W Biblii czytamy, że powinniśmy wybaczać siedemdziesiąt siedem razy (czyli według biblijnej symboliki tak naprawdę zawsze), ale czasem wydaje się to zadaniem ponad ludzkie siły, może nawet postrzegamy osoby łatwo darujące krzywdy innym jako nieco naiwne lub nieżyciowe, bo przecież „trzeba walczyć o swoje” i „nie dać sobie zrobić krzywdy”. Z drugiej strony przeżywamy wojnę tuż za granicami naszego kraju i może trudno nam sobie wyobrazić, co czują rodzice zabitych ukraińskich żołnierzy i żołnierek w stosunku do atakującego wojska. Doświadczamy różnych zranień w życiu i ciągle trudno jest nam wybaczać w codziennych sytuacjach, tym bardziej te najtragiczniejsze wydają się poza naszym zasięgiem. Wokół wybaczania krąży wiele mitów – ale czym ono tak naprawdę jest, od czego można zacząć i jakie korzyści może nam przynieść?
Wewnętrzny konflikt
Wybaczenie nie jest łatwym procesem. Zwykle wiąże się z jakąś krzywdą, której doznaliśmy od kogoś, komu zaufaliśmy, często jest to wydarzenie druzgocące nasz przewidywalny świat i poczucie bezpieczeństwa. Im większe przewinienie, tym wybaczenie jest trudniejsze, a czasem wydaje się niemożliwe: porzucenie przez rodziców, przemoc fizyczna lub seksualna, gwałt, zdrada w relacji, rozwód czy znęcanie się to sytuacje, które łamią wszelki porządek. Jeśli dodatkowo jesteśmy w bliskiej relacji z osobą wyrządzającą krzywdę, możemy popaść w wewnętrzny konflikt: po jednej stronie mamy łączące nas więzi, często nadal istotne dla nas, po drugiej zniszczenie fundamentalnych zasad i wartości oraz naszej niewinności. Jeśli przebaczamy, możemy mieć poczucie, że zaprzeczamy naszej wizji sprawiedliwości, jeśli natomiast do przebaczenia nie dochodzi, niszczymy relację z bliską osobą. Nie ma zatem łatwego wyjścia w tej sytuacji i czasem by odzyskać obraz sprawiedliwego świata, kierujemy się w stronę zemsty i rewanżu („ja cierpię, więc on też powinien”), a taka postawa nie przynosi na dłuższą metę spokoju. Brak wybaczenia może być pewnego rodzaju karą. Chińskie przysłowie mówi wprost: „Ten, kto szuka odwetu, powinien wykopać dwa groby”. Psycholog Jerzy Mellibruda w książce Pułapka nie wybaczonej krzywdy wyjaśnia, że osoby skrzywdzone często cierpią podwójnie: raz z powodu krzywdy, która ich spotkała, a potem z powodu urazy żywionej przez długie lata. Czym zatem jest, a czym nie jest wybaczenie?
Mity wokół wybaczania
Wybaczenie nie polega na zaprzeczaniu, że doszło do krzywdy lub pomniejszaniu jej znaczenia. Podobnie jak wmawianie sobie, że inni mają gorzej, bo w ogóle nie mieli rodziców, a mój rodzic „był, chociaż bił” niekoniecznie przynosi ulgę. Mamy prawo do swoich emocji, bólu, rozgoryczenia, żalu i poczucia krzywdy oraz do odreagowania tych uczuć, aby nie pozostały w nas w formie jątrzącej się rany. Niekoniecznie musimy nawet rozumieć powody, które kierowały krzywdzicielem, niektóre sytuacje trudno jest przecież zrozumieć. Wybaczenie niekoniecznie musi się też wiązać z ponownym zaufaniem wobec krzywdziciela. Możemy wybaczyć i nie czuć się przy kimś bezpiecznie oraz jasno stawiać granice, broniąc nas lub innych przed ponownym skrzywdzeniem – na przykład nie odwiedzamy z naszymi dziećmi krewnych, którzy w jakiś sposób nas skrzywdzili i którym nie ufamy.
Czasem wręcz wyobrażamy sobie, że za wybaczeniem powinna iść chęć zaprzyjaźnienia się z osobą, która spowodowała krzywdę, albo przynajmniej próba nawiązania relacji na nowo. Nie musi tak się stać, możemy czuć spokój i przebaczyć, ale nie mieć ochoty na podtrzymywanie tej relacji, a raczej budować ważne dla nas więzi z innymi ludźmi, z którymi mamy pełne poczucie bezpieczeństwa. To może być trudne do przyjęcia: wybaczyć, ale uznać, że ta osoba nigdy nie stanie się już dla nas ważna. Czasem trzeba opłakać relację, na którą liczyliśmy, ale która nie dojdzie do skutku. Wybaczenie z pewnością nie jest lekarstwem na wszystko.
Nie musi ono również oznaczać rezygnacji z dążenia do sprawiedliwej kary dla sprawcy krzywdy, na przykład na drodze sądowej czy w innej formie, choć może to być trudny proces, zwłaszcza jeśli jesteśmy jego częścią, choćby jako świadek. Niestety, często na drodze szukania sprawiedliwości w nieświadomy sposób osoba skrzywdzona karze w dalszym ciągu również siebie, na przykład usprawiedliwiając krzywdą swoje niepowodzenia. Eric Berne w książce W co grają ludzie nazywa to grą w „drewnianą nogę”. Polega to na wykorzystywaniu doznanej krzywdy jako usprawiedliwienia dla rezygnacji ze swoich celów lub niepodejmowaniu wyzwań na zasadzie
„zobaczcie, do czego mnie doprowadziliście” albo: „teraz patrzcie, jak bardzo przez was cierpię”. „Drewniana noga” jest tu metaforą, w jej miejsce można podstawić dowolne ograniczenie. Zdecydowanie lepszym wyjściem niż szukanie usprawiedliwień jest uznanie krzywd, ale też pogodzenie się z miejscem w życiu, w którym jesteśmy teraz, i wykorzystanie jak najlepiej swoich szans. Często po traumatycznych przeżyciach związanych z krzywdą nie da się tego zrobić inaczej niż w terapii, ale warto ją podjąć, aby nie przeżywać lat, które nam zostały, w żalu za tym, co mogliśmy zrobić, a czego nigdy nie zrobimy.
Wybaczenie wreszcie nie musi być zapomnieniem, często bolesne wydarzenia wracają do nas na różnych etapach życia, w słabszej lub mocniejszej formie, np. gdy przeżywamy dzieciństwo własnych dzieci czy wnuków, przypomina się nam brak miłości od własnych rodziców. Możemy takie wspomnienia w miarę możliwości przekuć w coś pozytywnego, dając bliskim to, czego sami nie otrzymaliśmy. Pamiętanie jest jednak różne od rozpamiętywania, które jest jak jątrząca się rana, przeszkadzająca nam żyć. O wiele lepiej jest domknąć nawet bolesne etapy w życiu i w miarę możliwości wykorzystać wnioski z nich w naszych obecnych relacjach (np. nigdy nie uderzę dziecka, bo wiem, jak mnie to kiedyś skrzywdziło”).
Niełatwy akt woli
Przebaczenie jest zarazem decyzją i procesem. Wymaga czasu i często wsparcia psychologa albo wspierających bliskich. Często łatwiej wybaczyć, gdy druga osoba inicjuje ten proces, gdy uznaje swoją winę, ale warto wybaczyć nawet wtedy, gdy druga osoba nie jest skruszona. Gdyby nasze wybaczenie zależało od skruchy drugiej osoby, to znowu zamykamy się w pozycji ofiary, bo krzywdzący w ten sposób kontroluje sytuację, gdy czekam na jego inicjatywę lub potwierdzenie. Mogę podjąć dla siebie decyzję o wybaczeniu, nawet gdy druga osoba blokuje kontakt lub nie jesteśmy na niego w ogóle gotowi. Nawet jeśli inni ignorują mój ból i krzywdę, znalezienie w sobie lub u specjalisty potwierdzenia swojego cierpienia może być ważnym krokiem na drodze do zdrowienia.
