Rozmowa o codziennej posłudze prowincjała Zgromadzenia Ducha Świętego, wyzwaniach, jakie stoją przed misjonarzami w Polsce i na innych kontynentach – z o. Andrzejem Wichowskim CSSp, ustępującym przełożonym polskiej prowincji.
Kiedy rozmawialiśmy dziewięć lat temu, zaraz po wyborze na przełożonego polskiej prowincji Zgromadzenia Ducha Świętego, powiedział Ojciec: „Nie życzyłem sobie tego, żeby zostać prowincjałem. Mówię to zupełnie uczciwie!”. Jednak stało się! Jak z perspektywy prawie dekady spogląda Ojciec na ten czas?
– Istotnie, trzy kadencje to nawet więcej, niż przewiduje norma. Dlatego że trzecia kadencja zawsze jest tą nadzwyczajną. Dzisiaj mogę powtórzyć to, co wówczas powiedziałem, że nie życzyłem sobie ani nie uczyniłem czegokolwiek, co doprowadziłoby do tego wyboru. Jak ocenić po dziewięciu latach ten czas? Z całą pewnością jako ogromne wyzwanie. Była to próba zmierzenia się z niezwykłym zadaniem, które niosło ze sobą przede wszystkim odpowiedzialność, z jakiej do końca nie zdawałem sobie sprawy. Dlatego że jest to odpowiedzialność za współbraci. Za tych, którzy są powierzeni opiece przełożonego w rozmaitych aspektach. Poczynając od tej związanej z duchem, kończąc na wymiarze materialnym. Zatem jest to odpowiedzialność za współbraci i za dzieło, które polska prowincja podjęła zaraz po odzyskaniu niepodległości w roku 1920. My wszyscy, a w szczególności przełożony czuje się sukcesorem tych, którzy zaczęli budować podwaliny pod polską prowincję. Tych, którzy ją pięknie rozwijali aż do dzisiaj. Zatem jest to ogromne wyzwanie. Na podsumowanie przyjdzie czas. Mam jednak ogromną satysfakcję z tego, że pewne rzeczy udało się przeprowadzić, a niektórym zapobiec. Usiłowałem być godnym kontynuatorem dzieła moich poprzedników. Czasami również przychodzi refleksja, że mogłem więcej i lepiej.
Mówił Ojciec również wielokrotnie, że silny akcent należy położyć na pracę powołaniową. Dalej, że trzeba otoczyć opieką tych, którzy myślą o misjach. Powołania i formację nazwał Ojciec „przyszłością głoszenia Ewangelii...”.
– Te słowa nigdy nie stracą na aktualności. Próbowaliśmy robić to, co było można w naszym polskim kontekście, aby tych powołań było jak najwięcej. Nie zawsze efekty, których by się oczekiwało, przychodzą natychmiast. Jeśli chodzi o powołania, to jest to bardzo często praca, która musi być obliczona na długie lata do przodu. Dzięki współbraciom zmieniliśmy ostatnio nieco styl naszej pracy powołaniowej. Nasza nadzieja na liczniejsze powołania zaczęła się potęgować. Widać to po wzroście zainteresowania życiem zakonnym i misjonarskim.
Wizytował Ojciec na całym świecie placówki, w których pracują polscy duchacze. Także te miejsca, w których dotykamy międzynarodowej realizacji misyjnego charyzmatu. W jakim kierunku zgromadzenie powinno iść – patrząc na przemiany zachodzące w świecie – w wymiarze globalnym i ściśle polskim?
– Zgromadzenia zakonne charakteryzują się tym, że są międzynarodowe. Jest to sieć rozmaitych prowincji zakonnych, organizmów administracyjnych, bardzo silnie ze sobą splecionych. Dzięki swojej międzynarodowości wiele zgromadzeń zakonnych przetrwało długie wieki, dlatego że w momencie, gdy występują trudności w jednym miejscu, w innym następuje odnowa. Dokonuje się implementacja na nowym gruncie, gdzie łatwiej o rozwój i pokonanie trudności, by powrócić tam, gdzie są potrzeby i występuje możliwość. Zatem międzynarodowość to ogromna siła zakonów. Nasza wspólnota jest międzynarodowa. Patrząc globalnie, podstawową funkcją przełożonych jest to, aby coraz bardziej konsolidować zgromadzenie i korzystać z jego międzynarodowości. Z tego, że nasi współbracia na kontynencie afrykańskim są obecnie znacznie silniejsi liczebnie od nas w Europie. Tak jak kiedyś Europa misjonowała kontynenty afrykański, azjatycki, amerykańskie, tak teraz współbracia z Afryki zaczynają odgrywać coraz większą rolę w Europie. Rzecz w tym, aby włożyć odpowiednią ilość wysiłku w inkulturację tych, którym przyjdzie zmienić kraj, z jakiego pochodzą i zaadaptować się do nowych warunków. To nie jest proste. Zatem w kontekście międzynarodowości bardzo ważna jest integracja całego zgromadzenia tak, aby potrafiło ono poprzez swoich współbraci być odpowiednio aktywnym wszędzie tam, gdzie jest obecne. Prowincja polska spogląda na to, czego jej potrzeba. Natomiast przełożony generalny spogląda na całość. Jako misjonarze musimy zaangażować się tam, gdzie zostaniemy powołani. Jako członkowie Prowincji Polskiej powinniśmy zadbać o to, aby ustawicznie podnosić jakość naszej pracy i obecności w parafiach oraz domach zakonnych. Ma to pozwolić młodym ludziom przylgnąć do misyjnego zgromadzenia. Potem zaś szukać im przyszłości jako misjonarzom i kapłanom. Powinniśmy zadbać o siebie, a na to składa się wiele rozmaitych rzeczy – przede wszystkim permanentna dbałość o swój własny poziom intelektualny, duchowy, umiejętność kontaktu z osobami świeckimi, umiejętność prezentowania Kościoła i życia według prawd wynikających z Ewangelii.
Zawsze pojawia się przy takich okazjach pytanie: co dalej? Czy ma Ojciec jakieś plany, misyjne marzenia?
– Będę pracował tam, gdzie mnie pośle przełożony. Taką perspektywę sobie założyłem i jej będę się trzymał. Na pewno chciałbym jeszcze wyjechać na misje, aby popracować gdzieś poza krajem.
Czego Ojciec chciałby życzyć swojemu następcy?
– Przede wszystkim hartu wynikającego z obecności Ducha Świętego. Współpracowników, na których będzie mógł się oprzeć, którym będzie mógł zaufać, by owocniej pracować we wspólnocie.
Ojciec Andrzej Wichowski CSSp do Zgromadzenia Ducha Świętego wstąpił w 1987 r. Święcenia kapłańskie przyjął 29 stycznia 1994 r. w rodzinnej parafii w Pomiechowie k. Modlina. W latach 1994–1999 kontynuował specjalistyczne studia doktoranckie na Uniwersytecie we Fryburgu, w zakresie prawa zakonnego.