Logo Przewdonik Katolicki

Pamiętamy i będziemy pamiętać

Piotr Dogondke
Fot.

13 grudnia 1981 roku Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON) na czele z gen. Wojciechem Jaruzelskim, łamiąc ówczesną konstytucję PRL-u, wprowadziła na terenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stan wojenny. Nadzieje milionowej rzeszy Polaków zostały zdławione.

 

 

 

O rozwiązaniach siłowych wobec „Solidarności” myślano już w sierpniu 1980 roku, gdy tzw. władza ludowa podpisywała porozumienie z robotnikami.

 

Rodzinne tragedie

Pan Marian nie lubi wspominać tamtego czasu. Pamiętam jednak, jak opowiadał, iż przyjechała po niego milicja, w czasie gdy pracował w fabryce na nocnej zmianie. Jego krewny, milicjant, przyszedł po niego kłamiąc, iż ich wujek miał wypadek. Pan Marian tak jak stał, sam wsiadł do milicyjnej „nyski”.

Opowieści podobnych do tej możemy mnożyć. Internowano wtedy około 6,6 tys. działaczy politycznych i związkowych. Przypomnijmy, że internowany przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa pomimo nacisków, by wydał oświadczenie popierające stan wojenny, nie ugiął się i zachował milczenie. Każdy wie, że tej nocy Polak stanął naprzeciwko Polaka. Nie z własnej woli. Te podziały, w rodzinach, w narodzie nie zabliźniły się do dziś.

Przy wprowadzaniu stanu wojennego użyto ok. 70 tysięcy wojska,  ok. 30 tysięcy funkcjonariuszy MSW, lotnictwa wojskowego oraz czołgów i wozów opancerzonych wyprowadzonych na ulice polskich miast. Przerwano połączenia telefoniczne, wprowadzono godzinę milicyjną oraz ograniczenia w poruszaniu się. Ogłoszono militaryzację około 130 największych przedsiębiorstw, co skutkowało, iż strajk w nich traktowany był jak odmowa wykonania rozkazu w czasie wojny.

Strajki protestacyjne były sukcesywnie likwidowane. Największy opór był na Śląsku. Podczas pacyfikacji kopalni „Wujek” 16 grudnia użyto broni palnej, zabijając 9 górników. Procesy oskarżonych o tę zbrodnię trwały 15 lat. W kopalni „Piast” strajkujący górnicy przebywali pod ziemią od 14 aż do 28 grudnia. Przemoc jednak w tym momencie odniosła zwycięstwo. Późniejsze zbrodnie, których symbolami stały się takie osoby jak Grzegorz Przemyk czy ks. Jerzy Popiełuszko, wciąż domagają się większej świadomości Polaków.

 

Ofiary

Tzw. Komisja Rokity, czyli nadzwyczajna komisja sejmowa do zbadania działalności MSW (Ministerstwa Spraw Wewnętrznych), utworzona jeszcze przez sejm kontraktowy w 1989 roku ustaliła w ponad 80 przypadkach śmierci związek z działaniami MSW, a listy ofiar stanu wojennego sporządzane jeszcze w podziemiu zawierały od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk. A mówimy tu o ofiarach śmiertelnych. Ile było zniszczonego zdrowia, życia prywatnego i zawodowego? Cały ogrom tej tragedii pozostaje nadal wyzwaniem dla historyków.

 

Kościół

Prymas Polski Józef Glemp wieczorem 13 grudnia zwrócił się z apelem o powstrzymanie się od rozlewu krwi. 15 grudnia Rada Główna Episkopatu wezwała do obrony godności i praw człowieka, zwolnienia internowanych i aresztowanych oraz przywrócenia Solidarności możliwości działania. Dwa dni później powołano Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności. Warto też pamiętać, że to Kościół stwarzał jedyną w tamtym czasie przestrzeń wolności, podkreślmy, również dla niewierzących.

 

Mniejsze zło?

Odpowiedzialni za tę tragedię jak mantrę powtarzają iż stan wojenny był mniejszym złem oraz że groziła nam inwazja z zewnątrz. Ich przeciwnicy wskazują na dokumenty mówiące, iż przywódcy sowieccy uwikłani w kosztowną wojnę w Afganistanie w tamtych dniach byli przeciwni jakiemukolwiek zaangażowaniu militarnemu ZSRR w naszym kraju. Ponadto w grudniu 1981 roku wywiad amerykański nie zanotował wzmożonej aktywności wojsk sowieckich przy naszych granicach. Część historyków zwraca również uwagę, że nawet przyjmując wersję zagrożenia sowieckiego nie wykorzystano wszystkich szans na prawdziwe porozumienie, by uniknąć siłowej konfrontacji.  

Co by nie powiedzieć, ostatnie ustalenia IPN-u świadczą  niezbicie, że również wtedy, gdy nastała era Gorbaczowa „nasze” władze nie chciały zmienić kursu. Jak zauważył w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 28 maja 2009 roku historyk Antoni Dudek z IPN-u: „Z dokumentów, które udało się odnaleźć w archiwum Fundacji Gorbaczowa, wynika wręcz, że to Gorbaczow przekonywał swoich polskich towarzyszy, iż powinni zdecydować się na przemiany. Władze PRL odnosiły się jednak do tego sceptycznie”.

 

Sprawiedliwości!

Czy ktoś w ramach solidarnościowej rewolucji powiesił jakiegoś przedstawiciela dawnego aparatu represji? Ilu z oprawców komunistycznej bezpieki odsiaduje wyrok w polskich więzieniach? A może nie wolno tym, którzy kłamali narodowi w oczy, dziś publicznie występować?

Choć uważam za, najdelikatniej mówiąc, nietakt zapraszanie do programów telewizyjnych takich osób jak Jerzy Urban, to te sytuacje obrazują fakt, iż wielu przedstawicieli ówczesnego aparatu władzy dostatnio i spokojnie żyje w wolnej Polsce. Mało tego, widzimy, z jakim trudem i po ilu latach przebija się zabieranie przywilejów emerytalnych dawnym przedstawicielom aparatu represji.

Dopiero w 2007 roku pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec dziewięciu członków WRON oraz Rady Państwa. Proces ruszył we wrześniu 2008 roku dziś po wyłączeniu sprawy trzech oskarżonych i śmierci dwóch innych proces nadal toczy się m.in. przeciwko gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu i gen. Czesławowi Kiszczakowi.

Końca jednak tego procesu nie widać. A wszystkie te fakty coraz bardziej zaciemniają rozeznanie, kto był kim tamtej nocy. I  po której stronie będąc, należy się tego po prostu wstydzić.

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki