Skupienie to cenna waluta
Katarzyna Frużyńska
Jesteśmy bardzo zajęci, ale czy robimy te najważniejsze rzeczy?
Dokąd podąża nasza uwaga? Budzimy się rano, czeka nas praca, obiad, obowiązki i pod koniec dnia stwierdzamy, że nie mieliśmy czasu dla siebie i bliskich, a czasem nawet nie pamiętamy, co tak właściwie udało się zrobić. Wiadomo tylko, że zrobiliśmy sporo, bo jesteśmy bardzo zmęczeni.
W dokumentalnym filmie Jiro śni o sushi jest fragment, w którym jeden z uczniów mistrza sushi opowiada, że po 10 latach został dopuszczony do robienia sushi, inny z powagą mówi o masowaniu mięsa ośmiornicy przez 40 minut, aby było delikatne w smaku. Czy umielibyśmy skupić się na czymś przez tak długi czas? W dobie uwagi, która trwa kilka sekund, zanim przewiniemy film lub zaczniemy się nudzić, słuchając kogoś, skupienie staje się cenną walutą.
Jak bardziej skupiać się na tym, co robimy, i eliminować rozpraszacze? Przyjrzyjmy się najpierw temu, co nam przeszkadza w skupianiu się.
Przeszkody w skupieniu
Najczęstszą jest nieuważność i rozpraszanie uwagi na wiele drobnych czynności. Idziemy do kuchni zrobić sobie kawę i po drodze zgarniamy pranie, sprawdzamy powiadomienia albo zaczynamy inną czynność, zapominając, że naszym celem na tę przerwę był krótki odpoczynek. Krzątamy się, robiąc wiele drobnych rzeczy, zamiast tych najważniejszych. Bardzo często w tym rozproszeniu wspierają nas różnorakie powiadomienia: dźwięk zakończonego prania, odgłos przychodzącej wiadomości z telefonu itd. Jesteśmy otoczeni przez dźwięki, ale czy wszystkie potrzebujemy słyszeć? Warto spróbować innego sposobu pracy, np. w blokach: teraz przez 15 minut odpisuję na maile, potem skupiam się na spotkaniu. Zamiast odpowiadać na maile, od razu gdy przychodzą, można robić to w określonym czasie (wiadomo, że wiadomości spływają cały czas, a jeśli coś jest naprawdę pilne, zwykle jest to raczej telefon). Dzięki temu w pracy zajmujemy się pracą, wychodzimy na czas i nie zostajemy po godzinach.
Przydaje się tutaj świadomość i przyglądanie się sobie: co ja teraz właściwie robię? Czy jestem w tym całkowicie, a może myślę już o kolejnym zadaniu i sam się rozpraszam? Zadaj sobie pytanie, jak często zatapiasz się np. w czytaniu lub oglądaniu ciekawego filmu bez myślenia o tym, co trzeba sprawdzić w internecie lub zrobić jutro? Albo kiedy ostatnio obejrzałeś ciekawy teledysk lub wysłuchałeś świetnego utworu od początku do końca bez jednoczesnego robienia czegoś innego? Nasza uwaga została wyćwiczona przez różne urządzenia do przeskakiwania z tematu na temat. Zamiast świadomego dbania o pracę w głębokim skupieniu (a może być nią zarówno uczenie innych, uprawianie ogródka, jak i pisanie artykułów), zanurzamy się niepostrzeżenie w mnóstwo drobnych czynności, przeplatanych od czasu do czasu dłuższym skupieniem, o ile znajdziemy na nie czas.
Połykanie żaby
Jak w skupieniu wybierać rzeczy ważne, a eliminować nieważne? Warto znać przede wszystkim własne rozpraszacze i zauważać, co zajmuje nam najwięcej czasu. Czy jest to rozmowa z innymi? Sprawdzanie wiadomości? A może poprawianie detali? Czasem zamiast zająć się priorytetami, może zaczynam odpowiadać na czyjeś zapytanie, bo wydaje mi się, że będzie to krótki mail lub rozmowa, albo odpowiadam, bo pisze szef? Może koleżanka wpadła „tylko na minutkę”, ale pod koniec dnia widzę, że niewiele rzeczy wykreśliłam z mojej listy?
Sama zaczynam dzień od trzech głównych zadań zaplanowanych na ten dzień. Nie zawsze się udaje, ale zwykle jeśli wstanę odpowiednio wcześniej, zanim większość ludzi przyjdzie do pracy, mam szansę na jedną lub dwie godziny skupienia. Jeśli potrzebuję nad czymś popracować w skupieniu, w biurze rezerwuję osobny pokój. Świetnie jest też mieć czas na kawę, rozmowy i żarty, pamiętam jednak, że to nie jest mój główny cel wychodzenia z domu do pracy.
Prokrastynacja i wielozadaniowość
Odkładanie zadań na potem, czyli tzw. prokrastynacja, często jest znakiem tego, że dane zadanie nas nudzi, boimy się go lub nie wiemy, jak się do niego zabrać. W zależności od powodu możemy zacząć robić to, co jest nudne, tylko przez 15 minut z zegarkiem w ręku i zobaczyć, ile uda się zrobić w tym czasie albo podzielić je na małe zadania lub też poprosić kogoś o poradę i zewnętrzną perspektywę. Przy nudnych, ale prostych zadaniach prokrastynacja może czasem działać na naszą korzyść – sprężamy się w ostatniej chwili, by wykonać zadanie – ale jednocześnie działamy pod wpływem stresu i łatwo tu o pomyłki.
Choć wielozadaniowość jeszcze kilka lat temu była jednym z kryteriów w ogłoszeniach rekrutacyjnych, trudno jest robić dwie rzeczy naraz – chyba że jedna jest czysto manualna, np. gotowanie czy bieganie, a druga umysłowa – słuchanie audiobooka. Kto jednak przy trudnym manewrze na skrzyżowaniu ścisza radio, wie jak w prosty sposób można się lepiej skupić – wyłączyć jeden kanał. Nie da się efektywnie uczestniczyć w spotkaniu, odpisując na maile. Jedno zadanie zawsze wygrywa i bardziej się na nim skupiasz – albo oba robimy tak samo źle. Taka wielozadaniowość jest bardzo męcząca. A co jeśli to spotkanie jest nudne i tak naprawdę nie musisz go słuchać? Wtedy pytanie brzmi: co tam robisz? I w jaki inny sposób mógłbyś lepiej spożytkować swój czas? Zaczynanie kilku zadań naraz i przerywanie ich sprawdzaniem powiadomień z telefonu jest tak naprawdę utrudnianiem sobie pracy. Jednozadaniowość pozwala oszczędzać naszą uwagę, i to mogą być bardzo praktyczne rzeczy, np. otwieranie jednej, dwóch zakładek w przeglądarce zamiast dziesięciu.
Kiedy robisz zdjęcie tego, co jesz, gdzie jesteś i kilka razy dziennie prowadzisz narrację dla innych o tym, jak wygląda twój dzień, to nie jesteś w tym miejscu, w którym się to dzieje, tylko gdzieś pomiędzy. Dobrym sposobem na ćwiczenie skupienia może być też dawanie sobie czasu na nudę, np. na spacerze, i pytanie siebie, na co mam dziś ochotę, sprawdzanie, jak się dzisiaj czuję. Znam osoby, które wyrzuciły z sypialni telefony i zakupiły zwykłe analogowe budziki, by nie zaczynać i nie kończyć dnia od korzystania z telefonu. Ekran telefonu emituje światło, które zakłóca przetwarzanie melatoniny w mózgu, odpowiedzialnej za regulację snu. Zatem rachunek jest prosty: im częściej korzystasz z telefonu przed snem, tym gorzej się wysypiasz.
Planowanie wypoczynku
Cal Newport, autor bardzo praktycznej książki Cyfrowy minimalizm. Jak zachować skupienie w hałaśliwym świecie, pisze, że czasem tak nam się spieszy do używania internetu, że zapominamy, co tam właściwie robimy. To nasze główne narzędzie do rozpraszania uwagi i główny sposób odpoczynku. Zdobywanie tych „oczominut”, które spędzamy w sieciach społecznościowych, to zasób naszej uwagi bardzo cenny dla reklamodawców. A co jeśli mielibyśmy opłacać te minuty? Ile czasu spędzalibyśmy przed ekranem i co byśmy tam robili?
Nawet jeśli lubimy zabawne filmiki z kotkami i dają nam one radość, nie chcemy przecież spędzać tak całego popołudnia. Autor poleca świadomie planować swój „niskojakościowy” wypoczynek, np. umówić się ze sobą, że trzy razy dziennie przeglądam ulubione memy. Newport pisze, że nie chodzi tylko o eliminowanie technologii (zwłaszcza w wolnym czasie) i odcinanie się od rozpraszaczy dla samego detoksu. Ważniejsze jest to, co chcemy robić w zyskanym czasie. „Nie chodzi tak naprawdę o technologię, ale o jakość waszego życia”. Sam autor wydał dla znajomych przyjęcie z piosenkami Beatlesów, aby zmobilizować się do grania na gitarze w wolnym czasie (może to pomysł na nadchodzące święta, by zaplanować koncertowanie z kolędami?).
Jedną z zasad, które wprowadza Newport, jest też: „Co tydzień coś napraw albo zbuduj”, aby cieszyć się z pracy własnych rąk i robienia czegoś bez ekranów. Przytacza przykład kawiarni Snakes & Lattes w Toronto, w której nie ma wi-fi i alkoholu, ale za to można tam zagrać ze znajomymi w planszówki. Wszystkie 120 miejsc jest co weekend zajęte, a na stolik czeka się nawet trzy godziny.
Wspomina też pisarkę Zadie Smith, która używa aplikacji Freedom (tak jak 500 tys. innych użytkowników). Narzędzie to blokuje połączenia sieciowe na ustalony czas i rozpraszające strony, dzięki czemu użytkownicy oszczędzają średnio nawet 2,5h dziennie. Ironią losu jest, że blokujemy nowoczesne urządzenia, których pierwotnym zadaniem było oszczędzanie naszego czasu. Teraz to one nam go kradną i ograniczamy ich funkcje np. do prostej maszyny do pisania.
Jakiegokolwiek sposobu użyjemy, zastanówmy się, jak najlepiej wykorzystamy nadchodzące godziny, co nas zregeneruje i da radość, co da najlepszy efekt. Nawet jeśli to będzie spacer, na którym nic się nie dzieje, może nam to przynieść więcej korzyści niż poczucie, że dużo się dziś krzątaliśmy.