Trzeba zrobić krok wstecz. Uspokoić emocje, odetchnąć głęboko i zastanowić się, co robić. Komunikat wydany po nadzwyczajnych obradach Rady Stałej zawiera ważny apel: „Polityków i wszystkich uczestników debaty społecznej prosimy, w tym dramatycznym czasie, o dogłębne analizowanie przyczyn zaistniałej sytuacji i szukanie dróg wyjścia w duchu prawdy i dobra wspólnego, bez instrumentalizowania spraw wiary i Kościoła”.
Tak, pytanie o przyczyny to jedno z kluczowych zadań na dziś. Bez tego nie pójdziemy dalej, chyba że w odmęty społecznych niepokojów, nad którymi trudno już będzie zapanować. Sytuację trzeba ukoić, tym bardziej że ubocznym efektem ulicznych manifestacji byłaby eskalacja epidemii, z którą walka jest coraz bardziej nierówna.
Pierwszą rzeczą, która wydaje się dziś niezbędna, jest odroczenie publikacji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Nie chcę wdawać się w merytoryczną ocenę tego werdyktu (choć trzeba wspomnieć, że w świetle konstytucji nie mógł być inny) ani też dywagować, dlaczego taką decyzję podjął Trybunał po trzech latach i w takich okolicznościach. O tym wszystkim można, a nawet trzeba dyskutować, bo chodzi o ludzkie życie, ale nie w tej chwili. Bo nie wyobrażam sobie, co może się w Polsce stać, kiedy pojawi się informacja, że oto orzeczenie zostało opublikowane i właśnie wchodzi w życie.
Wracam do potrzeby „dogłębnego analizowania przyczyn”. Otóż, pytanie o to, czy Polsce służy forsowanie niesłychanie donośnych rozstrzygnięć prawnych ponad głowami obywateli, powinna postawić przed sobą partia władzy. Opozycja mogłaby zastanowić się, czy Polsce służy podgrzewanie klimatu konfliktu i podburzanie do sprzeciwu wobec władzy, bo przecież niebezpiecznie wrze cały kraj – nasz, wspólny. Liderkom Strajku Kobiet postawiłbym pytanie o to, jaką Polskę chcą zbudować zachętami do dewastowania kościołów oraz wyprowadzaniem na ulice tysięcy nastolatków pod hasłem „J**** PiS”. Z kolei tych młodych ludzi prosiłbym o refleksję, czy aby są pewni, że nie dają się wykorzystywać politycznym wyjadaczom oraz czy skandując te niewiarygodnie ordynarne hasła, nie zagłuszą w sobie wrażliwości na miłość, macierzyństwo, rodzinę (o których pięknie, jak widać, nikt z najbliższych nie był w stanie ich przekonać).
Ale przed zadaniem dogłębnej analizy przyczyn fali społecznych niepokojów stoi także Kościół instytucjonalny. Przestroga przed „instrumentalizowaniem spraw wiary i Kościoła” jest jak najbardziej zasadna. Pytanie tylko, czy nie sformułowano jej za późno i to o kilka lat, w czasie których Kościół nie nazbyt stanowczo odrzucał umizgi polityków. A ci nawet teraz nie przestają wciągać Kościoła w swoją polityczną grę, bo czymże innym są apele o jego obronę? Kościelna autorefleksja jest niezbędna. Oby po latach nie okazało się, że obecna sytuacja zapoczątkowała spektakularny spadek praktyk religijnych i największą od lat falę odwrotu młodego pokolenia od Kościoła.
Tak, musimy się zatrzymać, pomyśleć, porozmawiać. Owszem, to byłby cud. Musimy wierzyć, że jest możliwy.