Logo Przewdonik Katolicki

Jak złapać oddech w szybko pędzącym świecie?

Katarzyna Frużyńska, psycholog
fot. Vural/Getty Images

Warto najpierw przyjrzeć się temu, co nam ten oddech skraca i przyspiesza: niekończąca się lista zadań? Rozproszenia i powiadomienia? Łapać oddech można tak naprawdę wszędzie.

Czytamy o danych, wedle których przeciętny człowiek sprawdza swój telefon 80 razy dziennie i może myślimy: „to na pewno nie o mnie”. A jednocześnie irytujemy się, gdy strona sklepu internetowego ładuje się o te dwie sekundy dłużej. Świat mocno przyspieszył – ilość dostępnych danych, powiadomień i wiadomości nie jest do przetworzenia, choć często próbujemy nadrobić jak najwięcej nowości. Jak w tych okolicznościach znajdować chwile wytchnienia dla siebie? Jak mogą nam pomóc mininawyki?

Obciążenie zmysłów
Średnio ludzie oglądają około miliarda godzin filmów na TouTube każdego dnia. W każdej minucie pojawia się 500 godzin nowego contentu. Mamy dostęp do niemal nieograniczonej wiedzy w internecie, możemy łatwo kontaktować się z innymi, a wielość tych możliwości może niekiedy przytłaczać. Pracując lub odpoczywając, możemy mieć trudność w wybraniu tego, na czym się aktualnie skupiamy: robimy kolację, dostajemy wiadomość, wchodzimy w link, kolacja się trochę przypala. Albo idziemy wstawić pranie do łazienki i łapiemy się na tym, że zapominamy, po co tutaj przyszliśmy…
Powiadomienia z telefonu, włączony telewizor albo muzyka w tle tworzą świat różnorodnych dźwięków, w którym coraz mniej jest miejsca na ciszę czy słuchanie wiatru za oknem. Gdy to piszę, mocno dmie wiatr, a deszcz stuka o szybę. Jakie dźwięki słyszysz koło siebie, gdy to czytasz? Czy niektóre z nich możesz ograniczyć, jeśli ci przeszkadzają? A może próbujesz jednocześnie czytać i robić coś innego, mniej uważnie?
Nasze zmysły wzroku i słuchu są często bardziej dominujące od dotyku. Jeśli rozmawiamy z ludźmi częściej na komunikatorze lub przez wideo niż na żywo, to tracimy dotyk, przytulenie i subtelne sygnały głosowe. Telefon na stoliku w restauracji coraz mniej nasi razi. Jeśli „tylko coś sprawdzam” lub „wysyłam zdjęcie naszego pysznego jedzenia do sieci”, to jednocześnie mniej jestem w tym doświadczeniu, które się właśnie dzieje i z ludźmi obok siebie, bo jednocześnie piszę do innych o tym, co właśnie robię. Absurdalne, prawda?
Jeśli częściej doświetlamy się ekranami niż słońcem, to tracimy kontakt z naturą (łatwo policzyć swoją proporcję światła w ciągu dnia – ile czasu spędziłeś dziś przed telefonem, a ile na słońcu? I sama się usprawiedliwiam, bo od dwóch dni wieje i pada, ale niemal codziennie ta proporcja wychodzi na korzyść ekranów!). Pogodę również sprawdzamy częściej w telefonie zamiast za oknem. Nie czytamy sygnałów wokół nas, podobnie jak odcinamy się od odczuwania sygnałów z ciała, bo coraz częściej używamy aplikacji, które mówią nam, czy się wyspaliśmy i czy dostatecznie dużo się dziś ruszaliśmy.

Psychicznie mieszkamy w przyszłości
Obciążenia zmysłów doświadczamy też w zmęczeniu mentalnym, gdy nieustannie myślimy o tym, co trzeba jeszcze zrobić. Oliver Burkeman w pięknej książce Cztery tysiące tygodni (tyle mniej więcej mamy ich w życiu) pisze o życiu w pośpiechu: „Spędzamy dni, przekopując się przez zadania, żeby mieć je z głowy. Psychicznie mieszkamy więc w przyszłości, czekając na chwilę, w której nareszcie zajmiemy się tym, co ma dla nas autentyczne znaczenie (…). Nie doczekasz dnia, w którym nareszcie będziesz miał wszystko pod kontrolą (…). W im większym jesteśmy pośpiechu, tym większą frustracją reagujemy na zadania (albo dzieci), których nie da się przyspieszyć ani popędzić”.
Oszczędzamy czas, wysyłając SMS lub nawet zdjęcie z życzeniami, a o ile cenniejsza byłaby własnoręcznie wybrana kartka, po którą ktoś przeszedł się na pocztę i wypisał ją odpowiednio wcześniej. Ile w tym geście pamięci o naszych urodzinach, zanim przypomni nam o nich jakiś serwis społecznościowy dzień po urodzinach…

Mininawyki dla łapiących oddech
Aby złapać nieco przysłowiowego oddechu, warto po pierwsze przyjrzeć się temu, co nam ten oddech skraca i przyspiesza: niekończąca się lista zadań? Rozproszenia i powiadomienia? Czy zawsze muszę od razu odpowiedzieć? Łapać oddech można tak naprawdę wszędzie. Gdy czujesz, że idziesz szybko i spieszysz się, choć właściwie nie musisz, możesz świadomie zwolnić krok. Gdy stoisz w korku i właśnie przed tobą zapaliło się czerwone światło, weź kilka głębokich oddechów, wypuść powietrze albo zrób kilka grymasów, uwalniając napięcie z ciała i twarzy. Autor wspomnianej książki pisze, jak przypomniał sobie o niedawno zmarłym koledze, stojąc w korku, i przyszła do niego myśl: „jak wiele dałby Dawid, żeby potkwić w tym korku” – i to jest o wiele cenniejszy sposób patrzenia na to, co nas frustruje. Jeśli czekasz w kolejce do lekarza, poświęć chwilę, by przyjrzeć się twarzom ludzi koło ciebie. Jeśli chcesz, możesz wyobrazić sobie, kim są, zagaić rozmowę albo po prostu w myślach życzyć im wszystkiego dobrego. Te krótkie momenty to właśnie mininawyki, małe zmiany, które mogą przynieść większe efekty – mniej frustracji w drodze, docenianie krótkich momentów radości i kilku minut dla siebie, nawet gdy spóźnił się autobus. W tworzeniu tego nawyku ważna jest po pierwsze tzw. wskazówka, czyli wydarzenie, które normalnie może spowodować frustrację, np. korki, spóźniony autobus lub dziecko wstające w sobotę o 5.00 rano i domagające się naszej uwagi. Drugi krok to nasza reakcja – i tu zawsze mamy wybór, czy będzie to złość, a może odwrócenie perspektywy, docenienie, że łapiemy ten moment naszą uwagą. To może być spojrzenie za okno, krótka modlitwa albo spokojne westchnięcie. Trzecim elementem każdego nawyku jest efekt, czy inaczej mówiąc nagroda – w tym przypadku może to być np. odrobina mniej nerwów i więcej spokoju.

Radość z tego, co nas omija
W gonitwie za tym, żeby wszystko się udało, o czymś zapominamy. Gdy dokonujemy wyboru jednej rzeczy zamiast innych, to właśnie czyni ją cenną. Może zatem nie ma co żałować dziesiątek innych spraw, którymi nie zajmiemy się w tym czasie? Bawisz się z dzieckiem, nawet jeśli cię to czasem nudzi i twoja uwaga odpływa, ale starasz się śledzić jego opowieść o tym, jak bawiło się ciężarówką z kolegą, bo ta historia jest dla niego w tym momencie najważniejsza. Nie umyjesz naczyń, one na ciebie poczekają, nie wstawisz prania, ale będziesz odrobinę lepszym słuchaczem bliskiej ci osoby. Dzięki takim małym, czasem tylko mentalnym zmianom możemy zyskać więcej uważności i spokoju.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki