Księża odprawiający Mszę św. w pustych kościołach lub w obecności wiernych, których można policzyć na palcach jednej ręki. Nie tylko gdzieś daleko, na Zachodzie, ale także w Polsce. To się stało. Czyżby spełniły się zapowiedzi części socjologów, którzy w latach 90. ubiegłego stulecia przewidywali taki rozwój wydarzeń w naszej ojczyźnie, prognozując gwałtowną laicyzację Polaków? Niektórzy przewidywali szybką sekularyzację obejmującą nawet 80 proc. społeczeństwa. Mieli rację?
Brak danych
Nie, nie chodzi o realizację tamtych przypuszczeń. Msze św. w pustych świątyniach lub z udziałem garstki wiernych wiosną bieżącego roku to był efekt pandemii, a dokładniej mówiąc, skutek obostrzeń – co ma znaczenie – bo bez protestu zaakceptowanych przez Kościół katolicki w Polsce. Tak było przez kilka tygodni. Nawet w najważniejsze dla chrześcijan dni w roku – w czasie Triduum Paschalnego, w Wielkanoc.
Duchowni sprawowali liturgię bez wiernych, a oni, jeśli chcieli, łączyli się z nimi duchowo online. Brak jednak rzetelnych danych pokazujących, ilu polskich katolików rzeczywiście starało się korzystać przynajmniej z tej namiastki uczestnictwa. A szkoda. Byłyby one istotnym uzupełnieniem, a nawet swego rodzaju komentarzem do najnowszego, opublikowanego w czerwcu br. komunikatu CBOS. Komunikatu zatytułowanego „Religijność Polaków w ostatnich 20 latach”.
Poziome linie
Niewielkie opracowanie, udostępnione przez CBOS, stanowi konkluzję z dwudziestoletnich systematycznych badań religijności Polaków. Jest z czego wyciągać wnioski, bo pytania o częstość udziału w praktykach religijnych oraz o ich stosunek do wiary są zadawane co miesiąc.
„Podstawowe pytanie o religijność dotyczy autodeklaracji wiary” – wyjaśnia Marta Bożewicz, autorka opracowania. Zdecydowana większość Polaków deklaruje się jako „wierzący” lub „głęboko wierzący”. Do 2005 r. takich odpowiedzi udzielało 96 proc. ankietowanych. Później nastąpiły wahania poziomu – niewielkie spadki i wzrosty. „W roku 2020 jest najniższy, odkąd monitorujemy tę kwestię (91 proc.)” – informuje komunikat CBOS. Zwraca też uwagę, że od prawie 10 lat (od 2011 r.) odsetek osób głęboko wierzących pozostaje stabilny i wynosi 8 proc.
Ta sama liczba pojawia się raz jeszcze. Łącznie 8 proc. pytanych zadeklarowało się w ubiegłym roku jako „raczej niewierzący” lub „zdecydowanie niewierzący”. Trzeba jednak wiedzieć, że w 2007 r. takiej odpowiedzi udzieliło tylko czterech respondentów na stu. Liczba niewierzących wzrosła w tym czasie dwukrotnie. Jednak na wykresie, ilustrującym dane, widać wciąż niemal poziome linie.
Wyraźny spadek
Bardziej dynamicznie wygląda wykres przedstawiający deklaracje praktyk religijnych. Zielona linia, pokazująca praktykujących regularnie, od 2005 r. wyraźnie opada. Z trwającego przez lata poziomu 57–58 proc. zmierza do 47 proc. w bieżącym roku. Rosną natomiast (choć wolniej) zarówno liczba praktykujących nieregularnie, jak i niepraktykujących. W roku 2020 deklarujących nieregularne praktyki jest 38 proc., a niepraktykujących 15 proc.
Łatwo się domyślić, jaki będzie efekt połączenia tych dwóch grup danych. W ciągu minionych 15 lat widać wyraźny spadek liczby wierzących i praktykujących regularnie. Pozostałe grupy (wierzący i praktykujący nieregularnie, wierzący i niepraktykujący, niewierzący i praktykujący, niewierzący i niepraktykujący) powoli rosną. Z raportu CBOS wynika, że aktualnie niespełna połowa Polaków (47 proc.) zalicza się do grona wierzących i praktykujących regularnie, a ponad jedna trzecia (37 proc.) – do wierzących i praktykujących nieregularnie. Autorka opracowania zwraca uwagę, że po okresie względnej stabilizacji w latach 2013–2018, ostatnie dwa lata ponownie świadczą o spadku zaangażowania religijnego.
Nowe pytanie
Co ciekawe, właśnie dwa lata temu CBOS po raz pierwszy zadał ankietowanym dodatkowe pytanie, dotyczące opisu własnej wiary. Powtórzył je w jednym z tegorocznych badań. Zaproponowano cztery stwierdzenia. W obydwu badaniach najwięcej osób wybrało następujące: „Wyniosłe(a)m wiarę z domu i podtrzymuję przekazaną mi tradycję”. W 2018 r. tak swoją wiarę opisało 60 proc. respondentów, natomiast w tym roku 66 proc. Z 15 do 12 proc. zmniejszyła się liczba tych, którzy identyfikują się ze stwierdzeniem „Moja wiara raz słabła, raz wzmacniała się i dziś wiem, że zasady wiary trzeba godzić z życiem”. O jeden procent (z 16 na 15) zmniejszyła się liczba ankietowanych, którzy przyznali, że „W pewnym momencie życia gruntownie przemyślałe(a)m, w co i dlaczego wierzę lub nie wierzę”. Również o jeden procent (z 4 do 3) zmalała liczba osób, które wybrały stwierdzenie „Pod wpływem głębokiego przeżycia wybrałe(a)m wiarę i postanowiłe(a)m podporządkować jej swoje życie”.
Indywidualizacja
Może zastanawiać, dlaczego wspomniany komunikat CBOS nie wywołał niemal żadnych komentarzy. Milczeniem pominęli go nawet „dyżurni” publicyści zajmujący się sprawami Kościoła. Do mediów dotarł jedynie głos ks. Wojciecha Sadłonia SAC, dyrektora Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK).
Jego zdaniem dane CBOS potwierdzają, że mamy do czynienia ze stabilną tożsamością religijną Polaków. Równocześnie religijność Polaków dynamicznie się zmienia. Według ks. Sadłonia postępuje proces „indywidualizacji religijności”. Zdaniem dyrektora ISKK nie oznacza ona prostego trendu osłabienia religijnego, „ale raczej złożony proces dynamicznego kształtowania się tożsamości religijnej Polaków w zmieniających się warunkach kulturowych”. Jeden z serwisów internetowych wypowiedź ks. Sadłonia streścił następująco: „Polacy się nie sekularyzują, ale indywidualizują religijnie”.
Jest różnica
Teolog Domu Papieskiego Wojciech Giertych OP, w opublikowanym w zeszłym roku na łamach „L’Osservatore Romano” artykule, przypomniał, że klasyczna teologia ceni i wiarę, i religijność, ale ich ze sobą nie utożsamia. Bardzo mocno podkreślił, że z punktu widzenia teologa „religijność różni się od wiary”: religijność to praktykowanie obyczajów religijnych, a wiara to osobisty stosunek do Boga, który wpływa na wszystkie życiowe decyzje. Dlatego dodał, że wiara musi sięgać poza religijność, ku Bogu, bo inaczej zwyczaje staną się puste i mechaniczne. Wiele wskazuje na to, że aby zrozumieć znaczenie opublikowanego w czerwcu br. komunikatu CBOS o religijności Polaków w ostatnich dwóch dekadach, trzeba uświadomić sobie tę wskazywaną przez o. Giertycha różnicę.
Jej uwzględnienie pozwoli spojrzeć na dane z dwudziestu lat przez pryzmat pytania zadanego respondentom tylko dwukrotnie. Tego o opis własnej wiary. Szkoda, że pierwszy raz postawiono je dopiero dwa lata temu. Przydałaby się wiedza, jak wielu Polaków dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat temu „wyniosło wiarę z domu i podtrzymywało przekazaną im tradycję”. W ciągu zaledwie dwóch lat odsetek takich deklaracji wzrósł aż o sześć punktów procentowych. Czy wcześniej zmiany następowały równie szybko? Od jakiego poziomu się rozpoczęły? Tego niestety nie wiemy.
Nie wróci
Z punktu widzenia Kościoła ma ogromne znaczenie, w jakim stopniu dokonujące się zmiany dotyczą religijności, a w jakim odnoszą się do wiary. Powtarzana jest często w ostatnich latach teza, że w Polsce mamy do czynienia z odchodzeniem od „wiary dziedzicznej”, tej którą wynosi się z domu i która w dużej mierze polega na praktykowaniu tradycyjnej religijności, na rzecz „wiary z wyboru”. W komunikacie CBOS trudno dopatrzyć się jej potwierdzenia.
Autorka opracowania zwraca uwagę, że pandemia COVID-19 istotnie wpłynęła na życie religijne Polaków. Przyznaje, że nie wiadomo, jakie będą tego konsekwencje. Być może właśnie decyduje się kształt polskiego katolicyzmu i Kościoła w Polsce na nadchodzące dziesięciolecia. Epidemia z pewnością nie jest przerwą, po której wszystko wróci do poprzedniego stanu. Tej skali wydarzenie mocno wpływa zarówno na religijność, jak i na wiarę. Prowadzi do zmiany zachowań w sferze religijnej i do głębokich przemyśleń dotyczących wiary. Już dziś trzeba mieć tego świadomość i uwzględniać ją w duszpasterstwie. Po prostu trzymać rękę na religijnym pulsie Polaków i nie lekceważyć nawet drobnych zmian.