Logo Przewdonik Katolicki

Parafia do reformy?

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Piotr Łysakowski

Życie trzeba jakoś organizować, aby nie było anarchii. Dlatego tworzymy instytucje, zasady, procedury. Nie możemy jednak zapominać, że one czemuś służą. I to, czemu służą, jest zawsze sprawą pierwszorzędną.

Przed trzema laty proboszcz parafii, w której mieszkam, zaprosił na Mszę św. małżeństwa, które na przestrzeni ostatnich lat zawarły związek małżeński w kościele na poznańskich Jeżycach. Przy tej okazji zaproponował im regularne spotkania. Miał to być zalążek dla duszpasterstwa młodych małżeństw. Początek był całkiem obiecujący. Zjawiło się kilka par. Proboszcz wraz z wikariuszem zaplanowali cykl rozmaitych spotkań. Kiedy po jakimś czasie zapytałem, jak duszpasterstwo się rozwija, proboszcz ze smutkiem stwierdził: niestety, połowa małżeństw już się wyprowadziła. Mobilność jest bardzo duża, a to utrudnia tworzenie czegoś stałego. W gruncie rzeczy rodzi się pytanie o kształt duszpasterstwa parafialnego w ogóle. A jeśli weźmiemy pod uwagę ogólnospołeczne tendencje: spadek liczby uczestników niedzielnej Mszy św., spadek powołań kapłańskich, wzrost negatywnych ocen instytucji Kościoła, postępująca sekularyzacja, zmiany, jakie w religijności wywołała albo uwidoczniła pandemia, trudno nie zapytać o przyszłość parafii w ogóle.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że mieszkamy na terenie jakiejś parafii. Być może trudno nam sobie dzisiaj wyobrazić inną organizację życia kościelnego, a jednak widzimy, że refleksja nad tym nie jest już tylko czysto abstrakcyjna. W niektórych miejscach biskupi podejmują trudną decyzję o łączeniu parafii. W australijskim Melbourne biskup podjął próbę zupełnie nowego spojrzenia na funkcjonowanie parafii i zaproponował utworzenie z nich misji ewangelizacyjnych.
Zmieniającej się rzeczywistości społeczno-religijnej i próbie odpowiedzi na pytanie o kształt życia duszpasterskiego na przykładzie inicjatywy z Melbourne przyglądają się Monika Białkowska (s. 14) i Remigiusz T. Ciesielski (s. 18). Myślę, że oba artykuły mogą być dla wszystkich dobrą inspiracją. W życiu parafialnym widzimy się bowiem nieraz po dwóch stronach barykady: z jednej strony duchowni, którzy zarządzają, sprawdzają, wymagają, z drugiej wierni świeccy, którzy są zarządzani i weryfikowani. Postrzegamy nieraz parafię jak punkt usługowy, w którym świadczy się usługi z zakresu duchowości. Nie brakuje w tym, z jednej i drugiej strony, wzajemnych roszczeń. Czasem wynika to z braku dobrej woli, czasem z wygody, a czasem z tego, że taka a nie inna organizacja wymusza na nas przyjęcie określonych ról. Życie trzeba jakoś organizować, aby nie było anarchii. Dlatego tworzymy instytucje, zasady, procedury. Nie możemy jednak zapominać, że one czemuś służą. I to, czemu służą, jest zawsze sprawą pierwszorzędną. Stąd w pierwszej kolejności warto mieć dla siebie wzajemnie wyrozumiałość.
A obok wyrozumiałości cenna będzie też roztropność. Poszukiwanie nowych rozwiązań nie musi oznaczać zmiany wszystkiego. W gruncie rzeczy chodzi raczej o to, by ze spokojem przyglądać się rzeczywistości wokół nas i, wzywając Ducha Świętego, szukać takich rozwiązań, które pomogą zachować to, co istotne, choć być może w inny sposób. Warto w tym poszukiwaniu zobaczyć siebie nawzajem, bo jakkolwiek zorganizujemy nasze życie społeczno-religijne, chodzi w nim ostatecznie o wzajemne wspieranie się w dążeniu do zbawienia. Wydaje się, że temu służy właśnie inicjatywa biskupa w Melbourne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki