Logo Przewdonik Katolicki

O Komendancie wciąż na nowo

Paweł Stachowiak
fot. Tomasz Gzell/PAP

Józef Piłsudski był wielki. Także dlatego, że był tragiczny. Mało kto zdaje sobie sprawę, że sam oceniał swoje życie jako przegrane. On, którego kreowano na wskrzesiciela i zbawcę Polski.

Można o nim pisać zawsze i wciąż, a on się nam pewnie nigdy nie znudzi. Józef Piłsudski pozostaje żywy w pamięci historycznej Polaków. To rzadki fenomen. Z reguły postaci z przeszłości rozmywają się we mgle, jeśli nie zapomnienia, to na pewno obojętności. Któż dziś kruszy kopie o Aleksandra Wielopolskiego lub Różę Luksemburg, o ich poglądy, ambicje i dążenia? Z Piłsudskim jest inaczej. Nie twierdzę, że powszechna jest wiedza o jego wizji polskości, koncepcjach geopolitycznych i ustrojowych. Poziom świadomości historycznej – świadomości, nie tylko wiedzy – jest niski i inny zapewne nie będzie. W wymiarze społecznym historia pozostaje raczej mitem, zbiorem utartych przekonań, często uformowanych przez praktyki polityki pamięci działań, których celem jest skonstruowanie pamięci społecznej wedle pożądanego wzorca.
Przyjrzyjmy się pamięci o „żołnierzach wyklętych” manipulowanej, upraszczanej, poddawanej współczesnym interesom politycznym. To jest wielka szkoda dla pamięci zbiorowej społeczeństwa, czyni bowiem postaci historyczne zakładnikami dzisiejszych sporów i interesów. Twierdzenie, że powstańcy warszawscy lub „wyklęci” zachowaliby się tak a nie inaczej w naszych bieżących sporach, jest albo cynicznym wykorzystywaniem autorytetu tych, których już nie możemy o zdanie zapytać, albo dowodem historycznej ignorancji. Nie wiem co gorsze.

Dla młodego pokolenia
Dlaczego snuję takie refleksje w kontekście Józefa Piłsudskiego, pamięci o nim i coraz to nowych biografii, w których autorzy starają się przybliżyć tę postać kolejnym pokoleniom? Właśnie czytam nową, pióra Macieja Gablankowskiego, wydaną pod tytułem Józef Piłsudski. Biografia przewrotna. Czytam i myślę, czy ta biografia jest potrzebna: przecież nie zawiera nowych faktów, nie stanowi żadnego przełomu w badaniach nad osobą Komendanta i jego dokonaniami. Może zatem nie warto trudzić się pisaniem o tym, co można przeczytać u Garlickiego, Jędrzejewicza, Nałęcza, Mackiewicza, Pobóg-Malinowskiego, Sulei, Urbankowskiego, etc.?
Jest jednak pytanie ważniejsze: czy raz sformułowana ocena przeszłości, nawet jeśli nie pojawią się nowe źródła i potwierdzone w nich fakty, winna podlegać powtórnej ocenie, innemu opisowi, lepiej dostosowanego do potrzeb nowego czytelnika? Jest dla mnie oczywistym, że powinna. Każde pokolenie, żyjące w zmienionych realiach, uwrażliwione na inne kwestie, zadające nowe pytania, potrzebuje opisu przeszłości, zgodnego co do faktów, ale właściwego dla jego mentalności i potrzeb. Jeśli miałoby być inaczej, to zapewne powinniśmy pozostać na poziomie pisanych w XIX w. syntez historii Polski pióra Lelewela czy Bobrzyńskiego. Oczywisty absurd: te godne szacunku pomniki naszej historiografii nie są w stanie zaspokoić potrzeb pokolenia dojrzewającego już w XXI stuleciu. Dlatego nie ulega dla mnie wątpliwości, że nowe biografie Piłsudskiego są potrzebne, nawet jeżeli nie pokazują nowych faktów i dokumentów. Najważniejszym uzasadnieniem ich sensu jest to, że odpowiadają potrzebom i wrażliwości współczesnego czytelnika, że poprzez pryzmat przeszłości pozwalają mu głębiej zrozumieć teraźniejszość.
Czy książka Macieja Gablankowskiego spełnia ten warunek? Po części. Jest zwarta, ma spójną i przemyślaną konstrukcję. Najpierw epizod – konkretny fakt, zdarzenie, kamień milowy na drodze życiowej Piłsudskiego, a później rozszerzenie perspektywy, spojrzenie na okoliczności, genezę i konsekwencje tegoż. Ta konstrukcja dobrze służy wzbudzeniu ciekawości czytelnika i ułatwia przekazanie treści trudniejszych w odbiorze. Widzimy Marszałka w różnych życiowych okolicznościach, publicznych i prywatnych, mamy szansę poznać człowieka żywego, nie postać z pomnika. Książka wyraźnie kierowana jest do współczesnego czytelnika, którego wiedza historyczna jest raczej powierzchowna, a kompetencje kulturowe różne od pokolenia jego ojców czy dziadków. Zapewne tak trzeba pisać, aby być dziś rozumianym, choć nieraz zastanawiałem się, czy niektóre terminy i fakty trzeba czytelnikowi objaśniać? Cóż, pewnie trzeba…

Czegoś jednak brakuje
I nie chodzi bynajmniej o różne usterki faktograficzne – to w ogóle nie jest pierwszorzędna sprawa w biografiach postaci historycznych. O czym autor wspomniał, co pominął – o to można się spierać bezustannie i jałowo. Ważniejszą rzeczą jest pytanie o aktualny wymiar książki, czy ma służyć tylko poznaniu minionych faktów i postaci, czy jest przejawem głębszej ambicji autora?
Józef Piłsudski należy dziś już do przestrzeni, którą zwykło się nazywać pamięcią kulturową. Nie ma już między nami świadków, którzy mogliby o nim opowiedzieć na podstawie osobistego doświadczenia, jesteśmy skazani na relacje, dokumenty, muzea, uroczystości, akademie, dzieła kultury popularnej, biografie wreszcie. To są wszystko instrumenty kształtujące naszą pamięć, a pamięć ma znaczenie dla formowania postaw wobec wszystkiego, co dzieje się wokół nas dziś, tu i teraz. Są pewne epizody w życiu postaci historycznych, choćby Józefa Piłsudskiego, które w tej współczesnej perspektywie mają szczególne znaczenie, stanowią pryzmat, poprzez który wyraźniej widać istotę konfliktów i sporów, które przeżywamy.
Spójrzmy na przykład na stosunek Piłsudskiego do demokracji: „konstituta – prostituta”, o konstytucji marcowej, „sejmowładztwo” i „partiokracja” jako zarzut wobec systemu rządów parlamentarnych, niekończąca się litania obelżywych określeń wobec posłów, rządy oparte na autorytecie we własnym obozie, a nie na mandacie demokratycznym, wreszcie Brześć, Bereza i autorytarna konstytucja kwietniowa, czyniąca z głowy państwa bezkarnego rządcę „odpowiedzialnego przed Bogiem i historią”. Żadna, pisana dla dzisiejszego czytelnika, popularna biografia Marszałka nie powinna tych kwestii traktować drugorzędnie i mało refleksyjnie. Nie jestem zwolennikiem budowania zbyt jednoznacznych analogii historycznych, ale sądzę, że wiedza o przeszłości powinna nam pomagać zrozumieć wszystko co nas otacza, dać głębszą perspektywę, niekiedy ostrzec, kiedy indziej uspokoić emocje.

„Ta burza jest zbyt wielka”
Piłsudski był wielki. Także dlatego, że był tragiczny. Mało kto zdaje sobie sprawę, że sam oceniał swoje życie jako przegrane. On, którego kreowano na wskrzesiciela i zbawcę Polski.
„Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka. Obecna Polska zdolna jest do życia tylko w jakimś wyjątkowym, złotym okresie dziejów. Ja przegrałem swoje życie. Nie udało mi się powołać do życia dużego związku federacyjnego, z którym świat musiałby się liczyć” – powiedział już w 1925 r. w rozmowie z płk. Januszem Głuchowskim.
Widział ostrzej, rozumiał więcej niż jego otoczenie, trudno się dziwić, że zalewała go gorycz. I tego mi w książce Macieja Gablankowskiego nieco zabrakło, ukazania Józefa Piłsudskiego, „ostatniego szlachcica Rzeczpospolitej”, jak nazwał go wielki poznański historyk prof. Janusz Pajewski, w sposób głębszy, ujawniający ów tragiczny rys jego osobowości i jego losów. Ale może to raczej materiał na powieść niż na popularną biografię.
Można o nim pisać zawsze i wciąż, a on się nam pewnie nigdy nie znudzi. Józef Piłsudski pozostaje żywy w pamięci historycznej Polaków. To rzadki fenomen. Z reguły postaci z przeszłości rozmywają się we mgle, jeśli nie zapomnienia, to na pewno obojętności. Któż dziś kruszy kopie o Aleksandra Wielopolskiego lub Różę Luksemburg, o ich poglądy, ambicje i dążenia? Z Piłsudskim jest inaczej. Nie twierdzę, że powszechna jest wiedza o jego wizji polskości, koncepcjach geopolitycznych i ustrojowych. Poziom świadomości historycznej – świadomości, nie tylko wiedzy – jest niski i inny zapewne nie będzie. W wymiarze społecznym historia pozostaje raczej mitem, zbiorem utartych przekonań, często uformowanych przez praktyki polityki pamięci działań, których celem jest skonstruowanie pamięci społecznej wedle pożądanego wzorca.
Przyjrzyjmy się pamięci o „żołnierzach wyklętych” manipulowanej, upraszczanej, poddawanej współczesnym interesom politycznym. To jest wielka szkoda dla pamięci zbiorowej społeczeństwa, czyni bowiem postaci historyczne zakładnikami dzisiejszych sporów i interesów. Twierdzenie, że powstańcy warszawscy lub „wyklęci” zachowaliby się tak a nie inaczej w naszych bieżących sporach, jest albo cynicznym wykorzystywaniem autorytetu tych, których już nie możemy o zdanie zapytać, albo dowodem historycznej ignorancji. Nie wiem co gorsze.

Dla młodego pokolenia
Dlaczego snuję takie refleksje w kontekście Józefa Piłsudskiego, pamięci o nim i coraz to nowych biografii, w których autorzy starają się przybliżyć tę postać kolejnym pokoleniom? Właśnie czytam nową, pióra Macieja Gablankowskiego, wydaną pod tytułem Józef Piłsudski. Biografia przewrotna. Czytam i myślę, czy ta biografia jest potrzebna: przecież nie zawiera nowych faktów, nie stanowi żadnego przełomu w badaniach nad osobą Komendanta i jego dokonaniami. Może zatem nie warto trudzić się pisaniem o tym, co można przeczytać u Garlickiego, Jędrzejewicza, Nałęcza, Mackiewicza, Pobóg-Malinowskiego, Sulei, Urbankowskiego, etc.?
Jest jednak pytanie ważniejsze: czy raz sformułowana ocena przeszłości, nawet jeśli nie pojawią się nowe źródła i potwierdzone w nich fakty, winna podlegać powtórnej ocenie, innemu opisowi, lepiej dostosowanego do potrzeb nowego czytelnika? Jest dla mnie oczywistym, że powinna. Każde pokolenie, żyjące w zmienionych realiach, uwrażliwione na inne kwestie, zadające nowe pytania, potrzebuje opisu przeszłości, zgodnego co do faktów, ale właściwego dla jego mentalności i potrzeb. Jeśli miałoby być inaczej, to zapewne powinniśmy pozostać na poziomie pisanych w XIX w. syntez historii Polski pióra Lelewela czy Bobrzyńskiego. Oczywisty absurd: te godne szacunku pomniki naszej historiografii nie są w stanie zaspokoić potrzeb pokolenia dojrzewającego już w XXI stuleciu. Dlatego nie ulega dla mnie wątpliwości, że nowe biografie Piłsudskiego są potrzebne, nawet jeżeli nie pokazują nowych faktów i dokumentów. Najważniejszym uzasadnieniem ich sensu jest to, że odpowiadają potrzebom i wrażliwości współczesnego czytelnika, że poprzez pryzmat przeszłości pozwalają mu głębiej zrozumieć teraźniejszość.
Czy książka Macieja Gablankowskiego spełnia ten warunek? Po części. Jest zwarta, ma spójną i przemyślaną konstrukcję. Najpierw epizod – konkretny fakt, zdarzenie, kamień milowy na drodze życiowej Piłsudskiego, a później rozszerzenie perspektywy, spojrzenie na okoliczności, genezę i konsekwencje tegoż. Ta konstrukcja dobrze służy wzbudzeniu ciekawości czytelnika i ułatwia przekazanie treści trudniejszych w odbiorze. Widzimy Marszałka w różnych życiowych okolicznościach, publicznych i prywatnych, mamy szansę poznać człowieka żywego, nie postać z pomnika. Książka wyraźnie kierowana jest do współczesnego czytelnika, którego wiedza historyczna jest raczej powierzchowna, a kompetencje kulturowe różne od pokolenia jego ojców czy dziadków. Zapewne tak trzeba pisać, aby być dziś rozumianym, choć nieraz zastanawiałem się, czy niektóre terminy i fakty trzeba czytelnikowi objaśniać? Cóż, pewnie trzeba…

Czegoś jednak brakuje
I nie chodzi bynajmniej o różne usterki faktograficzne – to w ogóle nie jest pierwszorzędna sprawa w biografiach postaci historycznych. O czym autor wspomniał, co pominął – o to można się spierać bezustannie i jałowo. Ważniejszą rzeczą jest pytanie o aktualny wymiar książki, czy ma służyć tylko poznaniu minionych faktów i postaci, czy jest przejawem głębszej ambicji autora?
Józef Piłsudski należy dziś już do przestrzeni, którą zwykło się nazywać pamięcią kulturową. Nie ma już między nami świadków, którzy mogliby o nim opowiedzieć na podstawie osobistego doświadczenia, jesteśmy skazani na relacje, dokumenty, muzea, uroczystości, akademie, dzieła kultury popularnej, biografie wreszcie. To są wszystko instrumenty kształtujące naszą pamięć, a pamięć ma znaczenie dla formowania postaw wobec wszystkiego, co dzieje się wokół nas dziś, tu i teraz. Są pewne epizody w życiu postaci historycznych, choćby Józefa Piłsudskiego, które w tej współczesnej perspektywie mają szczególne znaczenie, stanowią pryzmat, poprzez który wyraźniej widać istotę konfliktów i sporów, które przeżywamy.
Spójrzmy na przykład na stosunek Piłsudskiego do demokracji: „konstituta – prostituta”, o konstytucji marcowej, „sejmowładztwo” i „partiokracja” jako zarzut wobec systemu rządów parlamentarnych, niekończąca się litania obelżywych określeń wobec posłów, rządy oparte na autorytecie we własnym obozie, a nie na mandacie demokratycznym, wreszcie Brześć, Bereza i autorytarna konstytucja kwietniowa, czyniąca z głowy państwa bezkarnego rządcę „odpowiedzialnego przed Bogiem i historią”. Żadna, pisana dla dzisiejszego czytelnika, popularna biografia Marszałka nie powinna tych kwestii traktować drugorzędnie i mało refleksyjnie. Nie jestem zwolennikiem budowania zbyt jednoznacznych analogii historycznych, ale sądzę, że wiedza o przeszłości powinna nam pomagać zrozumieć wszystko co nas otacza, dać głębszą perspektywę, niekiedy ostrzec, kiedy indziej uspokoić emocje.

„Ta burza jest zbyt wielka”
Piłsudski był wielki. Także dlatego, że był tragiczny. Mało kto zdaje sobie sprawę, że sam oceniał swoje życie jako przegrane. On, którego kreowano na wskrzesiciela i zbawcę Polski.
„Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka. Obecna Polska zdolna jest do życia tylko w jakimś wyjątkowym, złotym okresie dziejów. Ja przegrałem swoje życie. Nie udało mi się powołać do życia dużego związku federacyjnego, z którym świat musiałby się liczyć” – powiedział już w 1925 r. w rozmowie z płk. Januszem Głuchowskim.
Widział ostrzej, rozumiał więcej niż jego otoczenie, trudno się dziwić, że zalewała go gorycz. I tego mi w książce Macieja Gablankowskiego nieco zabrakło, ukazania Józefa Piłsudskiego, „ostatniego szlachcica Rzeczpospolitej”, jak nazwał go wielki poznański historyk prof. Janusz Pajewski, w sposób głębszy, ujawniający ów tragiczny rys jego osobowości i jego losów. Ale może to raczej materiał na powieść niż na popularną biografię.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki