Naprawdę rozumieć możemy tylko tych, których naprawdę kochamy. Aby słyszeć – wystarczy mieć sprawne uszy. Aby widzieć – wystarczą oczy. Aby wczuwać się i rozumieć – trzeba kochać.
Oczy i uszy nie wystarczą
Rozumienie tego, co komunikują nasi rozmówcy, nie jest czymś oczywistym i prostym. Nie wystarczy mieć uszy, by rozumieć to, co słyszymy, czy oczy, by rozumieć to, co widzimy. Słuch i wzrok mogą gwarantować jedynie zdolność rejestrowania dźwięków czy obrazów. Nie gwarantują jednak wczucia się w to, co komunikuje nam rozmówca. Często bywa tak, że podczas „słuchania” pozostajemy nadal skoncentrowani na nas samych. Empatyczne wczuwanie się wymaga przezwyciężenia kilku typowych pułapek. Pierwszą z nich jest błędne przekonanie, że inni ludzie są tacy jak my, a przynajmniej podobni do nas. Kto ulega takiemu złudzeniu, ten w ogóle nie widzi potrzeby wczuwania się w przeżycia i przekonania rozmówcy. Drugą przeszkodą jest naiwne przekonanie, że potrafimy domyślić się tego, co dzieje się we wnętrzu drugiego człowieka. Empatia staje się możliwa dopiero wtedy, gdy uznajemy, iż wspólną cechą ludzi jest niepowtarzalność każdego z nich.
Czym jest empatia?
Empatia to zdolność wczuwania się w niepowtarzalny świat myśli i przeżyć rozmówcy. To umiejętność popatrzenia na sytuację tej drugiej osoby, z perspektywy jej specyficznej historii i wychowania oraz w świetle jej obecnej sytuacji życiowej. To zdolność wczuwania się w to, co dla danej osoby oznacza jej istnienie, jej więzi z Bogiem i ludźmi, jej funkcjonowanie w świecie, w którym przyszło jej żyć. Empatia polega na tym, by dać się wprowadzić w świat myśli i przeżyć drugiego człowieka tak, jakby wprowadzał nas do swojego mieszkania, by pokazać, jak wygląda ono od środka. Empatia to jakby chwilowe „zamieszkanie” w świecie naszego rozmówcy po to, by zobaczyć, jak żyje się w takim świecie, jakie są jego rozmiary i perspektywy, co w tym świecie jest powodem do radości, a co niepokoi czy przeraża. Empatia nie jest jednak tym samym co sympatia. Nie oznacza utożsamiania się z drugim człowiekiem i zgadzania się z nim we wszystkim, co myśli, przeżywa i czyni. Rozmówca nie potrzebuje lustra, w którym zobaczy swoje odbicie, lecz przyjaciela, który – jeśli trzeba – potrafi pomóc, doradzić, skorygować, upomnieć, a nie jedynie we wszystkim przytakiwać. Być empatycznym to wczuwać się w świat drugiego człowieka, pozostając sobą, czyli zachowując własny stopień dojrzałości, respektując własne przekonania i przeżycia.
Jezus: szczyt empatii
W historii ludzkości mamy przykład doskonałej empatii. Jest nią wcielenie Syna Bożego w ludzką naturę. Bóg do tego stopnia wczuwa się w naszą sytuację, że staje się człowiekiem. Chrystus nie tylko wsłuchuje się w to, co się w nas dzieje. On dosłownie wchodzi w całą sytuację egzystencjalną człowieka. Przyjmuje ludzkie ciało, ludzką psychikę, ludzką wrażliwość moralną, ludzkie więzi i ludzki los aż do końca, aż do przeżycia śmierci. Syn Boży w ludzkiej naturze stał się we wszystkim podobny do nas. We wszystkim oprócz grzechu. Naprawdę zamieszkawszy w naszym człowieczeństwie i w naszej ziemskiej rzeczywistości, pozostał sobą. Dzięki Jezusowi wiemy, że warunkiem miłości jest empatia. Kochać to w taki sposób odnosić się do drugiego człowieka, by to służyło jego rozwojowi i jego świętości. Dopóki nie poznam danej osoby w jej niepowtarzalnej sytuacji, dopóty nie jestem w stanie dobrać takich słów i zachowań, które pomogą jej stawać się coraz piękniejszą i coraz dojrzalszą wersją samej siebie. To właśnie dzięki empatii Jezus potrafił wyrażać miłość w sposób zróżnicowany, bo dostosowany do niepowtarzalnej sytuacji i zachowania każdego z ludzi, których spotykał. Jednych pocieszał, przytulał, rozgrzeszał, uzdrawiał. Innych upominał i wzywał do nawrócenia. Przed niektórymi stanowczo się bronił. Wiedział, co kryło się w sercu danego człowieka.
Jaka motywacja?
Nie wystarczy samo pragnienie bycia empatycznym, by trafnie wczuwać się w subiektywny świat myśli i przeżyć drugiego człowieka. Samo rozumienie istoty empatii nie gwarantuje jeszcze niczego. Warunkiem bycia empatycznym jest dojrzała motywacja, czyli właściwy motyw, który skłania nas do wsłuchiwania się w to, co komunikuje rozmówca. Czasami wsłuchujemy się ze zwykłej grzeczności. Mało obchodzi nas w takiej sytuacji to, co rozmówca myśli czy przeżywa. Nie mamy jednak odwagi mu o tym powiedzieć i dlatego sprawiamy wrażenie, że wsłuchujemy się w jego słowa, gesty, przeżycia. Empatia nie jest możliwa również wtedy, gdy motywem słuchania jest poczucie obowiązku, ciekawość czy nasze własne potrzeby. Mając takie nastawienie, będziemy się wsłuchiwać głównie w to, co interesuje nas samych i co odpowiada naszym potrzebom. Wszystko inne nie dotrze do naszej świadomości. Z tych samych względów nie jest możliwe trafne wczuwanie się w świat drugiego człowieka wtedy, gdy słuchamy go po to, by go do czegoś przekonać, by go zmienić czy by wykorzystać go do osiągnięcia naszych celów. W takim kontekście słuchanie będzie zawsze interesowne, a przez to jednostronne, selektywne, wypaczone.
Wczuwać się z miłości
Rzeczywiste wczuwanie się w to, co myśli i przeżywa drugi człowiek, jest możliwe jedynie wtedy, gdy wsłuchujemy się w jego subiektywny świat ze względu na niego samego i z troski o jego dobro. Naprawdę rozumieć możemy tylko tych, których naprawdę kochamy. Dopiero miłość sprawia, że jesteśmy w stanie wczuć się w myśli i przeżycia drugiego człowieka. Jeśli ktoś nie kocha, to choćby miał doskonały słuch, pozostanie głuchy na to, co jest istotne dla rozmówcy i choćby miał wspaniały wzrok, nie dostrzeże tego, co jest naprawdę ważne. Do tajemnicy drugiego człowieka można zbliżać się jedynie wtedy, gdy kierujemy się miłością. Ten, kto nie czuje się przez nas kochany, będzie się raczej przed nami zamykał, niż otwierał. Będzie się raczej przed nami ukrywał, niż nam zawierzał swój świat i swoje serce. Jeśli nawet z jakiegoś powodu odważy się odsłonić przed nami coś ze swojej tajemnicy, to nie skorzystamy z otrzymanej szansy, dopóki nie zaczniemy kierować się miłością. Najbardziej empatyczny jest ten, kto najbardziej kocha.