Raport pt. Spotlight on Adolescent Health and well-being opublikowany w 2020 r. przez międzynarodową sieć badawczą HBSC (Health Behaviour in School-age Children) gromadzi obszerne dane na temat zdrowia fizycznego, relacji społecznych i dobrego samopoczucia psychicznego 227 441 uczniów w wieku 11, 13 i 15 lat z 45 krajów Ameryki Północnej i Europy. Jednym z elementów poddanych ocenie jest obraz własnego ciała. Analiza wyników z różnych krajów nie pozostawia złudzeń: polskie nastolatki i nastolatkowie postrzegają się bardzo krytycznie i nie są zadowoleni ze swojego wyglądu.
Presja monitora
Postrzeganie siebie jako za grubych lub trochę za grubych przez polską młodzież plasuje polskie dziewczęta na 1. pozycji (z najwyższym wskaźnikiem) w rankingu 43 krajów w każdej grupie wiekowej (11, 13 oraz 15 lat). W wieku 11 lat za grube lub zbyt grube uważało się 39 proc. dziewcząt, w wieku 13 lat – 49 proc., zaś w wieku 15 lat – 52 proc. dziewcząt. Wyniki chłopców w tych grupach wiekowych są równie niepokojące: chłopcy w wieku 11 i 13 lat znajdują się na 2. pozycji w rankingu, zaś w wieku 15 lat na 1. pozycji, z najwyższym wskaźnikiem w rankingu 43 krajów. Przyczyn tych niepokojących zjawisk na pewno jest mnóstwo, od indywidualnej konstrukcji psychicznej, przez sytuację rodzinną, po kontakty rówieśnicze. Niewątpliwie jedną z głównych przyczyn jest fakt, że od około dziesięciu lat media społecznościowe w Polsce zastępują młodzieży realną rzeczywistość, będąc w tym samym momencie źródłem wiedzy i inspiracji, a także hejtu i presji.
Wciągające serduszka
Kaja kilkadziesiąt razy dziennie sprawdza liczbę serduszek pod zamieszczonymi przez siebie postami. Każde zdjęcie, które wstawia na swój instagramowy profil, jest dokładnie przemyślane, a jedno ujęcie robi nawet kilkanaście razy. Wystylizowane pozy, pełen makijaż i najlepsze ciuchy mają przyciągnąć uwagę i zapracować na jak największą liczbę polubień danej fotografii. Mimo że bardzo się stara, nie potrafi nie zerkać na swój profil instagramowy praktycznie co chwilę. Analizuje nie tylko, kto zostawił serduszko pod jej zdjęciem, ale również to, dlaczego ktoś z jej znajomych tego nie zrobił. Liczba polubień decyduje o jej samopoczuciu i o tym, jak na siebie patrzy. 15-letnia Martyna w opublikowanym przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę raporcie Wpływ korzystania z social mediów na postrzeganie swojego ciała przez nastolatki/ków przyznaje, że opinia innych w postrzeganiu siebie jest decydująca. – Ważne jest też to, jak inni nas odbierają. Kiedy inni nas postrzegają jako ładnych, to my też się czujemy ładniejsi – twierdzi.
Mniej w realu
Zjawisko body shamingu – obraźliwych komentarzy dotyczących wyglądu – nie jest wynalazkiem ery Instagrama, Facebooka i TikToka. Praktycznie od zawsze na korytarzach szkół i podwórkach można było usłyszeć, że ktoś jest zającem, bo jego/jej górne zęby wystają nad dolnymi; kaczką, ponieważ linia jego/jej nóg nie jest idealna czy rudą wiewiórą, bo natura obdarzyła go/ją burzą kasztanowych loków. Pojawienie się mediów społecznościowych na pewno ułatwiło eskalację zjawiska, czyniąc sprawcę niewybrednych komentarzy bardziej anonimowym i pewnym braku konsekwencji. Według danych z raportu FDDS niemal połowa nastolatków doświadczyła wyśmiewania lub krytyki ze strony koleżanek/kolegów. Podobny odsetek spotkał się także z krytycznymi uwagami ze strony rodzica/rodziców. Potwierdziło to również badanie jakościowe. „Większość naszych rozmówców zetknęła się ze zjawiskiem body shamingu, doświadczając go bezpośrednio lub będąc świadkami sytuacji, w których ktoś z ich znajomych był obiektem drwin i zaczepek dotyczących wyglądu” – przyznają twórcy raportu.
– W świecie rzeczywistym to się zdarza rzadziej, to są zazwyczaj ironiczne przytyki. A w internecie to są uwagi wprost – że ktoś jest gruby, i to się mówi wprost. Nauczyciele jak się dowiedzą, to reagują, ale rzadko się to zgłasza nauczycielom. To są jednorazowe przytyki, ludzie sobie z tym radzą. Szczególnie na WF-ie są takie uwagi, jak ludzie się przebierają, biegają potem itd. To są niby żarty, ale myślę, że to może być bardzo przykre – opowiada 17-letni Szczepan. Body shaming wraz z hejtem czują się w przestrzeni internetowej świetnie. Profile na Facebooku, Instagramie czy filmiki na TikToku stanowią żer dla zgłodniałych komentowania wszystkich i wszystkiego odbiorców. Nastolatek czy nastolatka nierozróżniająca przestrzeni internetowej od świata rzeczywistego, szukając potwierdzenia swojej szeroko pojętej tożsamości w grupie rówieśniczej, nie będzie potrafiła ocenić prawdziwości owych komentarzy. Jak podaje raport FSSD, młodzież przyznaje, że oglądając Instagram lub TikToka, czuje się brzydka, pomimo świadomości, że to, co oglądają, nie jest obrazem rzeczywistości.
Był i będzie
Z początkiem listopada na platformie YouTube przestała działać możliwość dodawania negatywnych ocen. Można w dalszym ciągu wpisywać negatywne komentarze pod filmem, ale licznik nieprzychylnych ocen w postaci łapki w dół już nie funkcjonuje. Decyzja ma zapobiec falom nienawiści pod konkretnymi filmami, która zdaniem właścicieli portalu często jest efektem kuli śnieżnej. – Na początku 2021 r. eksperymentowaliśmy z ukryciem liczby ocen negatywnych, aby sprawdzić, czy spowoduje to zmniejszenie liczby ataków wystawiania takich ocen na platformie. Po analizie przeprowadzonej w lipcu tego roku zauważyliśmy, że ta liczba faktycznie się zmniejszyła. Teraz widoczna do tej pory publicznie liczba ocen negatywnych stanie się prywatna – przyznają twórcy platformy. Dla badanych młodych hejt jest immanentnym elementem dzisiejszej rzeczywistości. Słowa jednego z badanych celnie i dobitnie pokazują, że młodzi ludzie poniekąd w pakiecie bycia cyfrowymi tubylcami przyjęli też obcowanie z hejtem. – Hejt zawsze będzie i nigdy się nie skończy. To jest coś, co nie jest dla żartów, mówienie niefajnych rzeczy z intencją zrobienia komuś przykrości. Myślę, że każdy się styka mniej lub bardziej z hejtem. Myślę, że nic z tym nie możemy zrobić. Można sobie mówić „to tylko ludzie z internetu”, ale to nie jest takie proste, myślę, że to jednak zawsze rani – opowiada 16-letni Antek.
Inne cechy
Niestety, oprócz rówieśników nieświadomymi autorami body shamingu są również rodzice. Nierzadko to oni są głosem świata realnego, który w połączeniu z tym odebranym ze świata social mediów może wywołać w nastolatku katastrofę negatywnego postrzegania siebie. Czasem rodzic chwaląc aparycję dziecka, paradoksalnie sprawia, że jego opinia na temat własnego wyglądu staje się jeszcze bardziej krytyczna. – Moi rodzice czasem mnie komplementują. Moja mama mówi takie komentarze: o, schudłaś, i to jest dla mnie niekomfortowe. Nie wiem dlaczego. Nie chcę, żeby ktoś komentował, jak wygląda moje ciało. Nie przeszkadza mi komentowanie moich ubrań, ale nie mojego ciała. Ostatnio spytała, czemu się nie golę. Powiedziałam jej: czemu mnie o to pytasz? To było dla mnie dziwne i niekomfortowe, to jestem ja, to jest moje ciało. Wiem, że ona nie ma na myśli nic złego, żeby mnie skrzywdzić – przyznaje 15-letnia Martyna. Komplementowanie kompetencji dziecka, jego pozytywnych postaw czy wartości, według których działa, może przynieść pozytywniejsze skutki niż skupianie się na wyglądzie zewnętrznym.
Naśladowanie
Marta jako nastolatka zmagała się z poważnymi zaburzeniami odżywiania. Przez kilka lat anoreksja przeplatająca się z bulimią wypełniały jej codzienność. Godziny morderczych ćwiczeń i restrykcyjne diety miały sprawić, że dziewczyna w końcu schudnie. Niestykające się uda, płaski brzuch i wystające kości policzkowe były jedyną opcją, w której w końcu zacznie się sobie podobać. Pożądanego stanu zadowolenia nie osiągnęła nawet wtedy, gdy przy wzroście 170 cm ważyła 43 kg. Lata psychoterapii sprawiły, że przytyła i odpuściła morderczą walkę z każdym dodatkowym centymetrem obwodu swoich bioder, mimo to lęk przed przytyciem i niezadowolenie ze swojej figury pozostał w niej mocno zinternalizowany. Stwierdzenia ,,znowu robi mi się oponka”, ,,wyglądam jak księżyc w pełni”, ,,muszę się wziąć za siebie” weszły na stałe do repertuaru komunikacyjnego Marty. Jej, dziś 13-letnia, córka Zosia nasiąkała klimatem niezadowolenia, narzekania i wyśrubowanych standardów wyglądowych od małego. Mimo że dziewczynka ma szczupłą, trochę jeszcze dziecięcą figurę, od pewnego czasu zaczęła twierdzić, że jest za gruba. Na swoim profilu instagramowym i TikToku obserwuje konta modelek i dietetyków, którzy pokazują, jak ,,w prosty sposób” pozbyć się zbędnych kilogramów. Codziennie godzinami scrolluje strony i ogląda filmiki z wizerunkami szczupłych dziewczyn i kobiet. Marta z przerażeniem obserwuje, jak córka z dnia na dzień coraz mniej je. Rozmowy i dobra relacja córki z matką niewiele pomagają. Wizytę u psychologa umówiła kilka dni temu.
Nieważna płeć
Choć chłopców również nie omijają wyśrubowane standardy dotyczące wyglądu, znacznie bardziej dotykają one jednak dziewczynek. Dziewczynka od małego ,,musi” ładnie wyglądać, od kołyski słyszy komentarze na temat swojego wyglądu, zarówno te przychylne, jak i te mniej pochlebne. Wypadkową różnych opinii jest bardziej krytyczny stosunek dziewczynek do własnego wyglądu niż chłopców, co pokazują badania. Według raportu FDDS ,,dziewczynki oceniały gorzej od chłopców każdą z części lub cech swojego ciała”. Większa swoboda chłopców w kwestii własnego wyglądu nie oznacza, że nie zmagają się oni w internetowym i realnym świecie z innymi rodzajami presji. Kto choć raz nie usłyszał bądź sam nie wypowiedział słów: ,,chłopaki nie płaczą” lub ,,nie bądź mięczakiem”? Tymczasem stosunek mężczyzn popełniających samobójstwa do kobiet wynosi 7:1.
Wdzięczne spojrzenie
Dyktatura serduszek, uzależnienie postrzegania swojego ciała od opinii innych, obsesja porównywania się do modelek i modeli z profili w mediach społecznościowych, hejt i body shaming to nie legendarne opowieści wyciągnięte z młodzieżowego świata. W równym stopniu dotykają one także nas, dorosłych. Nieuczciwe byłoby powiedzenie, że media społecznościowe swoim pojawieniem się w przestrzeni internetowej wywołały w każdej kategorii wiekowej tylko lawinę negatywnych konsekwencji. Możliwość poznawania ludzi z różnych szerokości geograficznych, wymiana doświadczeń, czerpanie inspiracji to tylko niektóre z dobrych stron Instagrama, Facebooka i TikToka. Uzależnienie postrzegania siebie od opinii innych i nieustanne porównywanie się z innymi domaga się poważniejszych zmian niż tylko odcięcie się od nakręcających owe procesy mediów społecznościowych. Od jakiegoś czasu, obok ruchu body positive, zakładającego pozytywne podejście do wszystkich cech naszego wyglądu, możemy spotkać zwolenników koncepcji ciałonaturalności. W dużym skrócie oznacza ona traktowanie ciała nie przez pryzmat tego, jak wyglądamy, ale tego, co dzięki niemu możemy osiągnąć. Ważnym elementem w tym podejściu jest wyrażanie wdzięczności wobec niego za wszystko, co dzięki niemu możemy osiągnąć. Przeciwnicy takiego podejścia obawiają się, że możemy cofnąć się do czasów, w których wygląd zewnętrzny był na tyle nieistotny, że higiena stanowiła niezdrowy objaw hołdowania ciału. Zapewne dobrze jest znaleźć złoty środek, szukając balansu pomiędzy wszystkimi elementami naszego człowieczeństwa. Praktykowanie czułości i wdzięczności wobec możliwości swojego ciała, a także spoglądanie w lustro przychylnym wzrokiem, w jakimś stopniu uciszy wewnętrznego krytyka, który jak na zawołanie wypomina wszystkie nasze niedoskonałości. Warto ćwiczyć się w tym niezależnie od wieku. Kto wie, może metodą małych kroków zmienimy smutne statystyki.