Logo Przewdonik Katolicki

Więzienia umysłu

Szymon Bojdo
G.B. Piranesi, Carcere VII, Zwodzony most, akwaforta, 69 x 53,3 cm, Gabinet Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, kolekcja króla Stanisława Augusta fot. Materiały prasowe zamku Królewskiego

Zamek Królewski w Warszawie prezentuje właśnie grafiki intrygującego artysty z XVII wieku. Giovanni Baptista Piranesi inspiruje nie tylko malarzy – jego motywy zobaczymy w filmach i odnajdziemy w literaturze.

Gdy Johann Wolfgang Goethe przyjechał do Rzymu, był bardzo zawiedziony. Oglądał kolejne zabytki, a jego zawód rósł. Dotychczas poznawał je z albumów z rycinami Piranesiego, na żywo natomiast nie były one, według niemieckiego poety, tak imponujące. Czyżby włoski artysta kłamał w swoich rysunkach? Nomen omen – podkolorowywał rzeczywistość? Absolutnie nie, wydobywał on właśnie prawdę o starożytnych budowlach. Poznajmy zatem jego historię.

Architekt z Wenecji
Piranesi urodził się dokładnie 300 lat temu pod Wenecją. Jak wiemy, w owym czasie była ona republiką, choć przez brak reform już nieco podupadającą. Mimo to wciąż przyciągała artystów, którzy znajdowali w tym mieście mecenasów, oraz pierwszych podróżnych, których można by nazwać turystami. Fachu architekta uczył się Piranesi w tym właśnie mieście, podróżując jednak w celu zdobycia wykształcenia do Neapolu, Herkulanum i Pompei. To, co było przedmiotem jego zainteresowań, a więc architektura i sztuka starożytna, znajdowało się w owych czasach głównie na południu Półwyspu Apenińskiego, dlatego też jako dwudziestokilkulatek przenosi się do Wiecznego Miasta, od 1745 r. praktycznie tylko tam spędza swój żywot. Tym, czym przede wszystkim zajmuje się Piranesi jest odszukiwanie i inwentaryzacja pozostałości po zabytkach starożytności, można więc powiedzieć, że uprawiał on swego rodzaju archeologię sztuki. Wpisuje się to w artystyczne, naukowe i filozoficzne dążenia tamtego czasu, który wkraczał w okres klasycystyczny, inspirując się sztuką starożytną i poszukując jej śladów. To dzięki mrówczej pracy Piranesiego udało odtworzyć się wiele budynków czy miejsc związanych z Rzymem czasów starożytnych.
Pomyślmy jednak – jak to możliwe? Wszak nie było zdjęć, a starożytny Rzym praktycznie zabudowano – oto i zadania archeologa i artysty zarazem. Poszukiwanie wzorów sztuki starożytnej, odtwarzanie ich z tego, co pozostało, szukanie analogii, to bardzo trudne zadanie. Nasz artysta wykazywał się jednak niebywałą wyobraźnią i wiedzą, dzięki czemu mógł odtworzyć wygląd Partenonu, starożytnych term rzymskich i innych miejsc. I tu wracamy do Goethego – grafiki przedstawiające starożytne elementy architektury, tworzone przez Piranesiego znane były w całej Europie. Kupował je także nasz król Stanisław August (a syn artysty chciał nawet zostać pracownikiem jego dworu – rytownikiem). Jednak nie wszystko zostało dokładnie tak odtworzone w rzeczywistości. Jako architekt Piranesi zrealizował właściwie tylko jedną budowlę – kościół Santa Maria del Priorato (w którym jest zresztą pochowany), należący do Zakonu Maltańskiego, wraz z przylegającym doń klasztorem. W bryle, detalach widać w nim starożytne inspiracje. Artysta jednak twierdził, że miejsce architekta nie jest na budowie, a raczej zajmuje się on ideami, które później tym budowom służą. Dlatego choć tworzył głównie grafiki, podpisywał się jako architetto veneziano – architekt z Wenecji.

Zemsta artysty
Grafiki, które tworzył, powstały w wyniku zastosowania bardzo ciekawej techniki – akwaforty. Dla naszego artysty była to technika graficzna względnie nowa, bo wynaleziona w XV w. Inną nazwą tej techniki jest kwasoryt, bo na miedzianą lub cynową płytkę nakłada się nierozpuszczalny w kwasie werniks, a następnie stalową igłą wykonuje się rysunek. Płytkę zanurza się w kwasie, który trawi to, co zostało odsłonięte. Czasem proces ten powtarza się kilka razy, do uzyskania pożądanego efektu. Potem płytkę pokrywa się farbą drukarską, a obraz odbija na papierze. Zaletą tej techniki jest także fakt, że można wykonywać więcej kopii swoich dzieł i zapewne z tych odbitek znane były prace Piranesiego.
Pierwsze z nich to vedute – widoki starożytnego Rzymu. Bardzo ciekawy cykl, który właśnie możemy oglądać na Zamku Królewskim, rozpoczyna on w 1745 r. i wydaje po raz pierwszy w 1750 r., wydanie drugie datuje się na rok 1760. Mowa o Carceri d’invenzione – więzieniach wyobraźni. Seria ta składająca się z szesnastu grafik wyprzedza nieco swoją epokę, ale nie bardzo. Już za moment tworzone będą fantastyczne powieści grozy, Europę ogarnie duch romantyzmu. Przedstawiają one dziwne wnętrza, mroczne, z wielkimi sklepieniami, rzędami prowadzących donikąd schodów, groźnymi machinami, zwisającymi linami i łańcuchami. Do dziś, gdy patrzy się na te rysunki ma się wrażenie pewnego niepokoju, a równocześnie ma to swoją moc przyciągania – chce się śledzić każdy detal tych grafik, odnaleźć jakiś sens, wodzić oczyma po trasach, które stworzył artysta.
Od razu chcemy się dowiedzieć, czym zawinił Piranesi, że musiał siedzieć w tak podłym miejscu. Otóż – niczym. Nie spędził on w więzieniu ani jednego dnia, obrazy te są tylko wytworem jego wyobraźni, a także zemsty na niedoszłym mecenasie Jamesie Caulfieldzie, angielskim lordzie Charlemon, przyjacielu filozofa i konserwatysty Edmunda Burke’a oraz słynnego malarza Williama Hogartha. Złożył u Piranesiego zamówienie na duży zestaw grafik, ale nie wywiązał się z zapłaty. Włoch odpowiedział wizją klaustrofobicznych przestrzeni, schodów donikąd, labiryntów i ścian zawieszonych w próżni. I w jego czasach i do dziś stało się to bardzo inspirujące, bo oprócz niewątpliwej jakości artystycznej, grafiki te mają wielką wartość metaforyczną.

Sytuacja bez wyjścia
Co może być tym więzieniem? Umysł artysty? Jego dusza? Pól do interpretacji otwiera się bardzo wiele. „Hamlet: Dania jest więzieniem. Rozenkranc: Więc nim i świat jest także” – pamiętamy ten cytat z Hamleta, takie metaforyczne spojrzenie na życie i świat, jako źródło cierpień, z niezrozumiałym dla człowieka celem, nie było niczym nowym. Od Piranesiego i później motyw ten będzie wykorzystywany bardzo często. To trochę rewers tej pięknej i logicznej sztuki starożytnej, którą także portretował architekt z Wenecji. W „Więzieniach” jakby wszystko miało się za chwilę zawalić, a na pewno przytłoczyć nas mrokiem, zimnem kamienia, a przede wszystkim poczuciem braku wyjścia. Nikt nie jest w tych więzieniach przykuty do murów łańcuchami, jego bywalcy są raczej rzuceni właśnie w sytuację bez wyjścia. Jak w Kafkowskim Procesie – nie wiedzą, po co i jak długo będą się tam znajdować.
Carceri, podobnie jak traktaty protestujących w owym czasie przeciwko ówczesnym więzieniom, można rozumieć również w kontekście oświeceniowej walki z ciemnością, tyranią i przesądami. Nie można zapomnieć też o tym, że Piranesi na pewno znał dzieła Dantego i jego bogate opisy piekła, wrót do niego, kręgów. Dystopię, którą utrwali w grafice, tworzą jednak ludzie, nie jest ona niczym nadprzyrodzonym.
Do grafik nawiązywało wielu pisarzy. Victor Hugo poświęcił artyście wiersz pod tytułem Czarny umysł, analogie znajdziemy także w twórczości Jorge Louisa Borgesa (Biblioteka Babel) czy w Imieniu Róży Umberta Eco. Ten ostatni zresztą miał pokazać grafiki Piranesiego reżyserowi ekranizacji swojej powieści – Jeanowi-Jacquesowi Annaudowi. Można więc powiedzieć, że Wilhelm z Baskerville i Adso z Melku, gdy poruszają się po wielkiej bibliotece będącej labiryntem – poruszają się w wizjach Piranesiego. Innym filmowym przykładem będzie surrealistyczny Brazil Terrego Gilliama. Dopiero co premierę miała też książka Susan Clarke Piranesi, kolejne dzieło fantasy odnoszące się do tego artysty. Ileż z kolei inspiracji w sztuce – najbardziej podobne będą bodaj schody malowane przez holenderskiego artystę M.C. Eschera.
Mnie obrazy te kojarzą się trochę z niemożliwymi schodami Lionela Penrosa. I chyba właśnie te wewnętrzne napięcia, niepokoje, coś, od czego czasami nie da się uciec, wyrażają niezwykłe grafiki architekta z Wenecji, którego obrazy możemy zobaczyć na Zamku Królewskim.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki