Wystawa „The Sacred Made Real” pokazuje religijne malarstwo i rzeźbę hiszpańską XVII wieku. Jednak podczas gdy dzieła Velazqueza czy Zurbarána są dość dobrze znane i były wystawiane w Europie, to rzeźba rzadko opuszcza mury hiszpańskich kościołów i klasztorów. To właśnie rzeźby są największą atrakcją londyńskiej wystawy, ponieważ nigdy przedtem nie były obiektem samodzielnej ekspozycji. A właśnie one są przykładem zupełnie unikalnej sztuki Złotego Wieku w Hiszpanii. Wystawa w National Gallery chce uwidocznić nam, że malarstwo i polichromowana rzeźba w Hiszpanii wzajemnie na siebie oddziaływały. W sześciu kolejnych salach pokazano 16 obrazów i rzeźb ustawionych obok siebie tematycznie. Widać, że „hiperrealistyczne” podejście takich malarzy jak Velazquez czy Zurbarán miało związek z ich znajomością współczesnej sztuki rzeźbiarskiej.
W służbie kontrreformacji
Przez ostatnie stulecia rzeźba hiszpańska była traktowana nieco pogardliwie i niepoważnie. Nie rozumiano tego aż nazbyt realistycznego a wręcz naturalistycznego podejścia do pokazywania bólu i cierpienia czy w ogóle uczuć i emocji. Tymczasem okazuje się, że właśnie twórczość XVII wieku to najbardziej oryginalne dokonania sztuki hiszpańskiej w ogóle. To zresztą wiek, w którym hiszpański Kościół walczył z reformacją na wszystkich polach, także artystycznych. Gorliwość wiernych miały wzbudzać przemawiające do nich obrazy, a katedry, kościoły, klasztory wydawały chętnie pieniądze na obrazy i rzeźby. Najlepszym materiałem do realistycznych wyobrażeń dla rzeźbiarza było drewno. Z jednej strony podtrzymywało tradycję hiszpańskiego rzeźbiarstwa, a z drugiej strony otwierało na nowe możliwości, na
techniczne nowinki, dzięki którym można było osiągnąć jeszcze większy realizm.
W XVII wieku produkcja rzeźb w Hiszpanii odbywała się pod opieką gildii malarzy i rzeźbiarzy. Rzeźba była tworzona w dwóch etapach: najpierw artysta rzeźbił w drewnie – najczęściej było to drewno cyprysowe, a figury były wycinane w środku, dzięki czemu stawały się lekkie i mniej podatne na pękanie. Zdarzało się, że dłonie, stopy i głowę rzeźbiono osobno i potem łączono z figurą. Później usuwano pył z powierzchni rzeźby, nacierano ją czosnkiem, który zwiększał przyczepność, a później pokrywano powierzchnię kilkoma warstwami kleju oraz specjalnej zaprawy. Wtedy rzeźbą mógł zająć się artysta malarz, dzięki któremu stawała się ona żywa i pełna emocji. Ta część pracy nad rzeźbą zarezerwowana była dla specjalnie wyćwiczonego malarza zwanego „pintor de ymagineria” – malarzem religijnego wizerunku. Ten twórczy proces jest zresztą przedstawiony na londyńskiej wystawie w formie filmu. Powstawały rzeźby arcykolorowe. Oryginalne było stosowanie od 1610 roku pewnych dodatków zwanych postizo: rzeźby nierzadko mają peruki z prawdziwych włosów, oczy lub łzy z kryształu, zęby z kości słoniowej, a zakrzepłą krew w ranie doskonale imitował zabarwiony korek.
„Bóg drewna”
Ważnym ośrodkiem barokowej rzeźby hiszpańskiej była Sewilla, w której działał słynny Juan Martinez Montaňés, przez sobie współczesnych zwany „bogiem drewna”. Do Londynu przywieziono kilka jego rzeźb, w tym mistrzowskie dzieło „Maria Niepokalanego Poczęcia” („Inmaculada”) z kaplicy de los Alabastros z katedry sewilskiej. Montaňés użył w tym przypadku techniki, która polega na pokryciu drewna lnem nasączonym specjalnym roztworem i pokryciu go polerowaną złotą blachą, pomalowaniu jej temperą i zdrapywaniu dekoracyjnego wzoru. Niezwykłe wrażenie robi inna rzeźba tego artysty: „Św. Bruno medytujący nad Ukrzyżowaniem”. Niesamowita jest dbałość o szczegóły, widać każdą zmarszczkę kartuzjańskiego mnicha, włosy na głowie i zarost, guziki przy mankietach koszuli, poszczególne strony księgi, którą trzyma w rękach. „Święty Franciszek Borgia” oraz „Święty Ignacy Loyola” to rzeźby malowane przez Francisco Pacheco. Pacheco był jednym z niewielu „pintor de ymagineria”, którego znamy z nazwiska. Prowadził w Sewilli szkołę, w której uczył całą generację malarzy (m.in. Alonso Cano oraz Velazqueza, który został jego zięciem) sztuki malowania rzeźb. Ta umiejętność była według niego bardzo przydatna podczas malowania obrazów. Rzuca się to w oczy, gdy obok figur dłuta Montana malowanych przez Pacheco oglądamy płótna Cano.
Sala ukrzyżowań
„Chrystus ma być jeszcze żywy, przed wydaniem ostatniego tchnienia, głowa pochylona na prawe ramię, wzrok skierowany na kogoś, kto modli się u jego stóp, tak zatem, jakby z nim rozmawiał i skarżył się, że to ów jest winny cierpień, jakich zaznaje…” – oto najczęściej cytowane zlecenie zamieszczone na kontrakcie dotyczącym wykonania rzeźby w XVII-wiecznej Hiszpanii. Właśnie taki jest „Chrystus na Krzyżu” Montaňésa: blade ciało zwisa z krzyża, widać napięte mięśnie i żyły, sączy się krew z ran. Jeszcze bardziej wstrząsający jest Chrystus „Ecce Homo” Pedro de Mena. Realistycznie ukazane siniaki i blizny osiągnięto pokrywając najpierw figurę niebieskim barwnikiem, a dopiero potem farbą koloru skóry. Oczy wykonane są ze szkła, spojrzenie jest załzawione i przejmujące. W tej samej sali, na samym jej środku, leży rzeźba autorstwa Gregorio Fernándeza „Martwy Chrystus”: skatowane ciało leży z głową na poduszce, krew w ranach jest zakrzepła, kolana są otarte od upadków, paznokcie brudne. Przerażający dowód na to, ile ciało wycierpiało tortur.
Policromandores
Sztuka kontrreformacyjna eksploatowała głównie tematy pasyjne, ale także zyskał na znaczeniu kult maryjny i świętych. Przykładem rzeźby maryjnej jest dzieło Pedro de Meny „Mater Dolorosa” z 1673 roku. Maryja ma oczy pełne łez, rozchylone w płaczu usta. De Mena sam malował swoje rzeźby. Jego twórczość przenikał głęboki emocjonalizm. Widać to szczególnie na przykładzie „Pokutującej Marii Magdaleny”, która z niedowierzaniem i cierpieniem patrzy na trzymany w ręce krucyfiks. Misterny wzór na jej sukni został wykonany dłutem, ale włosy artysta zrobił z poskręcanej i pomalowanej wikliny.
Zebrane na wystawie malarstwo hiszpańskich artystów Złotego Wieku pokazuje, jak obie sztuki na siebie oddziaływały. Wielu malarzy kształciło się u „pintor de ymagineria”, wielu nawet nie zarzucało tej umiejętności i do końca życia dorabiało sobie jako policromandores (malarze polichromii). Płótna np. Francisco Zurbarána zaskakują niemal namacalną trójwymiarowością. Postaci wyglądają niczym rzeźby – taka iluzja była zamierzona.
Religijna sztuka siedemnastowiecznej Hiszpanii dążyła do poszukiwania realizmu z bezkompromisową gorliwością i w sposób genialny i wciąż poruszający.
Londyn, National Gallery „The Sacred Made Real”, skrzydło Sainsbury, wystawa czynna do 24 stycznia