Na Jasnej Górze z księdzem kardynałem Józefem Glempem, prymasem Polski w latach 1981-2009, rozmawia Adam Suwart
18 grudnia tytuł Prymasa Polski wraca do arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy otrzymali go w bardzo odległej przeszłości, bo jeszcze w XV stuleciu. Jednak wielki Prymas Polski międzywojennej, jak kardynała Hlonda nazwał Jan Paweł II, bardzo zbiegał o to, by prymasi Polski rezydowali w Warszawie i doprowadził do tego w 1946 roku. Czy zatem obecny stan rzeczy nie jest nieco wbrew intencjom prymasa Hlonda sprzed ponad 60 lat?
- Kardynał Hlond został ? można by to tak ująć ? ?przeniesiony służbowo? z Poznania, gdzie rezydował, do Warszawy. W trudnych latach powojennego zagrożenia Kościoła przez ?nawałę komunistyczną? było to posunięcie niemal niezbędne. Prymas był bowiem w jakimś stopniu figurą polityczną, skupiał w swoich rękach wiele uprawnień, których realizacja odnosiła się również do ważnych relacji państwo?Kościół. W wyniku braku nuncjusza apostolskiego w powojennej Polsce Prymas jeszcze bardziej zyskiwał na znaczeniu, także jako strona w rozmowach z państwem. Obecność Prymasa Polski w Warszawie miała więc uzasadnienie czysto praktyczne. Dlatego właśnie we wspomnianym roku 1946 Stolica Apostolska zamieniła unię archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej na unię Gniezna z Warszawą. Prymas rezydował więc w Warszawie, jednakże był prymasem nie z tytułu arcybiskupstwa warszawskiego, lecz nadal gnieźnieńskiego.
Na Jasnej Górze z księdzem kardynałem Józefem Glempem, prymasem Polski w latach 1981-2009, rozmawia Adam Suwart
18 grudnia tytuł Prymasa Polski wraca do arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy otrzymali go w bardzo odległej przeszłości, bo jeszcze w XV stuleciu. Jednak wielki Prymas Polski międzywojennej, jak kardynała Hlonda nazwał Jan Paweł II, bardzo zbiegał o to, by prymasi Polski rezydowali w Warszawie i doprowadził do tego w 1946 roku. Czy zatem obecny stan rzeczy nie jest nieco wbrew intencjom prymasa Hlonda sprzed ponad 60 lat?
- Kardynał Hlond został ? można by to tak ująć ? ?przeniesiony służbowo? z Poznania, gdzie rezydował, do Warszawy. W trudnych latach powojennego zagrożenia Kościoła przez ?nawałę komunistyczną? było to posunięcie niemal niezbędne. Prymas był bowiem w jakimś stopniu figurą polityczną, skupiał w swoich rękach wiele uprawnień, których realizacja odnosiła się również do ważnych relacji państwo?Kościół. W wyniku braku nuncjusza apostolskiego w powojennej Polsce Prymas jeszcze bardziej zyskiwał na znaczeniu, także jako strona w rozmowach z państwem. Obecność Prymasa Polski w Warszawie miała więc uzasadnienie czysto praktyczne. Dlatego właśnie we wspomnianym roku 1946 Stolica Apostolska zamieniła unię archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej na unię Gniezna z Warszawą. Prymas rezydował więc w Warszawie, jednakże był prymasem nie z tytułu arcybiskupstwa warszawskiego, lecz nadal gnieźnieńskiego.
18 grudnia tytuł prymasa Polski wraca do arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy otrzymali go w bardzo odległej przeszłości, bo jeszcze w XV stuleciu. Jednak wielki prymas Polski międzywojennej, jak kardynała Hlonda nazwał Jan Paweł II, bardzo zabiegał o to, by prymasi Polski rezydowali w Warszawie, i doprowadził do tego w 1946 roku. Czy zatem obecny stan rzeczy nie jest nieco wbrew intencjom prymasa Hlonda sprzed ponad 60 lat?
- Kardynał Hlond został – można by to tak ująć – „przeniesiony służbowo” z Poznania, gdzie rezydował, do Warszawy. W trudnych latach powojennego zagrożenia Kościoła przez „nawałę komunistyczną” było to posunięcie niemal niezbędne. Prymas był bowiem w jakimś stopniu figurą polityczną, skupiał w swoich rękach wiele uprawnień, których realizacja odnosiła się również do ważnych relacji państwo–Kościół. W wyniku braku nuncjusza apostolskiego w powojennej Polsce prymas jeszcze bardziej zyskiwał na znaczeniu, także jako strona w rozmowach z państwem. Obecność prymasa Polski w Warszawie miała więc uzasadnienie czysto praktyczne. Dlatego właśnie we wspomnianym roku 1946 Stolica Apostolska zamieniła unię archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej na unię Gniezna z Warszawą. Prymas rezydował więc w Warszawie, jednakże był prymasem nie z tytułu arcybiskupstwa warszawskiego, lecz nadal gnieźnieńskiego.
Tak było w przypadku prymasa Hlonda w 1946 r., dwa lata później po jego śmierci także w przypadku prymasa Wyszyńskiego, a w 1981 r. po raz kolejny potwierdzono unię obu archidiecezji, kiedy obejmował je właśnie Ksiądz Kardynał…
- Za każdym razem unia ta była ustanawiana odrębnie, „na ten czas”, pro hac vice. Tak więc z założenia nie była to unia trwała, a prymasostwo arcybiskupów gnieźnieńskich i warszawskich pochodziło z więzi z Gnieznem, mimo że arcybiskup obu tych prowincji rezydował w Warszawie.
Jednak w 1992 roku, po reorganizacji stosunków kościelnych w zmienionych polskich warunkach, Ksiądz Prymas przestał być arcybiskupem gnieźnieńskim, zachowując stolicę warszawską i tytuł prymasa.
- Jednak tytuł ten nosiłem nadal nie jako arcybiskup warszawski, ale znów w więzi z Gnieznem, jako kustosz relikwii świętego Wojciecha, a te - jak wiemy - złożone są w katedrze gnieźnieńskiej. Sam zresztą do św. Wojciecha mam ogromne nabożeństwo. Wywodzę się z archidiecezji gnieźnieńskiej, gdzie kult świętego Biskupa Męczennika ma tak ogromne znaczenie i bogatą tradycję. Wstępując w 1950 roku do Prymasowskiego Seminarium w Gnieźnie, zawierzyłem się właśnie temu patronowi.
Można powiedzieć, że dwudziestowieczni prymasi Polski zasłużyli się bardzo dla podtrzymania prestiżu tej godności. Najpierw kardynał Dalbor u progu II Rzeczypospolitej wskrzesił ten tytuł po latach zaborów, kiedy to prymasostwo było kwestionowane przez zaborców. Następnie kardynał Hlond wzmocnił prymasostwo w czasie wolnej Polski, przechował przez ponurą noc okupacji i połączył z Warszawą tuż po wojnie. Prymas Wyszyński swoją powszechnie znaną, bohaterską postawą, broniąc Kościoła, bronił też tytułu prymasa. Ja z kolei, jako czwarty prymas w tym rzędzie, doczekałem wolności i suwerenności Polski.
Właśnie, Polski, która znalazła się w strukturach unijnych. Czy Kościół posługujący w takich warunkach potrzebuje jeszcze prymasa?
- Dziś tytuł wraca do Gniezna i od razu przechodzi na księdza arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, który jest doskonałym znawcą zagadnień unijnych i ma wyrobione zdanie w zakresie problematyki duszpasterstwa w warunkach Unii Europejskiej. Jest więc znakiem czasu, że pierwszym prymasem po powrocie tego tytułu do macierzystego Gniezna jest pasterz tak doskonale przygotowany do stawienia czoła ważnym problemom wiary we współczesnym, nader często zlaicyzowanym świecie zachodnim, do którego Polska przynależy, wnosząc świeży powiew wiary, ale też stykając się z licznymi zagrożeniami ducha.
Prymasostwo jest potrzebne i chcą go sami wierni świeccy, co pokazała dyskusja i liczne komentarze w ostatnich czasach. Funkcja ta, niegdyś tak uwikłana w dzieje i politykę, dzisiaj zapewne zwiąże się z innym niż niegdyś stylem posługi pasterskiej, bo też i czasy są już inne. Kiedyś prymasi zastępowali królów, prowadzili sejmy, dziś będą raczej odpowiedzialni za formację i kondycję duchową polskich katolików.
Z godnością prymasa Polski, obok wielu innych spraw, wiąże się też bardzo ważna funkcja opiekuna Polonii zagranicznej, rozsianej na całym świecie. Wiemy, że Ksiądz Kardynał i do tego aspektu prymasostwa przywiązywał niemałą wagę. Jak ta opieka nad rodakami zostanie aktualnie rozwiązana?
- Myślę, że w tej sprawie Konferencja Episkopatu Polski podejmie stosowne decyzje. Uważam, i takie rozwiązanie będę lansował, że opiekunem duchowym Polonii jest i powinien pozostać prymas Polski. Oczywiście, nie oznacza to, że prymas automatycznie powinien być delegatem KEP ds. Duszpasterstwa Polonijnego. Prymas będzie miał tu – jak mniemam – bardziej ideowy, honorowy głos, będzie się troszczył o utrzymanie więzi Polaków za granicą z wiarą katolicką. Natomiast delegat KEP w tym zakresie będzie bardziej organizatorem konkretnych działań, odpowiedzialnym za sprawy duszpasterskie, prawne i techniczne.
Czy patrząc w kategoriach czysto ludzkich, nie jest po prostu żal rozstawać się z godnością prymasa Polski, tak ważną także w naszej polskiej tradycji narodowej, z którą od 28 lat tak wyraźnie jest Eminencja identyfikowany?
- Przyznam wprost, że nie. Ja już swoje zrobiłem. Odchodzę nie tylko bez żalu, ale i pełen nadziei. Ta formuła prymasostwa, którą przez większość czasu, do ostatnich lat przyszło mi sprawować, zakończyła się. Prymas nie jest już - według zapisów Statutu Konferencji Episkopatu Polski - przewodniczącym KEP z urzędu. Może być wybrany na to stanowisko jak każdy inny biskup diecezjalny. Od początku lat 90. prymas nie jest też de facto nuncjuszem apostolskim; część uprawnień nuncjusza prymas Wyszyński i ja mieliśmy w latach PRL-u, kiedy ze względów politycznych w Polsce nie było stałego przedstawicielstwa Stolicy Apostolskiej. Obecnie więc prymas Polski będzie - zgodnie z pierwotnym znaczeniem tego tytułu - primus inter pares, będzie się cieszył honorowym pierwszeństwem i będzie miał moralne prawo do szczególnego głosu w sprawach ważnych czy przełomowych. Jest więc jakiś sens w tym, że obok przewodniczącego KEP, wybieranego na kadencje, będzie nadal prymas, którego posługa - jako arcybiskupa gnieźnieńskiego - nie będzie kadencyjna.
Pytając o to, czym zajmie się Ksiądz Kardynał po przekazaniu do Gniezna tytułu prymasowskiego, jestem w sumie pewien, jaka odpowiedź padnie – zapewne nadal będzie się Ksiądz Kardynał troszczył o sprawę Świątyni Opatrzności Bożej…
- Udało się panu zgadnąć. Idea świątyni dziś przejmuje intencje, jakie towarzyszyły jej powstaniu w roku 1791, a nadto ubogaca się treściami, które teraz ożywiają Kościół w Polsce w jego misji apostolskiej do Europy i świata. Nowy arcybiskup warszawski kontynuuje budowę z wielką energią i skutecznie.
Już w roku 1791, a więc w chwili uchwalenia razem z Konstytucją 3 maja wotum budowy świątyni Opatrzności Bożej, Polacy podziękowali Opatrzności za wolność. Rozpoczęła się budowa, która już wkrótce - pod zaborami - była niemożliwa. Polacy szli ku tej wolności długimi drogami: oręża, kultury, pracy i modlitwy oraz cierpienia. Dzisiaj, ponieważ mamy już wolność formalną, chcemy, żeby Bóg jako czuwająca Opatrzność dalej był w naszych dziejach obecny. Dzisiaj budowanie świątyni jest nie tylko wypełnieniem wotum, ale i projekcją ku przyszłości, byśmy jako naród potrafili - także w Unii Europejskiej - znaleźć wolę Bożą i wypełnić zadania podnoszenia godności ludzkiej, które wiążą się z wolnością. Wierzę, że świątynia Opatrzności Bożej będzie wkrótce gotowa. Dziękuję Bogu, że pozwala mi oglądać to dzieło, które jest wyrazem naszej zbiorowej podzięki za to, że wspomagamy Boga w czuwaniu nad nami.
25 listopada 2009 roku podczas Mszy św. w kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze biskupi podziękowali kard. Józefowi Glempowi za 28 lat jego prymasowskiej posługi. 18 grudnia, po ukończeniu 80. roku życia przez kard. Glempa, tytuł prymasa przypadnie metropolicie gnieźnieńskiemu abp. Henrykowi Muszyńskiemu.
Wspólnotowa Eucharystia, której przewodniczył kard. Józef Glemp, była - jak powiedział abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski - podziękowaniem za „styl i sposób realizowanej służby biskupiej i prymasowskiej”. Podziękował prymasowi za twórczy udział w pracach Konferencji oraz za przykład pracowitości. – Jest to posługiwanie ekumeniczne, niestrudzone, życzliwe, a przy tym pokornie otwarte, pełne troski o wiarę i ludzi, o Kościół i Ojczyznę - podkreślił w kazaniu abp Józef Michalik.
W czasie Mszy św. posłużono się nowym kielichem, który prymas otrzymał od polskich biskupów, jako symboliczny wyraz wdzięczności. Kielich ten, dziś konsekrowany, opatrzony jest specjalną inskrypcją: „Księdzu Prymasowi w dowód wdzięczności za 28 lat prymasowskiej posługi”.
– To nie były proste lata posługi dla Kościoła i tym bardziej trzeba dziś dziękować - mówił kard. Glemp. Podkreślił, że dla Kościoła nigdy nie ma łatwych czasów, bo ciągle trzeba „zabiegać o prawa Boże i wypraszać łaskę pomocy”.
Kard. Glemp przypomniał, że zaczynał pracę w Polsce Ludowej, a kończy w kraju, który należy do Unii Europejskiej. – Przeszliśmy z bloku socjalistycznego do wolności, ale zadanie dziś tym większe, bo tę wolność musimy chronić, pielęgnować i utrzymywać w prawdzie - powiedział. Zaznaczył też, że Jasna Góra zawsze była dla niego źródłem nadziei.
Prymas Glemp powiedział, że „starsze pokolenie odsuwa się, aby dać miejsce nowemu”. – Dziękując, wyrażamy radość, że widzimy nowych, młodych biskupów, którzy są wykształceni i gorliwi, czytający znaki czasu i pragnący dostosowywać duszpasterstwo do tych znaków, które są wielkim wyzwaniem - zauważył kard. Glemp.