Logo Przewdonik Katolicki

Artyści i wojna

Szymon Bojdo
W szeregach Armii Andersa, której szlak bojowy prowadził z ZSRR przez Iran, Irak, Palestynę aż do Włoch, znajdowało się wielu wybitnych twórców fot. www.culture.pl

Polscy twórcy przeszli szlak II wojny światowej. Również dziś artyści obecni są w strefach konfliktów i na uchodźczych szlakach.

Trudno sobie wyobrazić, by móc tworzyć w rzeczywistości wojny. Niepewność, wybuchy bomb, konieczność ucieczki – to rzeczywistość, która nie sprzyja twórczości. Mimo woli lub w zgodzie ze swoimi przekonaniami czy ideałami artyści stawali jednak oko w oko z wojną. Także nasza historia pełna jest takich chlubnych przykładów. Armia Krajowa pełna była poetów, malarzy, pisarzy, dziennikarzy czy aktorów. Niektórzy z nich, jak Krzysztof Kamil Baczyński (którego rok właśnie obchodzimy) czy Tadeusz Gajcy, niemal do ostatnich chwil szukali okazji, by tworzyć, zapisać na skrawku papieru myśl, frazę, którą dziś pełni respektu odczytujemy jako twórczość Pokolenia Kolumbów – tych, którzy nie zdążyli wypłynąć na szerokie wody dorosłego życia, a już byli gotowi je oddać za innych. Mogli też dokumentować to, co dzieje się każdego dnia okupacji. „Jak nie kochać strzaskanych tych murów,/tego miasta, co nocą odpływa,/kiedy obie z greckiego marmuru/i umarła Warszawa, i żywa” – to, dla przykładu, Śpiew murów Gajcego.

O francuskiej literaturze w fufajkach
O tym, co działo się z artystami na wojennych szlakach, opowiada multimedialny projekt przygotowany przez Instytut Adama Mickiewicza „Artist in Arms – Sztuka i kultura na szlaku Armii Andersa 1941–1945”. Jakoś nie da się uciec od skojarzenia tego tytułu z kultową piosenką Brothers in arms zespołu Dire Straits. I rzeczywiście, artyści w armii byli towarzyszami, braćmi w boju i bardzo przydatnymi członkami wojennych korpusów. Znaleźli się oni także w Armii Andersa, stworzonej spośród setek tysięcy Polaków wywiezionych w głąb Rosji. Dzięki układowi Sikorski–Majski ta niezwykła formacja wojskowa mogła rozpocząć długi marsz przez kilka kontynentów, by dotrzeć do Europy i wesprzeć w walce aliantów. Najpierw jednak trzeba było sobie zadać trud odnalezienia Polaków i zorganizowania się.
Część z nich przebywała w obozach jenieckich, jak malarz i pisarz Józef Czapski. Począwszy od obozu w Graizowcu wraz z kolegami organizuje się – tworzą namiastkę życia kulturalnego, np. odczyty i pogadanki. „Wspominam z wdzięcznością kolegów, bywało ich, o ile sobie przypominam, na tych odczytach francuskich o literaturze około 40, przychodzili o zmierzchu w fufajkach, mokrych butach, nieraz po długiej pracy w śniegu w dotkliwy mróz, do tej izby. Zamiast dawnych ikon i żarzącej się pod nimi łampady wisiały w kącie izby portrety Marksa, Lenina i Stalina, w czerwonych tekturkach” – wspominał.
Gdy w końcu zacznie grupować się polska armia, zauważą, że nie dołącza do nich nikt, kto siedział w obozie w Starobielsku, Ostaszkowie czy Charkowie – będą przeczuwać, że już nigdy nie zobaczą swoich kolegów. Czapski podejmuje nawet próbę ich odnalezienia, która kończy się fiaskiem. Do swojej wersji historii będzie przekonywał po wojnie, m.in. dzięki słynnej książce Na nieludzkiej ziemi. Kolejne lata miną mu na redagowaniu gazety armii „Orzeł Biały” i dokumentowaniu szlaku gen. Andersa. W Uzbekistanie zaczyna prowadzić dziennik, zamieszczając w nim swoje ilustracje. Będzie go tworzyć przez pół wieku.

Posiłki ze Lwowa
Gdy Stalin wstrzymał dalszą rekrutację do Armii Polskiej i pozostałej w ZSRR grupie Polaków nakazał przyjąć paszporty radzieckie, tylko 115 tys. spośród 390 tys. udało się wydostać z Kraju Rad. Ich kolejnym przystankiem była Persja, a więc tereny dzisiejszego Iranu, gdzie Polacy byli bardzo gościnnie przyjmowani przez miejscowych. Uchodźcy i żołnierze zostali rozlokowani po całym Iranie: od Meszhedu i Teheranu po Ahwaz i Arak. Miejsca pobytu dla dzieci organizowała m.in. piosenkarka i aktorka Hanka Ordonówna. W szlaku przez Bombaj aż do Bejrutu w Libanie, gdzie w Poselstwie Polskim pracował jej mąż, opiekowała się najmłodszymi, często osieroconymi Polakami, których los opisała później w książce Tułacze dzieci.
A czy wojennej tułaczce towarzyszyć mogą występy profesjonalnych artystów? To także było możliwe w tak niebywałej formacji wojskowej. Do Armii Andersa dołączyli muzycy ze Lwowa, nestorowie polskiego jazzu, członkowie powstałej tam formacji Tea-Jazz: Gwidon Borucki, Włodzimierz Boruński, Wilhelm Schulz, Adam Aston, Albert Harris i Renata Bogdańska (późniejsza żona gen. Andersa) czy Henryk Wars. Wcześniej grał z nimi również Eugeniusz Bodo, który jednak zginął w sowieckim łagrze. Zespół ten dawał regularne występy, z popularnymi piosenkami, pieśniami ludowymi i patriotycznymi oraz nowymi kompozycjami, na całym szlaku przez trzy kontynenty. W armii kwitła także twórczość teatralna, a nawet… kabaretowa. Wszystko to ku pokrzepieniu serc i by wzmocnić wolę walki polskich żołnierzy. Na wojennym szlaku zobaczyć można było także dzieła polskich artystów plastyków: np. w 1943 r. w Instytucie Brytyjskim w Bagdadzie, gdzie wystawiono ponad 200 dzieł, czy w 1945 r. w Rzymie.

Trauma wojny
Twórczość tych polskich artystów była formą ambasadorowania Polski w świecie. Myślę dziś także o współczesnych artystach, którzy przypominają o tragedii swoich krajów, bo udało im się zbiec przed okrucieństwem wojny. Niezwykle płodni są tutaj twórcy z ogarniętej wojną domową Syrii. Mówi się nawet, że jest to kraj poetów. Rami al-Aszek, Palestyńczyk z Syrii, dziennikarz i poeta, w 2014 r. wyemigrował do Niemiec. Założył i jest redaktorem naczelnym arabskiego magazynu w Berlinie „al-Abwab” oraz arabskiego pisma kulturalnego „Fann”. Tak pisze on o swoim doświadczeniu wojny na początku wiersza Ocaleni: Wyszliśmy z Damaszku jak wychodzą paznokcie/Byliśmy sami/Ty, samotniejszy od naszego smutku/Sami czekaliśmy na odgłosy pożegnania/i na głosy kobiet, które zszywają rany wygnania własnym smutkiem/Więc byliśmy sami/jedno z nas zawieszone w ocaleniu/a drugie wyczerpane długim porankiem”. Trauma wojny, która trwa już ponad dekadę, tkwi w nim, mimo kilku lat bezpiecznego pobytu w Europie.
O podobnych doświadczeniach pisała inna syryjska artystka Kholoud Charaf, która przez dwa lata goszczona była przez miasto Kraków, by w bezpośrednich wystąpieniach, a także za pośrednictwem prozy i poezji opowiadać o cierpieniu swojego narodu. Mówi o ucieczce i utracie, jak w swoim wierszu: „Zabrali ze sobą to, co z nich zostało/Odrobinę kawy/Długopis/ Garstkę wspomnień zawiniętych w chusty ich matek/ I poszli w góry/Gdzie żyją orły z babcinych baśni”.
W Damaszku, a później w obozach w Libanie i na emigracji, tworzą też syryjscy artyści wizualni. Tammam Azzam „przenosi” dzieła kultury europejskiej na syryjskie ruiny, by zwrócić uwagę Zachodu na dramat swojego kraju. Othman Moussa maluje przejmujące obrazy, pokazując, jak bardzo wojna ingeruje w codzienne życie i burzy jego spokój. Azzam tak komentuje swoje działania artystyczne: „Dla mnie, moich przyjaciół i innych artystów, sztuka jest drogą oporu i walki. To jedyna rzecz, jaką mamy. Jestem artystą, nie żołnierzem”.
W czasach powszechnej dezinformacji to sztuka może nam przekazać prawdę o tym, co dzieje się ze społeczeństwem dotkniętym okrucieństwem wojny. 

Projekt „Artist in Arms”, www.artistsinarms.pl

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki