Logo Przewdonik Katolicki

Serial Mesjasz

Szymon Bojdo
fot. Materiały Prasowe

Mesjasz nie jest opowieścią religijną czy teologiczną. To serial opisujący z jednej strony polityczne napięcie między Wschodem a Zachodem, a z drugiej siłę manipulacji religijnej.

Już sama zapowiedź platformy Netflix, że powstaje serial o pojawieniu się mesjasza w naszych czasach, wywołał burzę. Z jednej strony, oglądając tylko zapowiedź, wierzący osądzili, że może on obrażać ich uczucia religijne. Problem mieli zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie. Królewska Komisja Filmowa w Jordanii (wiele scen było tam kręconych), która najpierw udzieliła twórcom wsparcia w postaci m.in. ulg podatkowych, tuż po premierze zaapelowała do platformy o wycofanie filmu, bo wyśmiewa on islam, a wyznaje go większość mieszkańców tego kraju. Twórcy z kolei bronili się, że seria oparta jest w zupełności na fikcji, poza tym każda produkcja jest dokładnie opisana i odbiorcy wiedzą, czego się spodziewać. Po obejrzeniu pierwszych 10 odcinków ostrożnie bronił go jezuita o. Grzegorz Kramer: „We mnie [serial – przyp. SB] zostawił pozytywne wrażenie, ale rozumiem tych, których mógł jakoś dotknąć negatywnie (pod warunkiem że widzieli). Trzeba pod wpływem tego filmu zadać sobie parę pytań o swoją wiarę, a to może być bolesne”. Zgadzam się z o. Grzegorzem, że najlepiej wypowiadać się o utworach po ich dokładnym przeanalizowaniu, jednak jedno jest pewne i to mój pierwszy zarzut do tej produkcji – wykorzystuje ona wiele sztuczek (po raz kolejny na tej serialowej platformie), które mają przyciągnąć rzesze nowych użytkowników, już choćby z samego faktu kontrowersji.
 
Kim on jest?
Akcja Mesjasza rozpoczyna się w Syrii, od lat targanej wojną domową, gdy do bram Damaszku docierają oddziały ISIS, które chcą zdobyć miasto. Wśród spanikowanej ludności pojawia się długowłosy mężczyzna o śniadej cerze, wzywający do wiary w ocalenie. I mniej więcej w tym momencie burza piaskowa powstrzymuje szturm. „Al-Masih”, jak zaczynają go nazywać, zbiera rzesze zwolenników i wyprowadza ich setki z miasta na pustynię, doprowadzając do granicy z Izraelem. Tam zatrzymują je izraelskie wojska i rozpoczyna się pat: nie chcą wpuścić, a wracać nie ma do czego. Ludzie ufają jednak nowemu prorokowi, można też zauważyć, że kilku z nich wybiera on na swoich współpracowników. Pewnej nocy oznajmia jednemu z nich, że musi odejść, a następnie pojawia się w Jerozolimie. Mamy jednak XXI wiek, wiadomości roznoszą się dzięki mediom społecznościowym w lot i na schodach meczetu Omara płomienną mowę Al-Masiha transmitują już dziesiątki komórek, a pojawienie się oddziałów izraelskiej policji doprowadza do rozruchów. Bo rzecz jasna – wywiad zaczyna interesować się nowym wichrzycielem już od jego działalności w Damaszku, a od teraz będzie podążał za nim krok w krok. I będzie to robić nie tylko Mosad, ale oczywiście mające uważne oko na ten region CIA. W kolejnych odcinkach problem będą mieli jednak u siebie, bo tajemniczy prorok pojawia się nagle w USA, i to w samym środku tornada w Teksasie – które jak już się Państwo domyślają – cudownie zatrzymuje, tuż przed domem i kościołem, pastora baptystycznego, który dopiero co przeżył załamanie nerwowe i zaczął tracić wiarę. Znów za pomocą postów, zdjęć i filmów wiadomość roznosi się po całych Stanach i do małej mieściny w Teksasie zjeżdża mnóstwo dziennikarzy i nowych wyznawców, rozpoczynając gwałtowną obsesję religijną. Dalej wydarzenia rozgrywają się lawinowo: tłumy oczekują spotkania z domniemanym mesjaszem, który uporczywie się ukrywa, by wreszcie za pomocą pastora oznajmić, że trzeba ruszyć w drogę i można podążyć za nim. Tego służby wywiadowcze nie mogą już znieść, ale też pole manewru nie jest duże, bo formalnie Masih nie popełnia przestępstwa. Uparta agentka CIA szuka jednak dowodów na to, że przybysz jest oszustem i wszystkie jego działania są sfingowane, choćby przez Rosję, która miała by interes we wprowadzaniu zamętu w USA. Nowy prorok działa bardzo tajemniczo, nie mówi wprost o sobie, nie wyjaśnia, kim jest i po co przyjechał, choć mnóstwo ludzi usiłuje mu zadać to pytanie. Ostatecznie i to zgromadzenie pozostawi po spektakularnym przeprowadzeniu go przez Stany. Ciekawym zabiegiem w tym serialu jest pokazywanie równoległej akcji na Bliskim Wschodzie, gdzie porzuceni przez „mesjasza” radykalizują się, a niektórzy wciąż wierzą w jego powrót. Nie sposób opisać ze szczegółami całej akcji, bo też ze względu na napięcie odebrałbym Państwu przyjemność oglądania, gdyby jednak chcieli się Państwo z nią zapoznać. Jedno mogę napisać – USA w końcu znajdzie sposób na problematycznego proroka, ale Netflix też odnajdzie trick, by jednak kontynuować kasową produkcję.
 
