Wieloletnia pracownica Uniwersytetu Śląskiego, prof. Ewa Budzyńska, złożyła wypowiedzenie z pracy i przechodzi na emeryturę, gdyż czuje się ograniczona w wolności słowa przez studentów. Ponad połowa grupy złożyła na nią skargę do rektora, gdyż na wykładzie mówiła negatywnie o aborcji, za wartość uznała rodzinę opartą na małżeństwie kobiety i mężczyzny a jej język był za bardzo katolicki. Czy na polskich uczelniach istnieje nieformalna cenzura?
– Nie znam dokładnej treści wykładu, a miał on chyba miejsce w marcu 2019 r., w ramach przedmiotu: „Międzypokoleniowe więzi w rodzinach światowych”. Wykładowca przedstawił swoje poglądy oparte na wybranych pracach naukowych. Sam fakt, że oburzyły one kilkunastu studentów, którzy złożyli pisemną skargę do rektora (jej treść także jest mi nieznana) świadczy, że na razie cenzury nie ma. W tym wypadku to rektor musiał polecić rzecznikowi dyscyplinarnemu wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Rzecznik dyscyplinarny UŚ złożył do Komisji Dyscyplinarnej wniosek o ukaranie profesor naganą, więc zarzut nietolerancji i homofobii uznał za słuszny. Na ile rzecznicy dyscyplinarni są obiektywni w takich sytuacjach? I jakie są ich kompetencje?
– Większość rzeczników dyscyplinarnych jest prawnikami. Wiadomo, że każdy adwokat znajdzie usprawiedliwienie dla bronionego klienta, zaś większość prokuratorów znajdzie przepis, aby oskarżyć. Podobnie rzecznicy: są tacy, którzy bezkrytycznie oskarżają albo uniewinniają bez względu na fakty, jak i tacy, co obiektywnie oceniają fakty i postępki. Tych ostatnich jest znacznie mniej.
Jak wygląda takie postępowanie?
– Rzecznik prowadzi postępowanie wyjaśniające na podstawie kodeksu postępowania karnego, podobnie jak prokurator. Może wzywać świadków i powoływać biegłych oraz powinien brać pod uwagę kodeks etyki akademickiej. Może mieć zupełnie wolną rękę w swoim postępowaniu, jak i działać dokładnie według sugestii rektora uczelni. Wszystko opiera się na ludziach, ich rzetelności, wiedzy i kulturze.
To nie są stanowiska w uczelni, które cieszą się popularnością. Z reguły zajmują je osoby, które zaprasza rektor, stąd od osobowości tego ostatniego zależy, kim jest i jak będzie działał rzecznik dyscyplinarny. Podobnie jest z członkami uczelnianych komisji dyscyplinarnych. Z doświadczenia wiem, że można manipulować zarówno rzecznikiem, jak i komisją dyscyplinarną. Rozprawa dyscyplinarna jest jawna dla pracowników, a wniosek dyscyplinarny liczy około 30 stron. Stąd w przypadku prof. Ewy Budzyńskiej 31 stycznia 2020 r. sala posiedzeń Komisji Dyscyplinarnej na Uniwersytecie Śląskim powinna być pełna.
Od ponad 20 lat walczy Pan z oszustwami w nauce. Jak ocenia Pan procedury chroniące dyskurs naukowy przed nadużyciami ze strony różnej maści ideologów?
– Spędziłem wiele lat w USA, gdzie realnie jest znaczna wolność wypowiedzi, szczególnie tej akademickiej. Osobiście jestem przeciwko wszelkim ograniczeniom dyskursu naukowego i jakiemukolwiek „nadzorowi poprawności politycznej” na terenie akademickim. Zdarza się czasami nadużycie wolności słowa, bądź nierozważne „zagalopowanie się” ze słowami, ale w takim przypadku powinna wystarczyć rozmowa z dziekanem (lub wyjątkowo z rektorem). W mojej opinii nie ma tutaj miejsca na działania rzecznika dyscyplinarnego i postępowania dyscyplinarne.
Poza terenem uczelni naukowcy czasami wypowiadają się publicznie. Niekiedy się sami mocno kompromitują lub dyskutują „zapalnie” – to także w zdecydowanej większości wypadków powinno być poza zasięgiem działań rzecznika dyscyplinarnego. Wszelkie przepisy mające „chronić dyskurs naukowy” wcześniej czy później taką dyskusję upośledzają i powodują zanik krytyki naukowej. A wtedy nie ma jak prostować błędów naukowych.
Marek Wroński
Doktor habilitowany nauk medycznych. Anestezjolog, profesor na Wydziale Medycznym PWSZ w Kaliszu. W latach 1989–2007 pracował naukowo w Nowym Jorku. Od lat zajmuje się tropieniem patologii w nauce (był m.in. rzecznikiem rzetelności naukowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i członkiem Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego). Od 2002 r. w miesięczniku „Forum Akademickie” prowadzi cykl „Z Archiwum Nieuczciwości Naukowej”