Logo Przewdonik Katolicki

Betlejem Dawida

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. A Bogdan B/AdobeStock

Grota, która dziś jest pod kościołem karmelitanek, jest miejscem domu Jessego i namaszczenia Dawida

MONIKA BIAŁKOWSKA: Środek lata… Nie ma czym oddychać… Nie lubię śniegu, ale jak kilka dni temu zobaczyłam jakieś śnieżne pejzaże, to mi się aż tęskno zrobiło. To chyba jest dobry moment, żebym pozostając w tej zimowej tęsknocie, zapytała o Betlejem?

KS. HENRYK SEWERYNIAK: Dobrze. Ale to nie będzie opowieść o bazylice Narodzenia. Mieliśmy rozmawiać o miejscach mniej oczywistych, dlatego zabieram cię do betlejemskiego Karmelu. 

MB: Do Karmelu, który mógł ksiądz zobaczyć tylko dlatego, że księdza siostra była tam przez lata przeoryszą. 

HS: I to właśnie ona, kiedy przyjechałem tam po raz pierwszy, nie tylko wpuściła mnie do środka, ale też najpierw zaprowadziła do groty pod kościołem. Trzeba zejść pod kościół św. Józefa, żeby znaleźć się w pięknej, dużej grocie – i zobaczyć w niej kamienne płyty, poukładane jedna przy drugiej. 

MB: Cmentarz?

HS: Cmentarz sióstr karmelitanek, które tam właśnie chowały się od samego początku istnienia klasztoru, czyli od połowy XIX w. Ale tak naprawdę to nie cmentarz jest najważniejszy, ale miejsce, na którym powstał. Okazuje się, że Palestyńczycy, którzy to miejsce karmelitankom sprzedawali, sami czcili je jako miejsce kultu króla Dawida.

MB: Jakoś często ucieka nam, że oprócz Jezusa król Dawid też pochodził z Betlejem.

HS: Pochodził – i nic więcej nie wiemy. Gdzie jest miejsce jego upamiętnienia? Gdzie został namaszczony na króla? Gdzie jest to słynne miejsce, dom Jessego, do którego przyszedł Samuel i pytał o synów, wreszcie okazało się, że chodzi mu o najmłodszego, rudowłosego, który pasł owce? Przypuszcza się, że działo się to wszystko na wzgórzu sąsiadującym ze wzgórzem narodzenia Jezusa – i że ta grota, która dziś jest pod kościołem karmelitanek, jest miejscem domu Jessego i namaszczenia Dawida. 

MB: Tak po prostu? I nikt się tym miejscem nie interesuje? Nie prowadzi wykopalisk? Nie bada?

HS: Kiedy w 1875 r. pierwsze karmelitanki przyjechały z Francji do Betlejem, najpierw poszły do bazyliki Narodzenia, pomodliły się tam, a potem stanęły na placu Żłóbka, centralnym placu Betlejem. Wśród nich była siostra Maria Baouardy, tak zwana Mała Arabka, dziś już św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. Była Palestynką z urodzenia i wizjonerką. Do Francji trafiła jako służąca, tam wstąpiła do Karmelu – i cały czas marzyła, żeby wrócić do rodzinnej ziemi i żeby tam powstał Karmel. Kiedy wraz z siostrami i Bertą Dartigaux, belgijską hrabianką, która chciała finansować całe dzieło, stanęły przez bazyliką, Mała Arabka nie wiedziała jeszcze, że wzgórze, na które patrzą, uchodzi za wzgórze Dawidowe. Ale wtedy właśnie usłyszała głos, mówiący: „Na kolebce ojca mojego Dawida zbudujesz mi dom”. 

MB: Kupiły ziemię, dowiadując się przy okazji od poprzednich właścicieli, jaka jest jego historia. To musiało działać na wyobraźnię – trudno uznać, że to kawałek ziemi jak każdy inny. 

HS: Zaczęły budować i wyraźnie były historią zainspirowane. Autorką całego projektu była Mała Arabka. Miałem w ręku jej szkice, kiedy bardzo prościutko próbowała narysować, jak powinien on wyglądać. Przede wszystkim miał być okrągły, w kształcie walca. 

MB: „Wieżo Dawidowa”?

HS: Myślę, że tak – znała już historię miejsca, trudno było więc uniknąć takich skojarzeń. Budowla jest piękna, piętrowa. Oczywiście to Karmel, więc nie można go zwiedzać, ale moja siostra jako przeorysza potraktowała mnie jako tego, kto może utrwalić pamięć o tym miejscu, zrobić zdjęcia – i wpuściła do środka. Całość jest urokliwa, siostry w środku mają dziedziniec, a obok klasztoru duży ogród. Tylko cele są dziwne, bo z racji kształtu budowli nigdzie nie ma kątów prostych, zewnętrze ściany są okrągłe. Siostra mówi, że to jest straszny pomysł.

MB: Nie dziwię się. Nawet jak oglądam takie pomieszczenia w telewizji, czuję jakiś niepokój. Nie wiem, czy nasz mózg jest przygotowany na życie w takiej przestrzeni. Nie chciałabym w czymś takim mieszkać. 

HS: Moja siostra mówiła to samo, że to jest dla nich trudne, żeby tam żyć. Ale tu nawet sama historia budowy jest ciekawa. Mała Arabka dyktowała mnóstwo listów, sporo z nich się zachowało – choćby o tym, jakim problemem było usuwanie kamieni z terenu budowy. Przeorem w bazylice Narodzenia był wtedy franciszkanin z Polski. Mała Arabka kontaktowała się z robotnikami na budowie, bo znała język, ale to on był kierownikiem. I bardzo często się z tym przeorem kłócili, nie mogła się z nim dogadać. W końcu Karmel stanął, a ona krótko potem umarła. Pochowali ją tam, na miejscu, bo umierała w opinii świętości. Beatyfikował ją Jan Paweł II w samej bazylice św. Piotra w 1983 r. – byłem wtedy w Rzymie, ale nie poszedłem na beatyfikację, bo nie miałem wtedy jeszcze pojęcia, kim jest Mała Arabka… Potem papież Franciszek ją kanonizował i teraz jest ona jedną z dwóch świętych palestyńskich. 

MB: Dla chrześcijan w Palestynie to musi być ważne miejsce. 

HS: To były dla mnie najbardziej wzruszające sceny, kiedy widziałem tam pielgrzymki nie Polaków czy Niemców, ale właśnie Palestyńczyków. Oni od razu prosili, żeby przynieść biały karmelitański płaszcz Małej Arabki. Przeorysza go wtedy przynosiła i każdego z nich tym płaszczem okrywała, podczas gdy oni odmawiali modlitwy albo śpiewali. Byłem też świadkiem sceny, kiedy diakon katolicki, Jordańczyk, opowiadał o Małej Arabce dzieciom z ewangelickiej szkoły, w zdecydowanej większości muzułmanom. 

MB: Palestyńczycy przychodzą tam z pobożności i pewnie jakiegoś patriotyzmu. A inni? Jest tam co zobaczyć?

HS: Niezależnie od narodowości klasztor, który jest jednocześnie sanktuarium Małej Arabki, zawsze warto zobaczyć. Jeśli siostry wpuszczą do środka, można zobaczyć małe muzeum i kościół, który jest przepiękny, przypomina wnętrze ozdobnej szkatułki. Najbardziej przykuwa wzrok to, co oni nazywają witrażami, a co jest po prostu XIX-wiecznymi malunkami na szkle, pełniącymi funkcję witraży. Otaczają one cały kościół. Wszystkie opowiadają życie św. Józefa, patrona kościoła. Na jednym jest na przykład scena opisana w apokryficznej Ewangelii Narodzin Maryi. Arcykapłan w przepięknych szatach, a przed nim kilkunastu młodych chłopaków, trzymających w dłoni laski. Laska jednego z nich rozkwita. To św. Józef. Dziewczyna, która w Świątyni posługiwała i tkała zasłonę świątynną, miała być wydana za mąż właśnie za tego, czyja laska zakwitnie, żeby wypełniło się proroctwo Izajasza o tym, że „wyrośnie różdżka z pnia Jessego”. Widać nawet, jak jeden z młodzieńców wściekły łamie swoją suchą laskę na kolanie. W innym miejscu pokazana jest śmierć św. Józefa. Na końcu jest scena z papieżem Piusem IX, który klęczy przed Józefem, zabieranym, a właściwie pchanym przez aniołów do nieba. Zawsze bardzo lubiłem ten kościół i to nie tylko dlatego, że to było jedyne miejsce, w którym zawsze było chłodno. 

MB: Ja jednak do Dawida wrócę. Nie jest w żaden sposób upamiętniony w Betlejem? Żadnego innego miejsca nie pokazuje się jako jego? To aż dziwne, że w rodzinnym miejscu zaginął ślad po tak ważnym królu. 

HS: Żadnych innych miejsc jemu przypisywanych nie spotkałem – i to może wskazywać na to, że opowieść o historii wzgórza pod Karmelem jest autentyczna. Tyle że siostry jednak niespecjalnie są zainteresowane nagłaśnianiem tej historii. Trzeba pamiętać, że tam nieustannie trwa konflikt. Jeśli przy następnym zamieszaniu wojennym Betlejem przejdzie pod władzę Izraela, miejsce Dawidowe mogłoby być przejęte przez państwo na przykład jako mauzoleum narodowe. 

MB: Ta obawa brzmi logicznie…

HS: Mnie średnio przekonuje. To jest przecież ważne miejsce dla świadomości chrześcijańskiej – tam ma swój początek wielka historia protoplastów Jezusa i, nie bójmy się tego powiedzieć, historia zbawienia. Dlatego jeśli ktoś jedzie do Betlejem, warto żeby stanął też w tamtym nie do końca odkrytym miejscu Dawidowym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki