Pamiętam Mszę, podczas której nie udzieliłem nikomu Komunii św. I nie dlatego, że nikt do niej nie podszedł, ale dlatego, że jej nie miałem. Jak w Polsce bywa, nie konsekrowałem Chleba Eucharystycznego dla wiernych uczestniczących we Mszy św., ale miałem jej udzielić ze Świętego Zapasu, który przechowywany jest w tabernakulum. Niestety, klucz do tabernakulum chwilowo zaginął. Zapasowego nie było. „Dokonsekrowanie” też nie wchodziło w rachubę. Czy dla uczestniczących w niej była to Msza św. nieważna albo mniej wartościowa?
Eucharystyczny głód
Przypomniałem sobie o tym wydarzeniu, ponieważ coraz częściej słyszę pytanie o sens przychodzenia na Mszę, skoro nie można przystąpić do Komunii św. A tych, którzy nie mogą, jest coraz więcej. Kiedy było już jasne, że klucza na razie nie będzie i nie było sensu dalej czekać, stanąłem przy ambonie i wygłosiłem stworzoną ad hoc krótką konferencję o głodzie eucharystycznym. Czy wiemy, jak to jest, gdy nie można przystąpić do Komunii św., gdy jest się jej pozbawionym przez miesiące i lata? Gdy głodu eucharystycznego nie da się zaspokoić? Powody mogą być różne. Najczęściej to przeszkoda natury sakramentalnej, czyli niemożność uzyskania rozgrzeszenia z powodu trwania w grzechu. Ale przecież są takie grzechy, z których da się wyspowiadać. Spytałem, czy pamiętają, ile razy nie przystąpili do Komunii, choć była – mówiąc wprost – w zasięgu ręki. I czy dzisiaj – kiedy nie mogą do niej przystąpić – nie żałują tych zmarnowanych okazji. I zachęciłem ich do Komunii duchowej. W tym momencie uświadomiłem sobie, że wśród obecnych są także tacy, którzy nawet do Komunii duchowej przystąpić nie mogą. Co im zostaje? Czy tylko Komunia pragnienia, votum Eucharistiae?
Sakramentalnie i duchowo
Teologowie skłaniają się do przekonania, że ten, kto nie może przystąpić do Komunii sakramentalnej, nie może także skorzystać z dóbr, jakie daje Komunia duchowa. Grzech ciężki jest przecież zerwaniem wspólnoty z Bogiem i uniemożliwia wszelką Komunię: tę duchową i tę sakramentalną. Podstawą takiej wykładni jest nauka Soboru Trydenckiego, który rozróżnia Komunię sakramentalną, oznaczającą faktyczne przyjęcie konsekrowanej Hostii, oraz Komunię duchową, która jest dokonującym się przez wiarę i miłość zjednoczeniem z Chrystusem. Aby jednak mieć udział w Komunii duchowej, przystąpienie do Komunii sakramentalnej nie jest konieczne. Niezbędny jest stan łaski. Z drugiej strony, Komunia sakramentalna – a więc przyjęcie Ciała Pańskiego – bez równoczesnego stanu łaski, czyli Komunii duchowej, prowadzi do świętokradztwa. Ideałem jest przyjmowanie Komunii sakramentalnie i duchowo, ale oba te sposoby są możliwe jedynie przy właściwej dyspozycji przyjmującego, czyli w stanie łaski uświęcającej, której nie niszczy grzech powszedni. Ojcowie zebrani w Trydencie zachęcali: „Święty sobór życzyłby sobie, aby wierni obecni na każdej Mszy przyjmowali Komunię nie tylko duchowym pragnieniem, ale także sakramentalnym przyjęciem Eucharystii, a dzięki temu przypadł im obfitszy owoc Najświętszej ofiary”. Dzisiaj może to sformułowanie nieco dziwić, ale przez wiele wieków pokutowało przekonanie o niekonieczności przystępowania do Komunii sakramentalnej. Doszło do tego, że manducatio per visum (spożywanie oczami) miało tę samą wartość co manducatio per gustum (spożywanie ustami, dosłownie – smakiem). Nie można Komunii duchowej sprowadzać do patrzenia na Hostię, ale trzeba pamiętać, że praktyka „duchowego komunikowania” ma wciąż swoją wartość. Ten, kto nie może uczestniczyć we Mszy św., a jest w stanie łaski, może i powinien korzystać z dóbr Komunii duchowej.
Pragnienie Eucharystii
A co dla tych, co nie mogą przystąpić nawet do Komunii duchowej? Zamieszanie terminologiczne, które obecne jest w teologii Eucharystii, nie ułatwia odpowiedzi. Papież Benedykt XVI w Sacramentum caritatis zachęcał tych, którzy nie mogą przystąpić do Komunii św., a uczestniczą w liturgii: „W tej sytuacji dobrze jest żywić pragnienie pełnego zjednoczenia z Chrystusem za pomocą, na przykład, praktyki Komunii duchowej, przypomnianej przez Jana Pawła II i polecanej przez świętych mistrzów życia duchowego”. Wydaje się jednak, że papież zamiennie użył dwóch terminów, które odnoszą się jednak do dwóch różnych sytuacji. Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii pisał, że „warto pielęgnować w duszy stałe pragnienie sakramentu Eucharystii”. I zaraz dodaje: „Tak narodziła się praktyka «Komunii duchowej»”.
Owszem, Komunia duchowa wywodzi się z pragnienia Eucharystii, ale nie jest jednak tym samym. Pragnienie Eucharystii jest dostępne wszystkim – nawet początkującym w wierze czy katechumenom, którzy zostali już pouczeni o wartości Eucharystii, ale nie są jeszcze w pełni gotowi na jej przyjęcie. Pragnienie Komunii – to chyba poprawniejsze wyrażenie niż „Komunia pragnienia” – dostępne jest także tym, którzy z powodu kondycji sakramentalnej nie mogą do niej przystąpić. Pragnąć Eucharystii może i powinien każdy wierzący. Niestety, czasami jest to jedyna forma eucharystycznej pobożności w kontekście liturgii.
Pełne, pełniejsze, doskonalsze
Dobrze jest jednak pamiętać, że Msza nie sprowadza się do Komunii św. Papież Benedykt XVI przypomina: „Nawet wtedy, kiedy nie jest możliwe przystąpienie do sakramentalnej Komunii, uczestnictwo we Mszy św. pozostaje konieczne, ważne, znaczące i owocne”. Dobrze jest sobie przypomnieć te słowa. Ten, który nie może przystąpić do Komunii św., nie jest zupełnie pozbawiony łaski, która z niej wypływa. Co, więcej, ten, który nie przyjmuje Komunii, rzeczywiście bierze udział we Mszy św. I choć jego uczestnictwo we Mszy jako uczcie jest de facto niemożliwe, to wciąż uczestniczy w Mszy jako ofierze i we Mszy jako pamiątce. Mówiąc inaczej, łączy swoje życie z ofiarą Jezusa Chrystusa, która jest wspominana i uobecniana na ołtarzu. Misteria zbawienia się dzieją i on w nich bierze udział.
Trudno jest stopniować doskonałość. Benedykt XVI pisał: „pełne uczestnictwo w Eucharystii występuje wtedy, kiedy osobiście przystępuje się do ołtarza, aby przyjąć Komunię św.”. Trudno jest stopniować doskonałość i pełnię. Przypomnijmy jednak, że kilka dziesięcioleci wcześniej papież Pius XII w encyklice Mediator Dei przypominał, że błądzą ci, którzy „ze wspólnie przyjętej Komunii św. czynią punkt szczytowy całego nabożeństwa”. Ten sam papież jednak zachęcał do codziennego uczestnictwa we Mszy św., także poprzez Komunię sakramentalną, i to z darów konsekrowanych na danej Mszy św.!
Nieżyjący już ks. Bogusław Nadolski – idąc za nauczaniem papieży i Soboru Watykańskiego II – rozróżniał udział pełny, pełniejszy i doskonały. Udział pełniejszy łączyłby się z przyjęciem Komunii św., doskonały – z przyjęciem Eucharystii z darów konsekrowanych na danej Mszy, a udział pełny – z samą aktywną duchowo obecnością. Dość przypomnieć, że przykazanie kościelne zobowiązuje do coniedzielnego uczestnictwa we Mszy św., a nie do coniedzielnej Komunii.
Komunia w Słowie
Jest jeszcze jeden aspekt, który należy tutaj podnieść. Mszy św. nie wyczerpuje ani Komunia św., ani nawet sama liturgia eucharystyczna. Jest jeszcze liturgia słowa, która nie jest – jak to dawniej nazywano – „Mszą katechumenów”, wstępem do Mszy św., częścią, którą można by zignorować i pominąć. Soborowa nauka o dwóch stołach: Słowa Bożego i Eucharystii, pozwala na stwierdzenie, że Msza św. „dzieje się” już od jej samego początku, a wierny uczestniczy w łasce sakramentu już w trakcie liturgii słowa. Nigdy dość przypominania nauki soborowej mówiącej, że Chrystus jest „obecny w swoim Słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, wówczas On sam mówi”. Komunikujemy nie tylko w Jego Ciele, ale i w Jego Słowie. Św. Ambroży nauczał: „Chleb, który Jezus dzieli jest – według tajemnicy – słowem Boga. Podczas gdy ten chleb jest rozdzielany, rozmnaża się. Jezus dał swoje słowa jak chleb”, a św. Hieronim doda: „Gdy Pan mówi, by spożywać Jego ciało i pić Jego krew, może to być rozumiane w kontekście tajemnicy Eucharystii. Tymczasem Jego prawdziwe ciało i Jego prawdziwa krew to są także słowa Pisma i Jego nauka”.
O ile co do obecności Chrystusa w czytanym na liturgii słowie nikt nie ma wątpliwości, o tyle zaczynają się one w odniesieniu do homilii. Sobór Watykański II odrzucił projekt, w którym obecność Chrystusa przypisywano nie tylko słowu czytanemu, ale także wyjaśnianemu w liturgii. Ojcowie soborowi doszli do wniosku, że to jest jednak inna obecność, inaczej definiowana i nie da się wyznaczyć jej obiektywnych kryteriów. Wiemy o tym, że nie każde wygłoszone „słowo Boże” jest Słowem Bożym. Niejako na marginesie zacytuję śp. ks. prof. Józefa Kudasiewicza, który ubolewał nad marną jakością naszych kazań i nad niedostatecznym czuwaniem Kościoła nad jakością sprawowania posługi słowa. A mawiał on, że jak ksiądz Mszę odprawia na piwie, to kuria jedzie natychmiast na sygnale, ale gdy opowiada na ambonie głupoty, to kwituje to stwierdzeniem, że on już taki jest…
Docenić homilię
A jednak Konstytucja o liturgii – dość odważnie! – definiuje homilię jako „część samej liturgii”. Inaczej mówiąc: homilia jest liturgią, jest częścią Eucharystii i partycypuje w całej dokonującej się ekonomii łaski. Pięknie o tym pisze – jak nikt dotąd! – papież Franciszek w encyklice Evangelii gaudium: „Gdy przepowiadanie urzeczywistnia się w kontekście liturgii, jest włączone jako część ofiary przekazywanej Ojcu i jako pośrednictwo łaski, którą Chrystus rozlewa w celebracji”. Tak, już w homilii składana jest ofiara uwielbienia, i już w homilii dokonuje się uświęcenie tych, którzy uczestniczą w liturgii. Nie trzeba czekać aż do przygotowania darów, do anamnezy, do konsekracji, do Komunii. Tak bardzo chciałbym – jako wykładowca homiletyki – aby tę świadomość i wiarę mieli nie tylko słuchacze, ale – najpierw! – sami kaznodzieje.
Jak przypomina Franciszek, homilia „przewyższa (…) jakąkolwiek katechezę, stanowiąc najwyższy moment dialogu Boga ze swoim ludem, poprzedzający sakramentalną Komunię”. Tak, poprzedza sakramentalną Komunię i nią nie jest, ale jest szczytowym momentem dialogu człowieka z Bogiem. I to wystarczy, by ją docenić. Myślę, że odnowa liturgii Mszy św. powinna przyjść przez odnowę przepowiadania. Trudno bowiem przystąpić do Komunii ani nawet jej pragnąć, gdy w trakcie homilii chce się wyjść z kościoła. Coraz trudniejsze może być uwierzenie w obecność Jezusowego Ciała pod postacią Chleba, kiedy wiara w Jego obecność pod postacią ludzkiego słowa staje się niemalże niemożliwa.
W roku 1958 ks. Joseph Ratzinger pisał: „Skoro sakrament będzie miejscem, gdzie Kościół będzie się zamykał i musiał zamykać na nie-Kościół, wówczas słowo pozostanie rodzajem i sposobem, którym będzie on kontynuować otwarty gest zapraszania na ucztę eucharystyczną”. Brak tego gestu będzie grzechem zaniedbania ze strony Kościoła. A od jego jakości zależeć może wiara przyszłych pokoleń.