Logo Przewdonik Katolicki

Twarz Wiaczesława Kantora

Jacek Borkowicz
fot. Magdalena Książek

Jego nazwisko zna dziś w Polsce każdy, choć jeszcze przed miesiącem nikt o nim nie słyszał. Dziś okazuje się, że Wiaczesław alias Mosze Kantor to przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydowskiego, Europejskiej Rady do spraw Tolerancji i Pojednania oraz co najmniej pół tuzina podobnych rad i kongresów, nie mówiąc już o tytułach wiceprzewodniczącego, których uzbierał jeszcze więcej. Jako biznesmen jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Do tego przedstawia się jako uczony, filantrop i mecenas sztuki. Jakim cudem to wszystko naraz mu się udaje? Wygląda na to, że Leonardo da Vinci to przy nim prostaczek.

Jeśli jednak komuś udało się uszczknąć nieco danych z jego życiorysu, może pomyśleć o innym porównaniu: do Milo Minderbindera. Ten bohater powieści Josepha Hellera Paragraf 22 dzięki smykałce do handlu dorabia się na tyłach walczącej we Włoszech armii USA, by w końcu – w imię czystego interesu – wynająć wyłudzoną od Amerykanów flotyllę powietrzną Niemcom, którzy bombardują nią amerykańskie pozycje.

Kantor, znakomicie się zapowiadający absolwent moskiewskiego Instytutu Lotnictwa, dziwnym trafem uniknął więzienia, po tym gdy z kierowanego przezeń laboratorium wypłynęły za granicę tajne dokumenty. Wyrzucony z instytutu zadekował się jako kierownik działu damskiej bielizny w jednym ze stołecznych supersamów. Wkrótce potem wypłynął jako dyrektor rosyjsko-amerykańskiego przedsiębiorstwa „Intielmas”, które pod zagadkowym szyldem „monitoringu ekologicznego” zbudowało jedną z pierwszych w Rosji sieci komputerowych. Taki był początek jego oszałamiającej kariery, której jednym z etapów była – nieudana na szczęście – próba wrogiego przejęcia tarnowskich „Azotów”. Aha, może jeszcze drobny szczegół: bez jego czułej opieki nie odbyła się chyba żadna z pierwszych oficjalnych wizyt Putina w krajach Zachodu.

I teraz Wiaczesław alias Mosze Kantor jako moralny autorytet od spraw Holokaustu zorganizował, najwyraźniej z polecenia swojego mocodawcy, konferencję, której cel był aż nadto wyraźny: osłabić wymowę obchodzonej w Polsce 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz. Służyć temu miała, faktycznie wymuszona przez organizatorów, nieobecność w Jerozolimie prezydenta Dudy. Konferencję poprzedził nadto bezprecedensowy atak na Polskę Władimira Putina.

Test sprawdzający granice uległości Zachodu na kłamstwa prezydenta Rosji nie udał się. Świat nie kupił opowiastki o Polsce, która rozpętała II wojnę światową i przyczyniła się do zagłady Żydów. Świat może nie jest nam specjalnie życzliwy, ale i on nie lubi przesady.

A jak na tym wyszedł sam Kantor? Chyba nie najlepiej. To przecież nie polityk, lecz klasyczny człowiek interesu, najsprawniej poruszający się w strefie zacienionej. Wywleczony przez Putina w krąg reflektorów świata, na kończącej spotkanie w Jerozolimie konferencji prasowej nie potrafił zachować pokerowej twarzy. Był wyraźnie zafrasowany i mętnie się tłumaczył. Zrobił swoje, więc uniknie losu Bieriezowskiego i Chodorkowskiego. Ale czy łaska Putina wynagrodzi mu prestiżowe straty, jakie poniósł w oczach reszty świata? 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki