Jeśli czytasz ten tekst, to bardzo możliwe, że jesteś człowiekiem wyznania katolickiego, jak deklarowana większość w Polsce, umiesz czytać, czyli skończyłeś przynajmniej podstawowy poziom edukacji, oraz nadal masz dobry wzrok. Prawdopodobnie masz też różne zainteresowania i czas na ich rozwijanie, dowiadywanie się różnych rzeczy o świecie, co oznacza, że najpierw zaspokoiłeś inne podstawowe potrzeby, np. schronienia, jedzenia i snu. Zdrowie, dostęp do edukacji i pieniędzy, życie w kraju, w którym nasze wyznanie jest wiodącym, wszystko to są przywileje, czyli ułatwienia dostępne dla określonej grupy osób. Nie zawsze są one oficjalnie spisane, ale wynikają z praktyki lub uprzedzeń (np. możemy inaczej traktować osoby otyłe lub matki samotnie wychowujące dzieci i korzystające z pomocy socjalnej, z kolei te same osoby mogą mniej chętnie korzystać z niektórych udogodnień, np. basenu lub innych rozrywek z obawy przed wstydem lub oczekiwaniami innych). Na co dzień możemy sobie nawet nie zdawać sprawy, że korzystamy z jakiegoś przywileju lub że został on nam zabrany, dopóki nie spotka nas jakieś ograniczenie.
Dla wielu osób nawet podstawowe przywileje nie są dostępne. Każdego roku ponad 50 mln dzieci na świecie nie rozpoczyna edukacji, co dziesiąty człowiek na świecie cierpi z powodu głodu. Według statystyk Banku Światowego granica biedy to wydawanie na swoje utrzymanie poniżej dwóch dolarów dziennie. Takich osób jest na świecie około 700 mln, czyli ponad jedna dziesiąta ludzkości.
W książce Stephanie Land Sprzątaczka. Jak przeżyć w Ameryce, będąc samotną matką pracującą za grosze autorka pisze o tym, że aby zdobyć wsparcie finansowe, przy braku wsparcia rodziny, musiała nieustannie udowadniać, że jest biedna, co było „ciężką i deprymującą pracą”. „Czasami myłam podłogi i toalety w domach znajomych, którzy słyszeli, że rozpaczliwie potrzebuję pieniędzy. Oni też nie byli bogaci, mieli jednak pewne zabezpieczenie finansowe, którego ja byłam pozbawiona. Zagubiony czek stanowiłby dla nich utrudnienie, a nie początek łańcucha wydarzeń prowadzących do zamieszkania w schronisku dla bezdomnych”.
Powiedz mi, gdzie się urodziłeś…
Aby uświadomić sobie, w jak różnych światach żyjemy, warto sięgnąć po książkę Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata, w której Tomasz Michniewicz opisuje historie kilku osób urodzonych w różnych krajach. Sukces w Sudanie dla kobiety to zdobycie edukacji albo bycie nauczycielką lub matką, bo to są zwykle jedyne opcje, które mają do wyboru młode dziewczyny. Mięso jadają raz do roku i bardzo często w ciągu dnia zjadają tylko jeden posiłek. Gdy dziewczynki mają okres, co miesiąc ze wstydu opuszczają kilka dni nauki. Artykuły higieniczne są niedostępne, więc brak podpasek oznacza problemy w nauce. Z kolei w Kolumbii studenci wyższej uczelni to prawdziwa duma dla rodziców. Celem jest dobra praca w biurze i dom w dzielnicy, gdzie wieczorami nie ma strzelaniny. Oczywiście znamy przypadki niesamowitej dyscypliny osób, które doszły do wielkich osiągnięć mimo biedy w rodzinie, ale zwykle na swojej drodze musiały pokonać wiele przeszkód. O ile łatwiej jest zdobywać edukację i rozwijać się w pracy, gdy nie musimy martwić się o to, co dziś zjemy na obiad.
Kontrast między różnymi kosztami w książce Chrobot szczególnie rzuca się w oczy: wdrożenie przepisów ochrony przeciwpożarowej i zasad BHP we wszystkich fabrykach ubrań w Bangladeszu podrożyłoby każdą sztukę odzieży sprzedawanej na Zachodzie jedynie o dziesięć centów, a zapewniłoby bezpieczeństwo ludziom tam pracującym. Za jeden dzień safari w Afryce turyści płacą więcej niż pracownicy rezerwatu zarabiają przez miesiąc: „Godzina z gorylami kosztuje sześćset dolarów. Za tyle to dziecku można opłacić całą podstawówkę i liceum. Wszyscy mają równe szanse na mierne życie, niewielkie na dużo lepsze. Jak się już urodzisz w niewłaściwym miejscu, niełatwo coś zmienić” – pisze Michniewicz, dodając, że niektórzy tropiciele fabrykują ślady lwa dla turystów, niosąc w plecaku gipsowe odlewy.
Dziś szacuje się, że 1 proc. najbogatszych osób posiada aż 38 proc. światowego bogactwa. Niestety, często wzmacnianie przywilejów krajów zachodnich dzieje się kosztem tzw. krajów rozwijających się, bo korzystamy z ich zasobów, tańszej siły pracowniczej, np. wydobywając minerały do telefonów komórkowych kosztem zniszczenia środowiska i trudnych warunków pracy. Konsumpcjonizm wzmacnia tę nierównowagę oraz zanieczyszczenie środowiska. Za tymi działaniami idzie też pomoc, ale łączna kwota pomocy dla Afryki jest niższa niż suma podatków, których zachodnie koncerny w Afryce nie płacą, choć powinny. Pożyczki preferencyjne i międzynarodowe kredyty rozwojowe to w pewnym sensie nowe narzędzia kolonizacji, bo obdarowany kraj nie ma szans ich spłacić przez wysokie odsetki. Kraj biorący kredyt musi zdewaluować swoją walutę, przez co koszty kredytu rosną zwykle dwukrotnie. Państwo musi też sprywatyzować większość swoich usług, a historia pokazuje, że dzieje się to zwykle kosztem rezygnacji z inwestycji w edukację i ochronę zdrowia. Prywatyzowane zakłady za niewielką cenę przejmuje zachodni kapitał.
Niektórzy nazywają to syndromem Świętego Mikołaja, bo pomoc pomaga poczuć się trochę lepiej głównie Mikołajowi. Również Polska udziela takich pożyczek między innymi Tanzanii, Kenii i Etiopii. Dwukrotnie zobowiązaliśmy się też do przekazywania na pomoc biednym krajom 0,33 proc. PKB, ale przekazujemy trzy razy mniej.
Mniej oczywiste przywileje
Oprócz braku biedy mamy w swoim życiu do czynienia z innymi mniej oczywistymi przywilejami. Jeśli jesteśmy heteroseksualni, to nie musimy martwić się o sformalizowanie swojego związku i fakt, że nasz mąż czy żona będzie mógł po nas dziedziczyć. Możemy też trzymać się za rękę z bliską nam osobą na ulicy albo mówić o niej w pracy bez spięcia. Jeśli jesteśmy w miarę szczupli, nikt nie patrzy na nas znacząco, gdy jemy sporą porcję w restauracji lub pakujemy do wózka sklepowego słodki napój. Jeśli urodziliśmy się w tym kraju i żyjemy w pokoju od wielu lat, nie musimy się na każdym kroku tłumaczyć, skąd jesteśmy, bo nasz akcent jest inny, nie musimy pracować poniżej kompetencji lub słuchać o rodakach, którzy „zabierają Polakom pracę”. Jeśli jesteśmy sprawni, nie musimy też sprawdzać przed wyjściem do urzędu, czy jest tam podjazd dla wózków i jak się tam dostaniemy.
Co dla nas z tego wynika?
Po pierwsze, warto być świadomym swoich przywilejów. To wzmacniające wiedzieć, że mamy rodzinę i bliskich, że mamy do kogo zadzwonić i wyżalić się albo że znamy kilka osób, które użyczyłyby nam pieniędzy lub schronienia w domu, jeśli stracilibyśmy zdrowie czy pracę albo jeśli nasz dom uległby pożarowi. Udogodnienia wynikające z dostępu do opieki zdrowotnej, transportu publicznego czy wydarzeń kulturalnych mogą się oczywiście różnić w zależności od stanu naszych finansów oraz miejsca, w którym mieszkamy, ale zwykle rzadko się nad nimi zastanawiamy.
Po drugie możemy się przyjrzeć, czy jesteśmy wdzięczni za to, co mamy. W pogoni za tym, czego nam jeszcze brakuje, zapominamy, że jeśli żyjemy za więcej niż 8 zł dziennie, to należymy do bogatszej części świata. Czytając o wojnie tuż za granicami naszego kraju, odciętym dostępie do prądu i braku bezpieczeństwa, łatwiej doceniać to, co mamy.
Po trzecie warto zobaczyć, czy czasami nie wypowiadamy się z wyższością o ludziach, którzy nie są tak uprzywilejowani jak my. Może dziwimy się osobom, które nie przeczytały w tym roku ani jednej książki („jak tak można!”) albo myślą, że Krzysztof Penderecki, o którym mówimy, to pewnie jakiś nasz sąsiad. Czy nie wymyka się nam czasem krzywdząca uwaga do dziecka „jeśli nie będziesz się uczyć, skończysz jak…” (i tu pada nazwa zawodu od śmieciarza do pracownika na kasie w sklepie, który uważamy za mniej ceniony).
Nasze przywileje są tym, co dostajemy na start. Nasza siła charakteru decyduje o tym, co z nimi zrobimy: jak wykorzystamy nasze wykształcenie czy miejsce urodzenia do stworzenia czegoś wartościowego w swoim życiu, a może nawet pomocy innym, którzy urodzili się w innych, mniej sprzyjających okolicznościach.
---
Warto przeczytać
Sprzątaczka. Jak przeżyć w Ameryce, będąc samotną matką pracującą za grosze,
Stephanie Land, Wydawnictwo Czarne 2019
Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata,
Tomasz Michniewicz, Wydawnictwo Otwarte 2018