Dr David Stoop, amerykański psycholog, psychoterapeuta i doradca rodzinny, wyjaśnia, że rzadko przebaczenie dokonuje się samo, zwykle musi być poprzedzone wyborem, który poprowadzi nas poprzez ten proces. Czas nie leczy ran, tylko trochę je znieczula, ból sam z siebie nie znika. Kiedy przebaczamy, nierzadko czujemy nawet złość i nienawiść do osoby, która nas zraniła. Warto je poczuć, bo tylko wtedy można to uczucie w całości uwolnić z siebie. Jeśli będziemy mu zaprzeczać, będzie w nas długotrwale tkwiło, nawet jeśli przykryte innymi powinnościami. Co ważne, nie musimy starać się przebaczać natychmiast i zupełnie, może to być proces, w którym czasem mamy poczucie, że robimy jeden krok do przodu i dwa do tyłu.
Im większa jest głębia naszego smutku i gniewu, tym prawdopodobnie większa była krzywda, której doświadczyliśmy, i dłuższy będzie czas potrzebny do wyleczenia. Rozpoznając ten ból, smutek i gniew, możemy posunąć się o kilka kroków ku przebaczeniu.
Korzyści z przebaczenia
Wybaczenie nie zwalnia z odpowiedzialności sprawcy, ale umożliwia nam umorzenie długu, jaki krzywdziciel jest nam winien, i uwalnia od oczekiwań wynagradzania nam strat, które ponieśliśmy. Jeśli nie dajemy sobie szansy na ten proces – nawet jeśli ma być długi i bolesny – pułapkami braku przebaczenia mogą być: zgorzkniałość, żal, chęć zemsty, izolacja, wstyd, a w dłuższej perspektywie stres, napięcie, a nawet spadek odporności. Jeśli rezygnujemy z pielęgnowania urazy i zemsty (również karania samego siebie i „drewnianej nogi”), daje nam to szansę na pogodzenie się z miejscem w życiu, w którym jesteśmy teraz. Aby zmobilizować się do tego kroku, możemy przyjrzeć się temu, jak krzywda wpływa na moje codzienne życie. Jak utrudnia mi codzienne funkcjonowanie?
Jak zrobić pierwszy krok ku przebaczeniu? Nawet jeśli osoba, która nas skrzywdziła, nie wyraża skruchy, a my nie mamy ochoty na spotkanie z nią, możemy w tej sytuacji porozmawiać z kimś bardziej obiektywnym niż my sami, może to być bliska osoba lub psychoterapeuta. Obecność świadka aktu przebaczenia pomoże nadać większą namacalność temu wydarzeniu, przeżyć je razem z kimś dla nas ważnym. Innym sposobem może być napisanie listu, co często polecają terapeuci w pracy z traumą i krzywdą. Takiego listu nie trzeba nawet wysyłać, można go schować, zakopać albo spalić. W liście możemy poinformować drugą osobę o naszych emocjach, o tym, co postanawiamy, na co się nie zgadzamy i czego pragniemy. Jeśli jest w nas chęć wybaczenia, to właściwie nie ma jednego dobrego sposobu na napisanie takiego listu, ważne, aby wybrzmiały w nim nasze emocje i potrzeby.
Doznane krzywdy uczą nas czegoś o świecie, o innych ludziach, o nas samych. Uczą, jakich sytuacji i jakich ludzi lepiej unikać, ale dopiero wybaczenie jest szansą na uwolnienie historii krzywdy, która nas trzyma i w jakimś sensie zatruwa, małymi dawkami sącząc się w nasze codzienne życie. Nelson Mandela, który spędził 27 lat w więzieniu po tym, jak bronił niepodległości swojego kraju, powiedział, że „Przebaczenie wyzwala duszę. Dlatego jest w nim taka siła”. Przebaczając, oszczędzamy własną energię i możemy poświęcić ją na tworzenie lepszej przyszłości dla nas i naszych bliskich.