Rycerze i ich towarzyszki przyjeżdżają na Pola Grunwaldu już kilka dni przed walką. Rozstawiają namioty, przygotowują uzbrojenie, tworzą osadę. O sobie mówią, że są odtwórcami historycznymi, wielu przyjechało z Niemiec, Włoch, Słowacji, Czech, Finlandii, Węgier, Rosji. Aby wziąć udział w jednej z największych inscenizacji bitew średniowiecznych, musieli spełnić bardzo wymagające warunki. Trzy tysiące osób pochodzących i tworzących różne bractwa i chorągwie autentyzmem stroju zawstydziliby niejednego kostiumologa filmu, którego akcja dzieje się w średniowieczu. Są najlepsi: wiedzą nie tylko to, czym i jak się walczyło oraz w co się było ubranym i w jakich okolicznościach, ale co się jadło, piło, na czym się spało w zamku i na bitwie i jak się tańczyło. Od wielu z nich nauczyciele historii mogliby się dużo dowiedzieć na temat życia codziennego w średniowieczu i to z dokładnym podziałem na czasy wczesne i późne. O inscenizacji bitwy pod Grunwaldem cała Polska dowiedziała się cztery lata temu, podczas obchodów jej 600-lecia, ale takie rekonstrukcje – tyle że z o wiele mniejszą liczba widzów – odbywają się już od kilkunastu lat. O turnieje średniowieczne z udziałem rekonstruktorów ubiega się większość zamków w Polsce, bo to świetna reklama przyciągająca turystów.
Pełne teksty artykułów „Przewodnika Katolickiego” w Internecie ukazują się po 10 dniach od daty wydania drukiem.