Wspólnota Sant’Egidio się buntuje. Bunt dotyczy traktowania osób starszych. Wiele z nich zmarło w czasie pandemii w wyniku selektywnej opieki. Co chcecie osiągnąć?
– Chcemy refleksji nad wartością życia, która jest taka sama w przypadku wszystkich. Buntujemy się – a wraz z nami bardzo wiele ludzi w całej Europie, którzy przyłączają się do naszego apelu „Bez osób starszych nie ma przyszłości” (można go przeczytać i poprzeć na www.santegidio.org) – przeciwko selektywnej opiece zdrowotnej, według której życie osób starszych ma mniejsze znaczenie niż życie osób młodszych. W gruncie rzeczy jest to „kultura odrzucenia”, o której mówi papież Franciszek: ludzie starsi są wyrzucani poza nawias naszych społeczeństw.
Chodzi także o instytucjonalizację. W naszych społeczeństwach rozprzestrzenia się model, który uprzywilejowuje instytucje, mało zaś inwestuje w opiekę domową. Koronawirus pokazał, że domy pomocy społecznej nie są miejscami bezpiecznymi dla osób starszych: w wielu przypadkach nie ochroniły one życia ludzi, a wręcz wystawiły je na większe zagrożenie. Powinny być wyjątkiem, a nie coraz bardziej powszechną regułą.
Co było największym problemem w tym czasie? Brak odpowiedniej liczby respiratorów, brak testów, warunki w domach opieki? Na czym polegała ta selekcja?
– W naszym kraju nie doszło do dramatycznych wyborów kogo podłączyć do respiratora, ale wiemy, że w wielu krajach były takie sytuacje. W niektórych przypadkach mieszkańców domów opieki w ogóle nie transportowano do szpitali. Napisaliśmy w naszym apelu, że teza, iż krótsza oczekiwana długość życia prowadzi do „legalnego” pomniejszenia jego wartości, po ludzku i z punktu widzenia prawa jest barbarzyństwem. „Kto deprecjonuje życie najsłabszych i najwrażliwszych osób starszych, przygotowuje się na deprecjonowanie życia wszystkich”.
Mamy nadzieję, że nasz wspólny bunt pomoże zmienić filozofię opieki nad osobami starszymi tak, by wspierała ona ich pozostanie w domach. Potrzeba większego wsparcia medycznego i socjalnego dla rodzin, które opiekują się swoimi chorymi bliskimi, ale także tworzenia sieci pomocy dla starszych samotnych osób, które dobrze sobie radzą, potrzebują jedynie trochę wsparcia ze strony wolontariuszy czy sąsiadów – na tym polega program „Niech żyją starsi”, prowadzony przez Sant’Egidio np. we Włoszech. Gdy jest taka potrzeba, warto tworzyć mniejsze struktury, domy rodzinne, pozwalające połączyć skromne zasoby i przezwyciężyć samotność.
Wspólnota pomaga m.in. osobom z doświadczeniem bezdomności. Może pora zamienić „ludzie starzy” na „osoby, które doświadczają starości”? Język to nośnik wartości.
– Starość, podobnie jak bezdomność, nie jest przekleństwem. Jest etapem życia, czasem trwającym kilkadziesiąt lat. Hipotetycznie każdy z nas może doświadczyć kryzysu bezdomności, natomiast – jeśli Bóg da, starość czeka nas wszystkich. Stworzyliśmy świat, w którym panuje kult wiecznej młodości, gdzie próbuje się ukryć lub zanegować jakąkolwiek kruchość i słabość, traktując ją jako coś brzydkiego czy wstydliwego. Jest to nie tyle sprawa języka, ile naszych lęków i relacji z innymi. Trzeba znaleźć miejsce dla osób starszych w naszych społeczeństwach, wspólnotach i rodzinach, podkreślając wartość życia każdego, nawet jeśli jego życie nie jest tak aktywne czy produktywne jak życie osób młodszych i zdrowszych.
Kręcisz filmy dokumentalne na całym świecie, jesteś socjologiem. Jak duże różnice w postrzeganiu seniorów występują w różnych kulturach?
– Istnieją zjawiska negatywne, które można obserwować w niektórych społecznościach afrykańskich, takie jak oskarżenia osób starszych o czary, czyli obwinianie ich o nieszczęścia w rodzinie czy wiosce i skazywanie na banicję. Jednak w większości kultur, z którymi miałam okazję się zetknąć, czy to w Afryce, Ameryce Południowej, a tym bardziej w Azji, jest ogromny szacunek dla osób starszych i ich mądrości, wyrozumiałość wobec słabości i wdzięczność. Tego z pewnością możemy się uczyć: wdzięczności za przeszłość i za teraźniejszość. Bez niej nie ma przyszłości – bez osób starszych nie ma przyszłości.