Mesjasz w czasach social mediów
We wszystkich zapowiedziach serialu zaznaczano, że jest to opowieść o tym, jak rozwija się wiara w czasach mediów społecznościowych. Jest to moim zdaniem bzdura, chyba że twórcy mylą wiarę z religijnymi uniesieniami. Te wywołać jest bardzo łatwo, szczególnie w czasach zamętu wywołanego czy to wojną, jak na Wschodzie, czy konsumpcyjną pustką, jak na Zachodzie. Wtedy wystarczy, że pojawi się ktoś, kto ma spójną wizję świata i potrafi przekonać, że poprowadzi ona do szczęścia. Bardziej więc niż bolesne pytania o wiarę, o których pisał o. Kramer, zadawałem sobie pytania o kondycję naszych społeczeństw. Przypominałem sobie też popularny kilkanaście miesięcy temu dokument Bardzo dziki kraj, o działalności sławnego niegdyś Osho, hinduskiego guru, który w USA rozkręcił nie tylko silnie sekciarską strukturę religijną, ale też dobrze prosperujący biznes. Gdy tożsamość ludzi jest zagrożona, mechanizmy psychologii tłumu działają mocniej i samozwańczych zbawców pojawia się więcej. To także opowieść o władzy, a raczej rządzeniu, bo zawsze pozostaje pytanie, co mają zrobić politycy, gdy przychodzi ktoś, kto zapowiada zmianę porządku świata i gromadzi wielu uczestników? Wywołuje to często zamieszki i niepokoje, nie wspominając o możliwości pozbawienia ich wpływu nad ludźmi. Analizy polityczne są jednak w serialu proste jak konstrukcja cepa: Europa i USA wyznaczyli kiedyś na Bliskim Wschodzie swój porządek, co wywołało trwający do dziś chaos w regionie, z kolei mieszkańcy Bliskiego Wschodu zaczęli się radykalizować i tworzyli siatki terrorystyczne na świecie, co musiało spotkać się z odpowiedzią USA i Europy i tak koło się nieustannie zamyka. Dosyć mylące w serialu jest także pomieszanie wątków religijnych: i z chrześcijaństwa, i z islamu, i judaizmu, „prorok” mówi właściwie to, co wygodne w danej sytuacji, raz podając się za prawowitego muzułmanina, raz z kolei naśladując niemal działania Jezusa. I tu pojawia się jedyne religijne przesłanie, które bym odczytywał w tej produkcji. Tym przesłaniem są kołaczące mi w głowie przez wszystkie 10 odcinków cztery wersy z Ewangelii wg św. Mateusza: „Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą. Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec![…] Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą” (Mt 26, 4b–6.11). Bo całe szczęście Paruzja, czyli prawdziwe powtórne przyjście Mesjasza na ziemię, przerośnie nasze wyobrażenia i wcale nie będzie tak sensacyjna jak w filmie. Bo gdy wypełni się nasza wiara, czy będą kogoś obchodzić sensacje?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki