Logo Przewdonik Katolicki

Czas na rachunek sumienia

Małgorzata Bilska
il. A. Robakowska/PK

Rozmowa z o. Maciejem Ziębą - teologiem, filozofem i publicysta. Działaczem opozycji antykomunistycznej w latach 70. i 80. Założycielem i dyrektorem Instytutu Tertio Millennio w Krakowie. Był dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Autorem wielu książek, m.in. Papieska ekonomia. Kościół-rynek-demokracja. Od 1998 do 2006 prowincjał polskich dominikanów

Ojciec jest jednym z sygnatariuszy „Apelu zwykłych księży”. Czytamy w nim m.in. „W imię EWANGELII powinniśmy niezwłocznie […] przeciwstawić się radykalnie nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn”. Co jest dziś największym problemem, jeśli chodzi o nierówne traktowanie?
– To cała gama problemów. Pierwszą, namacalną rzeczą, jest różnica w pensji kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach. To jaskrawa niesprawiedliwość. Po drugie, istnieje wiele stereotypów, że są pewne niemęskie czy niekobiece zajęcia. Kobiety powinny mieć wszędzie jednakowy dostęp. To nie znaczy, że wszędzie ma pracować po 50 proc. kobiet i mężczyzn. W Szwecji władze od dziesiątków lat starają się uzyskać stan 50 na 50, jeśli chodzi o liczbę inżynierów. Kobiety jednak rzadziej wybierają te studia. Jest ich około 30 proc. Ale to wolny wybór. Przymus czy kwoty nie są rozwiązaniem. Chodzi o wolny dostęp do wszelkich zawodów. 
Trochę stereotypów istnieje też w Kościele w Polsce. Kobiety są za rzadko dopuszczane do różnego typu stanowisk. Trzeba zrobić rachunek sumienia i nad tym popracować.
Kolejna rzecz, bardzo ważna, o której wiele pisze Jan Paweł II –  najtrudniejsza. Kobieta powinna być w pełni obecna w życiu społecznym, politycznym, gospodarczym i kulturowym, ale na „kobiecych prawach”, a nie na regułach, które narzucała kultura patriarchalna. I w pełni obecna w życiu rodzinnym. Mówi się, że kobieta „nie pracuje”, kiedy w domu wychowuje kilkoro dzieci. To jest niesłychanie ciężka praca, którą trzeba docenić, dowartościować. Macierzyństwo nie może być „przeszkodą w rozwoju”. Trzeba zapewnić kobietom opiekę kulturową, socjalną, ekonomiczną, psychologiczną i medyczną, żeby – przez podjęcie świadomej decyzji o macierzyństwie – nie były 
w  żaden sposób marginalizowane. To główne problemy, w największym skrócie.

Słucham wierzących, zaangażowanych we wspólnoty dziewcząt. Są przeciwko aborcji ale… czują gniew. Orzeczenie Trybunału stało się kroplą, która przelała czarę. Czują, że ich potrzeby są lekceważone, ich głos się nie liczy. Widzi Ojciec przestrzeń do dyskusji o dyskryminacji kobiet? Wielu Polaków nie wie, że pół wieku temu Kościół uznał ją za grzech.
– To nie jest temat nowy w nauczaniu Kościoła. Podejmował go też Jan Paweł II – wielowątkowo i niesłychanie mocno. Pokazał różne formy dyskryminacji kobiet w kulturze Zachodu, która i tak jest dużo mniejsza niż w Afryce, Azji czy Ameryce Łacińskiej. Tam kobieta często ma status prawie niewolnicy. To też wymaga działania. Przede wszystkim trzeba się wsłuchać w głosy kobiet. One natomiast powinny racjonalnie formułować swoje oczekiwania. Język wulgarny, agresywny; ataki na katolicyzm i przerywanie Mszy Świętych, to jest akt desperacji. Jakiegoś niewysłuchania... Więc nie będę – żadną miarą – rzucał w nie kamieniem. Tylko takie zachowanie do niczego nie prowadzi. Trzeba spokojnie formułować postulaty, a Kościół powinien się w to mocno zaangażować. Na razie widzę w Kościele „przyjazną bierność”, a to stanowczo za mało wobec wyzwań naszego czasu.

Od kilkunastu lat piszę na temat nauczania Kościoła o kobiecie – jak dotąd nikt w Kościele nie był zainteresowany równością, zwalczaniem dyskryminacji. Sobór Watykański II uznał kwestię kobiet za „znak czasu”. U nas dominują postawy skrajne, wojna podjazdowa toczy się od lat. Co z tym zrobić przy tej eskalacji konfliktu?
– To pokazuje, że reakcja ze strony Kościoła na problem nierówności jest niewystarczająca. Ból, gniew, agresja, kumulowały się i narastały. Decyzja Trybunału Konstytucyjnego w czasie pandemii COVID-19 wyzwoliła tłumione emocje i energie. Jest to dla nas kwestia do rachunku sumienia. Temat dyskryminacji kobiet powinien być podejmowany na katechezie, dużo bardziej słuchanej niż mówionej. Dzisiejsza „młodsza młodzież” czuje się niewysłuchana, więc wychodzi na ulice. Trzeba się w nią wsłuchać i reagować – odważnie i szybciej. Dla mnie mistrzem odważnego i szybkiego reagowania oraz dialogu był Jan Paweł II. Dzisiaj mamy reakcje typu trochę krytyki, trochę półuśmiechu i otulona frazesami wata słów. To jest mało wyraziste. Potrzebujemy ewangelicznej jasności i odwagi. Ciągle jeszcze nam ich brakuje.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki