Logo Przewdonik Katolicki

Bezcenna równowaga

Katarzyna Frużyńska, psycholog
il. Agnieszka Sozańska

Aby zadbać o większy spokój i równowagę w życiu zawodowym i domowym, warto przyjrzeć się swoim przekonaniom i standardom, które mogą wspierać lub przeszkadzać we wprowadzaniu zmian.

Odzyskiwanie równowagi między pracą a domem polega w zasadzie na tym, by robić właściwe rzeczy w odpowiednim czasie. Jak zdobyć tę umiejętność?

Przekonania, czyli co siedzi w głowie
Jakie masz przekonania domowe? Może uważasz, że „dzieci nic nie zjedzą, jeśli nie zrobię im śniadania”, „tylko ja dobrze wypiorę”, „mój mąż nie ma talentu do gotowania”, „moja żona nie potrafi zarządzać pieniędzmi i muszę to robić za nią”? A może uważasz, że „trzeba zawsze pomagać, gdy ktoś prosi o pomoc”, „wolę zrobić to sam, niż poprawiać po kimś” – to mogą być potencjalnie ograniczające, bo trudno ci będzie dzielić się swoimi obowiązkami. O wiele bardziej wspierające może być podejście: „w naszym domu każdy ma swoje obowiązki” oraz „mam prawo do wolnego czasu”. Zastanów się, czy zatrudniłbyś do opieki nad swoim dzieckiem nianię, która nie ma odpoczynku od pracy? Podobnie jest z przekonaniami w pracy, może rozpoznasz się w niektórych: „żeby więcej zarabiać, trzeba więcej pracować”, „w mojej pracy nie można kończyć przed 17.00, wszyscy siedzą w nadgodzinach”, „w mojej pracy faceci nie chodzą na urlop ojcowski” (a czy ktoś próbował? Przecież ojcowie mają do niego prawo). A może uważasz, że musisz sprawdzać pracę po nieuważnej koleżance, bo inaczej oboje będziecie mieć kłopoty? Bardziej wspierające przekonania i zasady to np. „lubię swoją pracę i lubię pracować”, „lubię kończyć na czas i planować, co zrobić jutro”, „lubię w pracy skupiać się na pracy, a w domu na domu”.

Czy „czysto” zawsze znaczy to samo?
Równie istotne jest przyjrzenie się swoim standardom. Jakie obowiązki są konieczne w domu, a które można zrobić później? Jakimi obowiązkami możemy się podzielić? Rzadko o tym pamiętamy, ale najczęściej wnosimy własne standardy z rodzin, z których pochodzimy. Dobrym miernikiem standardów czystości i gotowania są święta, w niektórych domach wszystko musi lśnić, a na stół wjeżdża 12 potraw, inni zadowalają się gotowymi pierogami i sprzątają z grubsza.
Wysokie standardy w jednej dziedzinie mogą sprawić, że na inne obszary będziesz mieć mniej czasu. Tak samo dzieje się w pracy. Nie skończysz, zanim nie zrobisz wszystkiego? Sprawdzasz dwa razy, zanim coś wyślesz? Może odpuścisz sobie zmianę kolorów w nowym raporcie?
Przyjrzyj się swoim standardom domowym i zawodowym. Nie ma dobrych i złych standardów, po prostu wpływają na jakość naszej pracy i życia oraz na czas, jaki mamy na pozostałe dziedziny życia. Warto sobie uświadamiać, które rzeczy możesz odpuścić, a jakie musisz zrobić. Dobrym sposobem może być po prostu spisanie wszystkiego, co robimy w domu. Zapewniam cię, że zdziwisz się, ile tego jest. Koniecznie sprawdź, co możesz zlecić innym domownikom. Czy naprawdę 9-letnie dziecko z łatwością obsługujące tablet nie umie nastawić pralki i spakować swojego plecaka? Czy są jakieś zadania, które możesz łączyć? Może słuchanie audiobooków i sprzątanie albo ćwiczenia i oglądanie seriali?
Zrób to samo z listą zadań w pracy: co należy do twoich obowiązków? A czym zajmujesz się dodatkowo i przy okazji? Ile czasu ci to zajmuje? Co mógłbyś zdelegować? Usprawnić? Nawet jeśli masz to w głowie, to zrobienie takiego audytu na przykładzie jednego dnia czy tygodnia może naprawdę otworzyć oczy. Ile czasu spędzasz na rozwiązywaniu czyichś problemów, może spoza twojej działki, a ile na właściwej pracy? Co jest powtarzalne, nudne i nikomu niepotrzebne?

„Jestem taki zajęty!”
Emily i Amelie Nagoski w książce Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu piszą, że zbyt często chełpimy się poczuciem bycia zajętymi, a za rzadko dobrze przespaną nocą. Co więcej, wiele osób ma wyrzuty sumienia z powodu snu. Uważają, że powinni być bardziej efektywni, niczym tytani pracy, którzy wstają o 4.00, nie potrzebują wiele snu i przed 8.00 obiegną już osiedle i wypiją zdrowy zielony koktajl.
O odpoczywaniu mówi już dużo Księga Wyjścia, pisząc o szabacie, który według tradycji biblijnej był czasem odpoczynku, spotkań z bliskimi, celebrowania dobrych posiłków, błogosławienia innym, powstrzymania się od kłótni, wyrażania wdzięczności i po prostu bycia – stąd napomnienie, by powstrzymać się od prac domowych. Chodzi o odpuszczenie sobie przekonania, że musimy zasłużyć na odpoczynek. Ten dzień ma wartość sam z siebie, a nie dlatego, że coś zrobimy. My sami mamy wartość, bo istniejemy, a nie dlatego, że coś robimy.
Nawet Mojżesz jako lider narodu wybranego w pewnym momencie poczuł, że przerasta go ilość zadań. Może myślał, że wszystko zrobi najlepiej, że musi być silny, że bez niego ludzie nie dadzą rady? Ludzie przychodzili do niego z każdym problemem i dopiero teść Jetro nauczył go mądrego delegowania, tego, że nie wszystko musi robić sam. Mojżesz wybrał godnych zaufania ludzi, którzy byli zwierzchnikami poszczególnych grup (Księga Wyjścia 18, 21). Czyli umiejętnie porozdzielał zadania, pozostawiając strategiczną kontrolę nad całością. A może nauczył się odpuszczać i wierzyć w innych? Czy naprawdę myślisz, że jesteś niezastąpiony? Że nikt tak jak ty nie zrobi tego raportu, nie upiecze tak dobrego ciasta na święta, nie posprząta tak dokładnie?
Jezus też bardzo ciężko pracował. Jego publiczna działalność to przecież tylko trzy lata, a stały się one początkiem jednego z najpotężniejszych Kościołów na świecie. Czyli pracował efektywnie. To coś, o czym często zapominamy, gdy mówimy o równowadze między życiem a pracą. Chodzi nie tylko o odpoczynek, ale też o to, czy jesteś w pracy na sto procent? A może rozpraszają cię przychodzące mejle, ludzie, sprawy bieżące i w połowie dnia nie wiesz już, co właściwie miałeś zrobić? Laurie Beth Jones w książce Jesus, CEO pisze o kilku źródłach tego efektywnego działania: pamiętanie o misji i planie, ciągły kontakt ze swoim szefem oraz uważne kierowanie energią, by jej nie tracić.

A może to już pracoholizm?
Problem w odzyskiwaniu równowagi bardzo często nie tkwi w tym, jak robić więcej, ale jak robić właściwe rzeczy w odpowiednim czasie. Benedyktyni mają w swojej regule zakonnej podział dnia na trzy części, z których każdej powinno poświęcać się osiem godzin: vita activa  – czyli aktywne życie, praca, vita passiva – czyli odpoczynek, sen i vita contemplativa  – czyli kontemplacja, medytacja, rozwój. U wielu osób ten rytm łatwo zaburzyć, bo szybkie tempo pracy sprzyja pracoholizmowi. Sygnałami, które mogą nas zaniepokoić, są np. problemy z delegowaniem obowiązków, gdy uważasz że wszystko zrobisz najlepiej i nie lubisz oddawać pracy innym, zaniedbywanie innych aspektów życia niż praca (zdrowie, rodzina, sen), włączanie pracy w życie prywatne – rozmowa o pracy, rozmyślanie o niej przed zaśnięciem, problemy ze snem, myślenie o pracy w czasie urlopu albo sygnały z ciała: bóle brzucha, bóle głowy, brak apetytu albo zajadanie zdenerwowania.

Przeładowanie mentalne
„Nie mam na nic czasu” – skarży się koleżanka. Ale przy innej okazji opowiada, że prasuje mężowi koszule i do 22.00 codziennie gotuje. Oboje pracują zawodowo. Nie mają dzieci. Nie chodzi tylko o koszule, ale o fakt, że kobiety wykonują dużą część niewidzialnej i niedocenianej pracy w domu, traktując to jako oczywiste. Bo „ja to lepiej zrobię”, bo przecież „mąż i dzieci mają tyle na głowie i zapomną”. Nie wierzysz? Sprawdź, kto u ciebie w domu wykonuje poniższe czynności: gotowanie, sprzątanie, pranie, zakupy, pamiętanie o urodzinach w rodzinie i prezentach na święta, pamiętanie, co trzeba kupić – że kończy się olej, proszek i papier toaletowy, planowanie posiłków, płacenie rachunków, organizowanie wakacji, wypełnianie PIT-a, pamiętanie o przeglądach zębów dzieci, sprawdzanie zadań, nauka do sprawdzianów, zajmowanie się chorym dzieckiem, chodzenie na wywiadówki, kupowanie ubrań dla dzieci… Często to kobiet dotyczy tzw. obciążenie mentalne, czyli oprócz tego, że wykonują sporą część obowiązków, to one zwykle pamiętają, co trzeba zrobić, a to też kosztuje wiele uwagi. 
Jan Paweł II w Liście do kobiet (1995) z okazji IV międzynarodowej konferencji ONZ na temat kobiet pisał: „sprawą naglącą jest uzyskanie we wszystkich krajach rzeczywistej równości praw osób, a więc równej płacy za tę samą pracę, opieki nad pracującą matką, możliwości awansu zawodowego, równości małżonków z punktu widzenia prawa rodzinnego, oraz uznania tego wszystkiego, co wiąże się z prawami i obowiązkami obywateli w ustroju demokratycznym”.
Jak to wszystko uporządkować?
Dobrym sposobem zadbania o siebie może być wprowadzanie małych zmian krok po kroku: przeciąganie się przy komputerze co godzinę, kupienie wygodnego krzesła do pracy w domu, 10 minut ćwiczeń codziennie, wyłączanie powiadomień i dźwięków z telefonu, gdy robisz zadania wymagające skupienia.
Warto spisać też wszystko, co robimy w ciągu dnia, i przyjrzeć się temu: z czego mogę zrezygnować? Może godzinami przewijam Facebooka (są aplikacje, które mierzą, ile czasu spędzasz w sieci) i jednak znalazłoby się trochę czasu? A przede wszystkim zastanów się na co chciałbyś/-ałabyś mieć tak naprawdę więcej czasu. Może marnujesz czas w korkach i mógłbyś/-łabyś czytać albo słuchać podcastów? Zobacz, co możesz zmienić np. w obowiązkach domowych? Co zdelegować na innych domowników? Porozmawiaj też z nimi o tym, co lubicie i chcecie robić w domu.

Ważne rozmowy o zmianach
Jeśli w pracy czujesz się przeciążony, to bardzo możliwe, że twój przełożony powinien o tym wiedzieć. Często nasi szefowie nie wiedzą, ile czasu zajmują nam konkretne obowiązki, i jeśli nie oponujemy, dodają kolejne. Jeśli chcesz podzielić się obowiązkami domowymi, bo nikt oprócz ciebie się nie kwapi do robienia prania, to warto ustalić nowe zasady. Jeśli brakuje współpracy, warto ustalić, co ty postanawiasz zrobić (bo ostatecznie tylko na siebie masz wpływ). Możesz na przykład powiedzieć: „Jestem zmęczona, chcę mieć więcej czasu dla siebie. Spisałam listę obowiązków i chciałabym, żebyśmy się nią podzielili”. Albo „Mam za dużo na głowie. Od dzisiaj proszę was, żebyście sami robili pranie, zmywali, będę gotować na zapas kilka dni w tygodniu, w pozostałe dni musicie sobie jakoś radzić, raz w tygodniu możemy coś zamówić, a w pozostałe muszą wystarczyć kanapki na obiad” (nikt jeszcze nie umarł z braku obiadu). I potem, co najważniejsze, stosujemy się do swoich ustaleń. Jednocześnie unikamy pokazywania focha, nie  tłuczemy naczyniami, żeby pokazać, jak dużo robimy, nie krytykujemy, nie oczekujemy, że inni pokochają naszą decyzję, szukamy kontaktu z domownikami, a może nawet zamiast gotowania pół soboty zrobimy coś przyjemnego razem?
Oczywiście, kiedy wprowadzamy zmiany, nasi bliscy mogą stosować różne sposoby, by wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. Mąż może mówić np. „no wiesz, inne kobiety jakoś sobie radzą”, na co najlepszą znaną odpowiedzą jest: „nie jestem innymi kobietami, jestem sobą”. Nastolatek może jęczeć, że każesz mu chodzić w brudnych ubraniach. Może się też zdarzyć wpędzanie w poczucie winy „no pewnie, mogę nie jeść obiadu, zjem byle co”. Ale mimo to robimy swoje, stosujemy się do wcześniejszych ustaleń. Przecież jeśli umie obsługiwać laptopa, to i z pralką sobie poradzi, prawda?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki