Nasze dzieci i wnuki żyją często w bardzo odmiennym świecie niż ten, który pamiętamy ze swojego dzieciństwa. Czasami może się w związku z tym pojawiać w nas zdziwienie, od którego łatwo przejść do krytyki: „Masz wszystko, czego chcesz, i narzekasz, za moich czasów nie było tylu udogodnień, do szkoły szedłem pięć kilometrów”. Chcemy dla nich jak najlepiej, więc sugerujemy rozwiązania, które sprawdziły się u nas: „Jak można tyle czasu spędzać przed komputerem?”, „Ja w twoim wieku cały dzień byłem na świeżym powietrzu Powinieneś częściej wychodzić!”. Jak zrozumieć ich rzeczywistość, a z drugiej strony dzielić się życiowym doświadczeniem i mądrością? Czy można tutaj zachować balans?
Zrozumieć rzeczywistość
Nasze przekonania, a często również stereotypy biorą się z doświadczeń. Czasami dorośli reagują krytyką, bo nie rozumieją narzędzi, których używają współczesne dzieci. Często to nastolatki szybciej niż dorośli rozgryzają nowe aplikacje i technologie, stąd starsze pokolenia mogą reagować wycofaniem („nigdy ich nie zrozumiem”). Obraz świata starszych pokoleń, gdy często to mężczyzna pracował, a kobieta zajmowała się domem, znacząco różni się od współczesnych modeli, gdy często pracują obie osoby. Według badania Fundacji CBOS „Kobiety i mężczyźni w domu wrzesień 2018” pranie i prasowanie w 82 proc. przejmują kobiety, gotowanie w 65 proc. przypadków również przypada im, podobnie jak przejmowanie obowiązków związanych z opieką nad dziećmi lub osobami starszymi w rodzinie, co przekłada się na niższe zarobki i emeryturę. Warto przyglądać się, czy nie przydzielamy dzieciom obowiązków ze względu na płeć. Według raportu „Równość zaczyna się w domu” Centrum Praw Kobiet rodzice częściej dają synom obowiązki typu koszenie trawy czy wynoszenie śmieci (co, jak warto zauważyć, jest czynnością konkretną i skończoną). Dziewczynkom częściej powierza się sprawy związane ze sprzątaniem, gotowaniem czy opieką nad dziećmi (i są to czynności długotrwałe i powtarzalne w ciągu dnia). Jeśli dzieci słyszą, że tato „pomaga mamie w domu”, to uczą się, że za prace domowe jest przede wszystkim odpowiedzialna kobieta, której mężczyzna może ewentualnie pomóc. Przekłada się to na zwiększenie udziału kobiet w tzw. niewidzialnej (i niepłatnej) pracy związanej z opieką i obowiązkami domowymi, a w efekcie mniej czasu dla nich na rozwój własnych zainteresowań i pracę zawodową. Okazuje się jednak, że stereotypy pojawiają się i szkodzą o wiele wcześniej i w różnych środowiskach.
Szkodliwe uproszczenia
Od najmłodszych lat dziewczynki są częściej doceniane za schludność, staranność, grzeczność, gotowość do współpracy i wygląd. O chłopcach częściej mówi się, że są asertywni, samodzielni, pełni energii, pomysłowi. Między szkołą podstawową a liceum samoocena dziewczynek spada trzy razy bardziej niż chłopców. Słyszą mniej uznania i jednocześnie uczone są skromności, co sprawia, że umniejszają swoje sukcesy („to wspólna praca”, „miałam szczęście”). Jednocześnie chłopcy częściej zapamiętują swoje oceny jako lepsze, a dziewczynki jako gorsze niż w rzeczywistości. Dlatego tak warto przyglądać się, co w naszym postrzeganiu jest możliwe dla obu płci, co my mówimy dzieciom? Wstyd to potężne narzędzie socjalizacji. Czy zawstydzamy chłopców, gdy okazują emocje lub komunikują trudności („Bądź silny, nie maż się, dasz radę!”). Czy mówimy dziewczynkom, że to w porządku, jeśli ktoś przekracza ich granice? („Zaczepia cię? Pewnie mu się podobasz!”). Przyglądajmy się, na jakie cechy charakteru zwracamy uwagę, co mówimy do dziewczynek, a co do chłopców przy okazji rodzinnych spotkań. Czy dziewczynki częściej słyszą „Jaką masz piękną sukienkę”, a może „Co ciekawego robisz w szkole, czym się teraz interesujesz?”. Czy akceptujemy różnorodne zainteresowania u obu płci (taniec, malowanie, samochodziki są dla wszystkich!). Według różnych badań rodzice chłopców nawet trzykrotnie częściej rozmawiają z nimi o liczeniu i liczbach, o emocjach, zwłaszcza o smutku rozmawiają częściej z córkami niż synami.
Zagrożony obraz ciała
Dr Renee Engeln, profesorka psychologii Uniwersytetu Northwestern i autorka książki Obsesja piękna, wskazuje, że aż 40 proc. dziewczynek w wieku 5–9 lat chciałoby wyglądać szczuplej. Czyli dziewczynki, które w tym wieku powinny uczyć się pisać i liczyć, jednocześnie zamartwiają się tym, ile jedzą i jak wyglądają! Autorka książki zachęca do zadawania pytania dziewczynkom i nastolatkom, które skupiają się na wyglądzie: „Kto korzysta na tym, że nie lubisz tego, jak wyglądasz?” i wskazywania, jak różnego rodzaju media, reklamodawcy, firmy kosmetyczne zarabiają na niepewności co do wyglądu.
Według badania HBSC – Health Behaviour in School-age Children, prowadzonego od 35 lat, polskie nastolatki cechuje najwyższy wskaźnik negatywnego postrzegania własnego ciała w porównaniu z innymi badanymi rówieśnikami z 43 krajów! Polskie dziewczynki mają najgorszy obraz ciała wśród rówieśniczek z 43 krajów świata, chłopcy w wieku 13 i 15 lat znajdują się na 2. pozycji w rankingu, zaś w wieku 11 lat na 1. pozycji, z najwyższym wskaźnikiem w rankingu 43 krajów! Aż 52 proc. 15-latek uważa się za grube lub trochę za grube, gdy w rzeczywistości problemy z wagą ma w tej grupie zaledwie 8 proc. Dorośli są dla dzieci pierwszym modelem zachowań, dlatego warto przyjrzeć się, jak mówimy o swoim ciele? Czy powtarzamy „Nie powinnam tego jeść, i tak wyglądam grubo”, „Od nowego roku przechodzę na dietę” albo „Okropnie wyszedłem na tym zdjęciu, skasuj je”. Takimi komentarzami utrwalamy stereotyp, że liczy się przede wszystkim wygląd.
Ciekawy test w grupie kilkuletnich dzieci został przeprowadzony przez dziennikarza Johna Stossela razem z profesorem psychologii z Uniwersytetu w Kaliforni Campbellem Leaperem. Test był stosunkowo prosty, przygotowano lemoniadę, ale z dodatkiem soli zamiast cukru. Chłopcy próbowali i mówili wprost: „fuj, niedobra”, „okropnie smakuje”. Dziewczynki częściej… grzecznie ją piły. Pytane, dlaczego tak zrobiły, odpowiadały: „Nie chciałam zrobić przykrości komuś, kto ją zrobił”. Badacze wskazują, że taka socjalizacja do „bycia miłą” zaczyna się wcześnie i może skutkować brakiem potrzebnej reakcji w sytuacjach, które powodują dyskomfort, „bo tak trzeba”.
Często dla dziewczynek szkoła staje się swoistym treningiem uległości i niepewności co do własnych zdolności i skupianiu się na wyglądzie, dla chłopców jest to przestrzeń kreatywności i sprawdzania swoich możliwości. W przyszłości skutkuje to pewnością siebie na spotkaniach, w wystąpieniach publicznych i oceną swoich możliwości w zdobywaniu nowych umiejętności. Mężczyźni aplikują o pracę, jeśli spełniają część wymagań, kobiety – jeśli spełniają 90 proc. albo wszystkie. Jeśli kobiety mówią otwarcie o swoich osiągnięciach, postrzega się je częściej jako aroganckie niż pewne siebie.
Jak w takim świecie dzielić się doświadczeniem?
Z przeglądu tych sytuacji widać, ile trudności może potencjalnie czekać dzieci z naszych rodzin. Skupiliśmy się głównie na stereotypach związanych z płcią, ale tak samo mogą one dotyczyć wieku, wyglądu, umiejętności albo kraju pochodzenia. Każdy z nas – jako rodzic, wujek, ciocia, babcia czy dziadek – ma wpływ nawet w niewielkich sytuacjach, by zareagować i podzielić się swoim wartościowym doświadczeniem. Aby dziecko przyszło do nas ze swoim problemem, potrzebna jest przede wszystkim nasza otwartość, relacja i zaufanie. Jeśli zareagujemy oceniającym „przesadzasz” i „za moich czasów…”, możemy się spodziewać, że dziecku trudno będzie przyjść do nas kolejny raz, jeśli nie otrzymało wsparcia. Warto zacząć od najprostszego: „powiedz coś więcej”, „co cię tak poruszyło?” oraz empatii („rozumiem, że cię to zdenerwowało”).
Ciekawość i słuchanie są kluczowe. Kolejnym krokiem może być dzielenie się doświadczeniem, oglądanie zdjęć, wspominanie i planowanie przyszłości. Mimo zmieniających się okoliczności to dzielenie się może być wartościową wymianą międzypokoleniową, np. gdy rozmawiamy o radzeniu sobie z trudnościami („co o tym myślisz?”, „co było w tym fajne, a co nie?”, „jak kiedyś bym postąpiła, jak zrobiłabym teraz?”).
Jak zachować otwartą głowę?
Warto zacząć przede wszystkim od siebie. Przyjrzeć się, czy to, co mówimy dziewczynce, powiedzielibyśmy też chłopcu („nie biegaj, bo się pobrudzisz”, „włóż dłuższe spodnie, bo kusisz chłopaków”). Pamiętajmy, że chłopcy też mogą być wrażliwi, lubić kolor różowy, dbać o swój wygląd czy płakać. Jeśli chcemy wychowywać dzieci do tolerancji i otwartości na inne perspektywy, warto samemu ją mieć. Czytać różnorodne źródła informacji, polubić profil, który jest spoza naszej bańki informacyjnej, porozmawiać bez oceniania z kimś o innych poglądach niż nasze. Poznawać osoby z innego kraju oraz ich kulturę, nawet jeśli jej nie rozumiemy. Jeśli zauważamy niesprawiedliwe traktowanie, dobrze jest zareagować albo pytać naszych nastolatków, co o tym sądzą, np. jeśli ktoś w telewizji krytycznie wypowiada się o konkretnych grupach narodowościowych czy przekonaniach innych osób.
Możemy być dobrym przykładem, jeśli sami nie opieramy się zmianom, widzimy korzyści z nich płynące i próbujemy nowych rzeczy, mamy otwarty umysł. Gdy prosimy wnuki, aby wytłumaczyły nam coś, na czym się dobrze znają. I gdy cieszymy się tak samo wnuczką, która jest bardzo dobra w matematyce i sporcie, jak i wnukiem, który tańczy i maluje.