Sprawa tzw. Golgoty Picnic jest bardzo swoistym probierzem rozumienia sztuki, wolności i wartości. Spróbujmy więc spojrzeć na nią raz jeszcze i trochę z innej perspektywy.
Gdyby to był spór wyłącznie o sztukę, należałoby go bezwzględnie zaniechać, gdyż z pewnością Golgota Picnic nie zasługuje na to miano. Ci, którzy słuchali tekstów tego zdarzenia nie mają wątpliwości – nuda, szmira, zadziwienie, że ktoś w ogóle się w to angażuje.
To nie jest sztuka
Spór jednak jest. I bywa prezentowany na zasadzie radykalnej polaryzacji stanowisk. Z jednej strony pada zarzut: „bluźnierstwo”. Z drugiej strony pada argument: „wolność i autonomia sztuki”. Spróbujmy przyjrzeć się argumentom tej drugiej strony. Prof. Zbigniew Mikołejko w wypowiedzi dla portalu Wirtualna Polska komentuje: „Mogę stać z różańcem przed teatrem, mogę mieć transparent, ale nie wolno mi zagradzać drogi, bo wkraczam w obszar wolnego wyboru drugiego człowieka”. Profesor rozpoczyna swoją argumentację od kwestii często przywoływanej, także w liście ludzi świata kultury. Wajda, Janda, Holland i inni piszą: „Protestujący przeciw wystawieniu tej sztuki w Poznaniu oskarżają festiwal i artystę o obrazę uczuć religijnych i propagowanie treści antychrześcijańskich. Jednak, jak sami przyznają, czerpią swoją wiedzę na temat przedstawienia z internetu, nie widzieli go”. Prof. Mikołejko podobnie: „Tak naprawdę nikt tej sztuki nie widział, nawet ci, którzy są jej zwolennikami, ale to wcale nie o to chodzi. To jest spór o zakres wolności. (…) W sporze o spektakl mamy do czynienia z czymś, co historyk Wacław Sobieski nazwał «nienawiścią wyznaniową tłumów»”. Sprawa pierwsza, to określenie całego zdarzenia mianem „sztuki”. Oczywiście, w dobie postmodernizmu to pojęcie wymknęło się spod rygorów, norm, kanonów. Dziś sztuka nie kojarzy się ani z pięknem, ani z przekazem, ani z komunikatem określonej treści. Tak jak według postmodernizmu język przestał być narzędziem komunikacji, a sprawia, że człowiek jest bytem mówiącym i mówionym, tak chyba sztuka jest działaniem, które zarazem w jakimś stopniu działa na człowieka, czyni go. To jednak sprawia, że nie sposób takich zdarzeń oceniać w klasycznych kategoriach, zwłaszcza sensu i piękna. Coraz więcej zdarzeń z zakresu sztuki nosi nazwę happeningu, który poza dzianiem się, służy zazwyczaj wywołaniu szoku – np. poprzez ukazywanie aktów kopulacji na scenie, czego doświadczyli nie tak dawno uczestnicy spektaklu w Teatrze Starym w Krakowie.
Zatem nie można oceniać wydarzenia Golgota Picnic w kategoriach estetycznych czy choćby teorii sztuki. Jedyna ocena, jaka może tutaj zostać podjęta, dotyczy sfery etyki. Domeną bowiem etyki jest każde świadome i dobrowolne działanie człowieka.
Sprawa druga, to poddanie wydarzenia Golgota Picnic ocenie według kategorii oceny czynu ludzkiego.
Trzeba przewidzieć skutki
Wyobraźmy sobie kilka hipotetycznych sytuacji. Na przykład ktoś deklaruje, że będzie molestował dzieci w naszym mieście. A jest znany z tego, że takie czyny popełniał, był karany albo jest ścigany prawem za te właśnie przestępstwa. Czy ktoś odpowiedzialny zignoruje takie „przechwałki”? A jeśli nie, to na jakiej podstawie? Na podstawie samych tylko gróźb, czy na podstawie notorycznych, powtarzanych, przewidywalnych czynów pedofila?
Albo ktoś zapowiada, że dokona morderstwa osób homoseksualnych, bo uważa je za szkodliwe dla społeczeństwa. A jest znany z tego, że dopuszczał się czynnej agresji, więcej – zabił już takie osoby? Czy w takim przypadku osoba odpowiedzialna nie podejmie działań zapobiegających? Raz z racji wyraźnie uczynionej deklaracji (intencji zabicia tych osób), dwa – z racji stałej skłonności do zbrodni, kilkakrotnie już zrealizowanej. Rzecz zatem w tym, że w takich sytuacjach nie chodzi tylko o ocenę intencji, ale o ocenę stałych skłonności, utrwalonych w popełnionych czynach. Jeśli zatem przed wydarzeniem tzw. Golgota Picnic padały słowa protestów i krytyki, to wbrew niektórym nie miały one charakteru „cenzury prewencyjnej”. Znamienne mogą być tutaj słowa abp. Stanisława Gądeckiego do dyrektora Festiwalu Malta: „Wywołuje ono [wydarzenie tzw. Golgota Picnic – przyp. ks. PB] znaną Panu reakcję w całej Polsce, podobnie zresztą jak miało to miejsce wcześniej we Francji i Hiszpanii, o czym Pan dobrze wiedział”.
Kto jest odbiorcą
Sprawa trzecia, zwolennicy prezentacji Golgota Picnic twierdzili, że ma być ono wydarzeniem zamkniętym, dla zainteresowanych, nie narusza zatem ono uczuć osób, które z własnej woli nie przybędą na ten spektakl. To bardzo ciekawy argument. Idąc jego tropem, należałoby się zastanowić, dlaczego kazus prof. Bogdana Chazana wywołał taką alergię władz, mediów, polityków, lobby aborcyjnego wszelkiej maści? Przecież tamta sprawa rozegrała się między lekarzem, jego pacjentką, nienarodzonym dzieckiem. Można domniemywać, że rozegrała się w zamkniętym gabinecie. Należałoby zapytać, czy te same kryteria zwolennicy odegrania wydarzenia stosują na przykład do kaznodziejów, głoszących z ambony niepopularne, niezgodne z poprawnością polityczną poglądy? Przecież „spektakl” kaznodziejski rozgrywa się w gronie wyłącznie tych słuchaczy, którzy uczestniczą tam z własnego wyboru. Czy rzeczywiście zwolennicy prywatności i intymności oceny Golgoty Picnic naprawdę są nieświadomi społecznych reperkusji ludzkich czynów?
To jest sprawa wartości
Sprawa czwarta to kwestia wartości. Nie tak dawno żyliśmy w sferze informacji związanych ze stroną internetową „antykomor”. Niezależny sąd uznał, że autor tej strony złamał pewne wartości, a konkretnie osobę prezydenta RP. Wyrok złagodzono, ale warto zastanowić się nad tym faktem znieważenia poprzez żart, satyrę osoby publicznej, a zarazem urzędu, który stanowi – nawet niezależnie od osoby – wartość samą w sobie.
Przywołuję ten przykład szacunku dla osoby i urzędu, by wyznać szczerze, że nie sądzę, by ktokolwiek chciał oddać życie za tę osobę i ten urząd. Za osobę Jezusa Chrystusa chrześcijanie od dwóch tysięcy lat oddawali swoje życie, oddają je nadal i są gotowi oddawać. Nie wolno nikomu o tym zapominać, ani tego lekceważyć.
W tym kontekście przywołuję raz jeszcze słowa prof. Mikołejko: „Protestujący traktują spektakl jako bluźnierstwo. W Polsce tymczasem nie mamy do czynienia z bluźnierstwem, bo ono jest odbiciem głębokiej religijności. To wszystko, z czym mamy do czynienia, odbywa się na powierzchni, obie strony w istocie nie znają sztuki i nie wiedzą, jakich wartości ona dotyka”.
Zgodzić się trzeba ze stwierdzeniem, że nikt nie wie, jakich wartości Golgota Picnic dotyka, tak jak nie wiemy, jakich dźwięków słucha człowiek głuchy od urodzenia. Wiemy natomiast, jaką wartość ten czyn usiłuje ugodzić – wartość Jezusa Chrystusa. Czyli Tego, który stanowi o mojej tożsamości, jest sensem mojej wiary i mojego życia.
Kto myli wiarę z happeningiem i chciałby pogodzić swoje zaciekawienie „kontrowersją” (nie nazywając jej bluźnierstwem) z byciem choćby w przedsionkach Kościoła trzeba przypomnieć słowa Pana Jezusa: „Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie”.