Logo Przewdonik Katolicki

Nadzieja w bólu z Bose

o. Kasper Kaproń OFM
Enzo Bianchi, przeor wspólnoty z Bose, podczas jednego z wieczorów dyskusyjnych fot. Niccolò Caranti/Wikipedia

Enzo Bianchi to kolejny autorytet, który właśnie runął. Reakcja założonej przez niego wspólnoty niesie jednak nadzieję na święty Kościół.

Po raz pierwszy zetknąłem się ze wspólnotą monastyczną w Bose poprzez książkę. Było to w 1998 r., kilka miesięcy po moim przybyciu do Włoch. Miałem już opanowany w podstawowym zakresie język, przez co mogłem się swobodniej poruszać, ale pojawiły się naturalne trudności wynikające z przeżywanego szoku kulturowego. Za mną był już etap fascynacji nową kulturą, kiedy to wszystko wydaje się pozytywne, pojawiła się za to tęsknota za rodzinnym domem oraz towarzyszące temu uczucia dezorientacji i pustki. To właśnie wtedy trafiła mi w ręce książka autorstwa Enza Bianchi o wymownym tytule Da forestiero (Jako cudzoziemiec). 

Przewodnik po cudzych ziemiach
Książka ta była pierwszą, którą w całości przeczytałem po włosku. Pozwoliła mi ona nie tylko przezwyciężyć ówczesne zagubienie, ale stała się też duchowym poradnikiem na całe moje późniejsze życie: na kolejne liczne przeprowadzki w różne kulturowo środowiska. Bianchi, czerpiąc z ewangelicznego opisu spotkania uczniów podążających do Emaus z Jezusem, którego nie rozpoznali i uznali za cudzoziemca, ukazuje chrześcijan jako ludzi drogi, którzy zawsze powinni czuć się obcymi i pielgrzymami. Poczucie, że „każda ziemia obca jest nam ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą”, sprawia, że otwieramy się na odmienność i dostrzegamy w różnorodności kultur konieczny warunek duchowego wzrostu. Mówiąc o bogactwie dialogu i fascynującej komplementarności różnych światów, autor przygotował mnie niejako na moje późniejsze studia w międzynarodowym środowisku franciszkańskiego kolegium w Rzymie i do obecnej pracy na misjach.

Przewodnik po liturgii
Enza Bianchi, przeora wspólnoty z Bose, mogłem później często oglądać w programach telewizyjnych, gdy komentował bieżące wydarzenia z życia Kościoła. Był uznawany za niekwestionowany autorytet włoskiego Kościoła. Także książki z prowadzonego przez wspólnotę w Bose wydawnictwa Qiqajon towarzyszyły mi niemalże codziennie, zarówno jako pomoc naukowa w czasie studiów, jak i lektura duchowa. Wydawnictwo to jest marką samą w sobie: publikuje najlepsze książki z zakresu Pisma Świętego, teologii ojców Kościoła, liturgii, duchowości (wschodnio- i zachodniochrześcijańskiej oraz tradycji żydowskiej). 
To wszystko sprawiło, że ekumeniczna wspólnota monastyczna w Bose intrygowała mnie i zachęcała do odwiedzin. Pojawiłem się tam w 2006 r. w ramach Międzynarodowych Kongresów Liturgicznych. Te organizowane od 1994 r. kongresy to szczególna okazja, aby móc poznać i posłuchać wyjątkowych postaci (Bartłomieja I, ekumenicznego patriarchy Konstantynopola, kard. Gianfranco Ravasiego, przewodniczącego Papieskiej Rady Kultury, i najbardziej znanych liturgistów: Louis-Marie Chauveta, Paula De Clercka, Roberta F. Tafta) oraz pogłębić wiedzę na temat aktualizacji reformy liturgicznej i relacji pomiędzy liturgią a sztuką. Miejsce do refleksji na temat piękna liturgii, przestrzeni liturgicznej, sztuki liturgicznej, światła i przyrody w liturgii nie mogło być lepiej dobrane. 

Bose dla wszystkich
W Bose przede wszystkim żyje się liturgią. Mieszana wspólnota monastyczna, czerpiąca z bogactwa tradycji chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu, powstała 8 grudnia 1965 r., w dniu uroczystego zakończenia Soboru Watykańskiego. Dzisiaj około 90 członków pięciu narodowości organizuje swoje życie, opierając się na rytmie dnia wyznaczonym przez odmawianą wspólnotowo liturgię godzin. Tym, co wyróżnia Bose, jest jej charakter ekumeniczny (do wspólnoty należą kobiety i mężczyźni z różnych kościołów chrześcijańskich) oraz posługa gościnności: przyjmowanie każdego bez różnicy, wierzących i niewierzących; słuchanie wszystkich, którzy poszukują pociechy i ukojenia; pomoc w rozeznawaniu młodym, którzy szukają swego miejsca w społeczeństwie. 
Zrodzone dzięki tej pracy owoce wiary i miłości są liczne. Wspólnota dla wielu odwiedzających jest widocznym znakiem radykalizmu ewangelicznego i ewangelicznej miłości: życia braterskiego, gdzie każdy jest przyjmowany jak Chrystus. Dla mnie skromność życia członków wspólnoty, piękno krajobrazu i celebrowanej liturgii stanowiły zachętę, aby trwać i nie załamywać się wobec przeciwności. 

Problem władzy
Informacje o poważnych problemach we wspólnocie wstrząsnęły mną osobiście. Szczegóły nie są znane. Wiadomo, że we wspólnocie została przeprowadzona wizytacja zarządzona przez Ojca Świętego celem „przezwyciężenia poważnych problemów i nieporozumień, które mogłyby osłabić lub wręcz unicestwić kościelne i ekumeniczne znaczenie wspólnoty oraz ważną rolę, jaką ona odgrywa”. W wyniku wizytacji dostrzeżono „poważne problemy związane ze sprawowaniem władzy we wspólnocie”. W efekcie wieloletni przełożony Enzo Bianchi musi ją definitywnie opuścić, gdyż po ustąpieniu z urzędu przeora w styczniu 2017 r. nadal narzucać miał swoją władzę, utrudniając działalność swemu następcy. W raporcie komisji zwrócono uwagę na istniejące we wspólnocie podziały, waśnie i walkę o władzę. Sytuację komplikowało „celebryctwo” założyciela, który „nie umiał wycofać się ani nawet odsunąć się na ubocze”. 
Problemy poruszane w sprawozdaniu komisji dotyczą sposobu zarządzania i administracji, a nie kwestii moralnych, które boleśnie wstrząsają Kościołem i które dotknęły inne wspólnoty powstałe na gruncie soborowej reformy Kościoła: „L’Arche” i „Wiara i Światło”, założone przez Jeana Vaniera oraz Wspólnoty św. Jana dominikanina Marie-Dominique Philippe. To, że wobec Enza Bianchi nie wysunięto podobnych zarzutów, to niewielka pociecha. Oto bowiem w dniach, gdy słyszymy w liturgii słowa Ewangelii o tym, „aby byli jedno”, dowiadujemy się, że we wspólnocie, dla której jedność jest fundamentem charyzmatu, zakorzeniło się ziarno podziału. 

Prosić Kościół o pomoc
W różnych analizach stanu współczesnej kultury mówi się o upadku autorytetów. Oto rzeczywiście jesteśmy tego świadkami. Nie miejsce na to, aby dokonywać refleksji nad funkcją i rolą autorytetu. Wydaje się, że zbyt często postrzegamy innych ludzi niczym bezgrzeszny ideał czy niemal półboga: dlatego również trudno nam podjąć rzeczową i krytyczną analizę postaci Jana Pawła II, w tym także i cieni pontyfikatu. Samą myśl o takiej refleksji traktujemy niemalże jak bluźnierstwo. 
Myśląc o wspólnocie w Bose, odczuwam dwa przeciwstawne sobie uczucia. Pierwsze to wielki smutek i ból na myśl, że w tak pięknej wspólnocie nieprzyjaciel Boga i człowieka zasiał ziarno niezgody, tak że potrzebna była interwencja władzy kościelnej.
Z drugiej strony jednak rodzi się nadzieja. Wspólnota mnichów i mniszek z Bose, wobec niebezpieczeństwa wewnętrznego rozłamu, potrafiła poprosić Kościół o pomoc. Kościół zainterweniował celem uzdrowienia wewnętrznych konfliktów. Zło i grzech zostały w porę rozpoznane, ale nie zatrzymano się wyłącznie na nim. Trzeba patrzeć naprzód i szukać drogi uzdrowienia i uleczenia. W przypadku wspólnoty w Bose sytuacja wydaje się, że została opanowana.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki