Logo Przewdonik Katolicki

Dla króla i Kościoła

Natalia Budzyńska
Wniebowzięcie Matki Bożej, El Greco / fot. Paroquia de San Nicolas, Toledo, David Blazquez

W Berlinie wspaniała wystawa XVII-wiecznego malarstwa i rzeźby z Hiszpanii. Ponad setki dzieł zgromadzili kuratorzy, pokazując po raz pierwszy poza Hiszpanią złoty wiek sztuki. Wśród dziel płótna takich artystów jak Velazquez, El Greco, Zurbaran, Murillo.

Podczas gdy turyści najczęściej oblegają Muzeum Pergamońskie czy Egipskie i inne zgromadzone na tak zwanej Wyspie Muzeów, do Tiergarten docierają tylko nieliczni. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się trafić na kolejki czy tłumy. Kulturforum niedaleko placu Poczdamskiego jest często wręcz wyludnione, a wchodząc do Gemaldegalerie, które pochwalić się może wspaniałą kolekcją, zawsze mam wrażenie, że jest nieczynne. Być może tak trafiam, wybierając odpowiednie pory. Mimo że obok siebie wybudowano budynki filharmonii, galerii, muzeów i bibliotek, to okolica sprawia wrażenie nieprzytulnej. Warto odnaleźć tam swoje miejsce, tym bardziej że i bieżąca wystawa i ta planowana na miesiące zimowe to po prostu niezła gratka dla miłośników sztuki. Do końca października można oglądać największych malarzy złotego wieku w sztuce hiszpańskiej. Za to zimą Gemaldegalerie zaprasza do świata Hieronima Boscha, pokazując jego dzieło oraz malarzy, których jego świat inspirował: od Pietera Bruegela do Jamesa Ensora.

Złoty wiek hiszpańskiej sztuki
Wróćmy jednak do sztuki hiszpańskiej. Od razu ogromne wrażenie wywiera na wszystkich monumentalny obraz El Greca Wniebowzięcie Matki Bożej (przez niektórych historyków sztuki tytułowany Niepokalane poczęcie) z 1613 r. Wydłużone postacie, co jest dla tego malarza charakterystyczne, tu osiągnęło jakieś ekstremum, spiralny ruch i ekspresja, odważne kolory tworzące barwne ostre plamy. Dzieło jest cudowne, nawet jeśli ktoś nie przepada za elgrecowskim rozedrganiem. Wystawa podzielona jest na trzy części, zgodnie z chronologią: pierwsza pokazuje dzieła powstałe pod koniec XV w. i na początku XVI, w okresie przejściowym, kiedy kształtowały się cechy dojrzałego baroku. Druga sala to ów Złoty Wiek: El Siglo de Oro, i jego najlepsi mistrzowie tworzący pod wpływem i za pieniądze królewskiego dworu oraz Kościoła katolickiego. Ich związki z władzą i religią są najciekawszą osią, wokół której budowana jest ta wystawa. Trzecia część to już czas baroku dojrzałego, naturalistycznego i w dużej mierze dewocyjnego. Co trzeba wiedzieć o Hiszpanii tamtego okresu, tak żeby nie zanudzać historycznym wykładem? Po wspaniałym i pełnym sukcesów wieku XVI nadszedł czas trudny. Kraj był wyniszczony wojnami i kosztami kolonizacji, kolejnymi epidemiami, klęskami głodu i spadkiem wartości pieniądza. A mimo to właśnie w tym czasie powstały tak wspaniałe dzieła. Zamawiał je dwór lub Kościół, mieszczan nie było na to stać albo po prostu sztuka ich nie interesowała. Mamy więc spory wybór portretów zamożnej hiszpańskiej arystokracji i równie duży wybór obrazów o tematyce religijnej i wręcz dewocyjnej, bo Kościół widząc zagrożenie w reformacji, chciał umocnić w wiernych wiarę poprzez robiące wrażenie malarstwo i rzeźbę.

Filip IV wśród malarzy
Głównym bohaterem berlińskiej wystawy jest Diego Velazquez, wierny królowi, robiący karierę na dworze. Otrzymał stopień marszałka pałacu i Order Świętego Jakuba. Namalował ponad trzydzieści portretów Filipa IV i wiele całej królewskiej rodziny oraz dworzan. Hiszpański dwór wyobrażamy sobie jego obrazami. Ciemne tła, surowe twarze, krynoliny, koronki, kapelusze. W Berlinie pokazane są portrety Don Gaspara de Guzmana (koń, na którym siedzi, wyszedł jak zwykle trochę pokracznie. Velazquez próbował malować konie, ale nigdy z sukcesem), Francisco Pacheco i Diego de Acedo – nadwornego błazna. Na ten ostatni warto zwrócić uwagę, bo tak jak portrety dworskie są statyczne i pozbawione jakiejkolwiek głębi psychologicznej, tak malując karłów i pałacowych błaznów, Velazquez pozwalał sobie na większą swobodę – także w oddawaniu emocji. Oprócz nich Portret damy namalowany w latach 1630-1640 oraz wypożyczony z Prado Mars odpoczywający. Filip IV był miłośnikiem sztuki, stolica przeniesiona przez jego poprzednika do Madrytu dopiero teraz zaczęła zyskiwać królewski blask. Budował pałacyki i kazał je ozdabiać malowidłami. Sprowadzał na dwór włoskich malarzy i zamawiał u nich obrazy, którymi obwieszał ściany królewskich pokojów. Skuszeni sprzyjającą sztuce atmosferą dworu w Madrycie przybyli tam z Sewilli Diego Velazquez, Francisco Zurbaran i Alonso Cano. Filip IV myślał nowocześnie: sztuka nie była dla niego tylko próżną przyjemnością otaczania się pięknymi przedmiotami, ale instrumentem propagandy. Nic tak nie poprawiało wizerunku władcy, a przez to państwa, jak wielkie płótna ukazujące bogatych i spokojnych władców w otoczeniu licznej rodziny i wiernych dworzan.

Misja przeciwko reformacji
Także dla drugiego najważniejszego mecenasa sztuki, dla Kościoła, sztuka stała się ważnym instrumentem propagandy, bo przecież były to czasy reformacji. Artysta miał walczyć z reformacją, przedstawiając na swych płótnach świętych i wizerunki Maryi. A więc do najważniejszych zleceń malarskich należały te przeznaczone do głównych lub bocznych ołtarzy. Francisco Zubaran tworzył ogromnych rozmiarów cykle monastyczne dla sewilskich dominikanów i karmelitów, ale także słynny portret św. Małgorzaty w stroju pasterki i bez aureoli (przyjechał z National Gallery w Londynie), Murillo poświęcił wiele obrazów życiu św. Tomasza z Villanueva, Alonso Cano malował sceny z życia św. Izydora z Sewilli, a Francisco Herrera Młodszy jest autorem kilku przedstawień św. Hermenegilda. Wielu z nich, na czele z El Grekiem i Velazquezem, podejmowało drugi pożądany temat: wizerunek Madonny. Charakterystyczne dla XVII-wiecznej sztuki religijnej w Hiszpanii są drewniane rzeźby polichromowane, o niezwykłej urodzie, naturalistycznie przedstawiające umęczonego Chrystusa, płaczącą Matkę Bożą i świętych. Na przykład figury składające się na dzieło najwybitniejszego przedstawiciela tego gatunku, Gregorio Fernandeza, używane są w wielkopiątkowych procesjach do dziś. Zachwycają w surowych aranżacjach Gemaldegalerie. Pochodzący z Sewilli malarze, Murillo i Valdes Leal, do swoich religijnych obrazów malowanych na zamówienie klasztorów, włączali elementy przywołujące filozofię vanitas – o złudnym i przemijającym charakterze wszystkiego co ziemskie.

Kuratorzy przygotowujący wystawę nie starali się zmieniać lub specjalnie aranżować muzealnych wnętrz. Jak wspomniałam, jest ascetycznie, co nie oznacza niczego specjalnego. Takie tradycyjne eksponowanie dzieł sztuki w dzisiejszych czasach może trochę dziwić, z drugiej jednak strony nie rozprasza niepotrzebna scenografią. Często sporych rozmiarów płótna w ozdobnych złotych ramach robią wrażenie i działają barwą, ekspresją, czasem dramatyzmem, ruchem. Pomiędzy nimi drewniane rzeźby spływających krwią Chrystusów lub zapłakanych Madonn.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki