Na zakończenie spotkania z przywódcami pogrążonego w konflikcie Sudanu Południowego papież Franciszek ukląkł i ucałował ich stopy. Mówił wtedy: „Będę niestrudzenie powtarzać, że pokój jest możliwy. Ale ten wielki dar Boży jest jednocześnie mocnym zaangażowaniem ludzi odpowiedzialnych za swój naród”. Tym obiegającym błyskawicznie świat gestem papież pokazał, jak nieprawdopodobnie mocny w swym przekazie może być pocałunek. Przypomniał także, że gestem tym chrześcijanie posługują się od czasów apostolskich, zarówno podczas powitania, jak Jakub i Ezaw w Księdze Rodzaju, traktując go jako znak przyjaźni i braterstwa (Dawid i Jonatan w Księdze Samuela), jak i – m.in. jako gest pojednania i pokoju właśnie – w liturgii.
Pocałunek pokoju, dziś określany częściej jako „znak pokoju” lub pax, jest jednym z najstarszych, bardzo dobrze udokumentowanych gestów w liturgii chrześcijańskiej i oznacza nie tyle zgodę i przyjaźń wśród znajomych, biorące się choćby z lat wspólnych doświadczeń, ile pokój pochodzący od Chrystusa, który chrześcijanie powinni mieć w sercu i którym powinni dzielić się z innymi. Choć przekazanie pokoju przyjmuje dziś bardzo różne formy, od skinienia, przez uścisk dłoni, po przytulenie, korzenie tego znaku sięgają czasów wczesnego Kościoła, gdzie praktykowano go bardzo dosłownie jako pocałunek.
Pokój między braćmi i siostrami
Pozdrowienie przez pocałunek w czasach Nowego Testamentu był gestem dość powszechnym. Święty Paweł w Listach Apostolskich wyraźnie poucza, by chrześcijanie pozdrawiali się właśnie tym gestem. Również w kontekście liturgicznym pojawia się on bardzo wcześnie, bo pierwsze świadectwo znajdujemy u żyjącego w II w. św. Justyna Męczennika, który pisze „Po ukończeniu modlitw dajemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei przynoszą przełożonemu bracia chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem”. Z początku pokój przekazywany był po liturgii słowa, jako znak zgody i pojednania, o czym zaświadcza św. Cyryl Jerozolimski, żyjący w IV w. Przestrzega, by nie myśleć, „że chodzi tu o taki pocałunek, jaki widzimy u przyjaciół na rynku. Ten pocałunek jednoczy serca i prowadzi do przebaczenia uraz, jest oznaką pojednania i zapomnienia o krzywdach”. Autor przypomina następnie zaczerpnięte z Ewangelii Mateuszowej wezwanie do pojednania z bratem przed składaniem ofiary.
Gdy święty papież Grzegorz Wielki wprowadził do liturgii modlitwę Ojcze nasz, przekazanie pokoju krótko po słowach „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” stało się jeszcze bardziej wymowne jako gest pojednania we wspólnocie, przekazywany między jej członkami. Ten pierwotny, pojednawczy charakter gestu obecny jest do dziś w liturgii ambrozjańskiej, czyli własnej liturgii Kościoła mediolańskiego, gdzie pokój przekazuje się właśnie po liturgii słowa, a przed rozpoczęciem liturgii ofiarnej.
Więcej niż gest
Poświęcanie skoncentrowanej uwagi drobnym gestom liturgicznym może się wydawać niepotrzebne, jednak przekazanie pokoju jest wyraźnie ważnym gestem przekraczającym liturgię, wchodzącym w codzienne życie chrześcijanina. Chrystusowy pokój jest nieodłączną częścią dobrego chrześcijańskiego życia, cechą i łaską, którą chrześcijanin powinien promieniować na zewnątrz. Z tego też powodu wraz z początkiem V w. pokój zaczął być przekazywany przed Komunią, jako jeden z etapów przygotowania do niej, stając się nawet w wielu miejscach niezbędnym warunkiem do jej przyjęcia. Nie może przyjąć Chrystusa ten, kto nie jest pojednany z bratem, zgodnie z tym, do czego sam Jezus wzywał w Ewangelii. Dlatego też przekazanie pokoju odbywało się zarówno przy ołtarzu, jak i między zgromadzonymi na liturgii wiernymi, co ważne jednak – wyłącznie ochrzczonymi. Pocałunku pokoju nie przekazywali sobie katechumeni, którzy wcześniej modlili się razem ze wszystkimi wiernymi, gdyż jak pisze św. Hipolit Rzymski, „ich pocałunek nie jest jeszcze czysty”. Dziś takie rozróżnienie może się wydawać nieco niestosowne, miało jednak swoje uzasadnienie nie tylko teologiczne, ale i bardzo praktyczne, ze względu na sposób przekazywania gestu – pocałunkiem w usta.
Co wyrażają usta
„To, co wyrażają usta, powinno realizować się w sumieniu, to znaczy, gdy usta twoje przybliżają się do ust brata twego, tak twoje serce nie powinno oddalać się od jego serca” – pisał św. Augustyn, ojciec Kościoła żyjący na przełomie IV i V w., w jednym ze swoich paschalnych kazań. Świadectw o tym, że chrześcijanie przekazywali sobie pokój właśnie przez pocałunek w usta jest bardzo dużo, obecne są w księgach liturgicznych aż do XV w., co oznacza, że praktyka ta przetrwała miejscami nawet niemal półtora tysiąclecia. Według abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, wybitnego polskiego liturgisty, w najdawniejszych czasach udzielano sobie takiego pocałunku „bez różnicy płci i wieku, a przy powszechnej niewinności życia, skrupuły delikatności i wrażliwości dopiero później nastały”. Dziś budzić to może zdziwienie i niesmak, a zdaje się, że i wtedy była to praktyka, która „dawała powód poganom do oszczerstw” i przyczyniać się mogła do nadużyć. Z tego też powodu szybko wprowadzono między wiernymi podział: mężczyźni siadali po prawej, a kobiety po lewej stronie zgromadzenia. Tym sposobem, jak pisze św. Hipolit, „jedynie wierni mogą sobie dawać pocałunek pokoju i to mężczyźni mężczyznom, niewiasty niewiastom, nigdy zaś mężczyźni niewiastom”. Trudno zatem nie zauważyć, jak olbrzymi wpływ na późniejszy obraz Kościoła miał pocałunek pokoju, skoro jeszcze nasi dziadkowie, stosując się karnie do zaleceń starego prawa kanonicznego, siadali w kościele osobno, a nie razem.
Pocałunek Chrystusa
Z początkiem drugiego tysiąclecia targany wieloma problemami Kościół przechodził proces gruntownych zmian, nazwanych później reformą kluniacką. Zbawiennej dla życia duchowego odnowie ruchu monastycznego, ograniczeniu symonii i walce z problematycznymi konsekwencjami zakładania rodzin przez duchownych towarzyszyło coraz bardziej ostrożne podejście do ciała, które w swojej najbardziej skrajnej formie doprowadziło do powszechnych między XIII a XV w. ruchów flagellantów, czyli biczowników, którzy praktykowali publiczne biczowanie się w ramach pokuty i umartwienia. Ostrożność wobec ciała objawiała się w różnych formach, a jedną z nich obserwujemy właśnie w praktyce przekazywania sobie pokoju, która od pocałunku w usta przeszła do pocałunku w policzek lub objęcia, by następnie zostać zdominowaną przez rozpowszechnione od XIII w. pacyfikały, czyli sprzęty liturgiczne w formie tabliczki, całowane przez celebransa i przekazywane do ucałowania pozostałym. Tym samym wspólnotowy akcent znaku pokoju przybiera formę bardziej horyzontalną: pokoju Chrystusa wychodzącego od ołtarza i przekazywanego hierarchicznie najpierw wszystkim członkom wspólnoty, z czasem wyłącznie mężczyznom (sic!), by na końcu przekazywanym być już wyłącznie duchownym i możniejszym świeckim. W rytach zachodnich celebrans przekazywał pokój po Agnus Dei, zatem tuż przed Komunią. Ryt rzymski zachował bardzo oszczędną formułę „Pokój z tobą”, dominikański nieco rozbudowaną „Pokój tobie i Kościołowi świętemu”, najbardziej rozbudowaną formę przewidywał ryt karmelitański, gdzie celebrans trzymając Hostię, całował patenę i kielich, po czym obejmował diakona i kładąc głowę na jego ramieniu, mówił: „Trwajcie w więzi pokoju i miłości, abyście byli godni najświętszych tajemnic Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Po soborze trydenckim udzielanie pokoju świeckim możliwe było już wyłącznie przez pacyfikał.
Pokój nam wszystkim
W ramach reform liturgicznych po soborze watykańskim II przywrócono praktykę przekazywania sobie pokoju między wiernymi, którzy na wezwanie diakona lub celebransa: Offerte vobis pacem (dosł. Przekażcie sobie pokój), przekazują go sobie w sposób określony przez lokalne episkopaty – w Polsce za pomocą podania dłoni lub skinienia głowy. Gest nadal przekazywany jest od celebransa, zatem płynie z wysokości ołtarza wprost od Chrystusa, ale dzielony jest między wszystkimi członkami wspólnoty. Pytanie, ile we wzajemnym przekazywaniu pokoju jest wciąż pierwotnej gorliwości i autentycznego starania, by wychodzić z liturgii pełnym pokoju i pojednanym z braćmi. Krok w kierunku przywrócenia znakowi pokoju jego ważnej roli w Kościele robią wspólnoty neokatechumenalne, w których pokój przekazywany jest często przez pocałunek w policzek. Ostatecznie jednak, choć forma ma bardzo duże znaczenie – wszak jak się modlisz, tak wierzysz – kluczowa jest gorliwość, z jaką chrześcijanie traktują wynikający z wiary obowiązek niesienia pokoju i katecheza, która im o tym obowiązku przypomina. Nawet w niewielkich gestach obecna może być ogromna gorliwość, warto ją w sobie zatem pielęgnować i o niej przypominać.