Robiąc kwerendę naukową do wystawy I na co Paniom to wszystko? O kobietach na Uniwersytecie Jagiellońskim, dokonał Pan fascynującego odkrycia. Wystawa była związana ze 130. rocznicą pojawienia się na UJ pierwszych studentek, ale nikt nie wiedział, że pierwszymi kobietami z dyplomami magistra UJ były dwie siostry zakonne. I to dużo wcześniej, niż przypuszczano!
– Odkrycia dokonał cały zespół badaczy, który prowadził kwerendę w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Okazało się, że dwie siostry Miłosierdzia zdały egzamin magisterski – eksternistycznie – już w 1824 r. Pracowały jako aptekarki przy szpitalu im. św. Łazarza w Krakowie. Praca ta była wymagająca i często im zarzucano, że nie są odpowiednio wykształcone. Apteka prezentuje niski poziom, zakonnice nie powinny podawać lekarstw. Siostry, zmotywowane krytyką, złożyły do władz uniwersytetu podanie z prośbą o możliwość kształcenia się. Nie uzyskały zgody na uczestniczenie w publicznych wykładach, gdyż wszędzie na uczelniach na terenie obecnej Polski były one przeznaczone tylko dla mężczyzn (tak jak na całym świecie). Ale pozwolono im kształcić się w zakresie farmacji prywatnie, u jednego z profesorów, i potem zdać egzamin magisterski.
One były nie tylko siostrami ze zgromadzenia szarytek, były to siostry rodzone. Dyplomy uzyskane w 1824 r. są być może najstarszymi dyplomami magisterskimi z tej dziedziny przyznanymi kobietom na świecie. To duże odkrycie, do tej pory mało kto o tym nie wiedział. Przez 200 lat
zapomniano o nich. Na szczęście dokumentacja zachowała się w archiwach.
200 lat temu kobiety miały bardzo mało praw, za to masę obowiązków, także w Kościele. W efekcie dziwnego błędu w interpretacji opisu aktu stworzenia w Biblii (jak to wyjaśnił Jan Paweł II w Mulieris Dignitatem w 1988 r.) Kościół narzucił nam nakaz posłuszeństwa mężczyźnie. Kobiety miały żyć w domu. Pierwotnie nie było też zakonów czynnych, klasztor był dla kobiet miejscem odosobnienia. Wykształcenie nie było więc potrzebne…
– W tamtym czasie była też inna sytuacja polityczna. Polska znajdowała się pod zaborami, choć akurat Kraków był wolnym miastem. Siostry przyjechały tu w 1815 r.
Wiemy, że potem jedna z nich wyjechała do Poznania, gdzie organizowała nowoczesne apteki. Została też przełożoną zakonu, więc mając tytuł magistra uniwersytetu, zrobiła karierę. Nietypową jak na tamte czasy. Kobiety nie studiowały.
Jak się nazywały te siostry?
– Konstancja i Filipina Studzińskie. Być może to imiona zakonne, takie się jednak zachowały w dokumentach. Na pewno były rodzonymi siostrami, w wieku 20 plus i 30 plus.
Musiały być z dobrych rodzin, gdyż bez solidnego wykształcenia i wiedzy nigdy by sobie na studiach farmaceutycznych nie poradziły.
– Tak. Wiemy, że egzaminował je profesor, które je uczył. Egzamin magisterski polegał m.in. na tym, że miały sporządzić określone lekarstwo. Zdały. Uznano, że mają wystarczającą wiedzę do tego, aby nadać im stopień magistra farmacji. Te dwa dyplomy są ewenementem w skali światowej.
Początek powstania ruchu kobiet (wtedy jeszcze pod nazwą emancypantki, a nie feministki) datuje się na rok 1848, czyli rok konferencji w Seneca Falls w Stanach Zjednoczonych. Na początku XIX w. w głowach się nie mieściło, że kobiety mogłyby studiować. Siostry były prekursorkami globalnego ruchu społecznego i wyprzedziły epokę o więcej niż pokolenie!
– To była sytuacja wyjątkowa. Ale była! Jeśli natomiast chodzi o studentki na UJ, to jest też inny mało znany fakt (chociaż opisany w historiografii UJ). W okresie działania Komisji Edukacji Narodowej, w latach 80. XVIII w., stwierdzono, że akuszerki powinny mieć większą wiedzę o ciąży i porodzie, jeśli mają dobrze pracować. Uniwersytet, który nosił nazwę Szkoła Główna Koronna, zorganizował dla nich kursy kształcące, które trwały 2–3 miesiące. Absolwentki otrzymywały patent KEN na wykonywanie zawodu. Nie były jeszcze studentkami, ale uczyły się w murach UJ. Znamy nazwiska tych dziewcząt i lata, w jakich się tu uczyły.
Dziś kobiety stanowią ponad połowę studentów w Polsce. Ilość absurdów, jakie nam przez wieki wmawiano na temat naszej „prawdziwej natury”, jest niebywała. Tym bardziej trzeba docenić kobiety mające aspiracje, które zmieniły świat. Zwykle się podkreśla, że wybitne kobiety, takie jak Maria Skłodowska, musiały wyjechać za granicę, aby się uczyć i rozwijać. Brak historii pionierek, które przetarły szlaki.
– W archiwum ukryta jest prawda o przeszłości, w tym różne przykłady aktywności pro-kobiecej. Oczywiście aspiracje kobiet spotykały się z różnym podejściem. W Europie ruch kobiet zaczął się później niż w Stanach, ok. 1870 r. W ramach walki o realizację postulatów ruchu społecznego pojawiała się kwestia dopuszczenia kobiet do wyższego wykształcenia. Problem polegał na tym, że aby zapisać się na uniwersytet, trzeba było zdać maturę. Tymczasem gimnazja żeńskie nie organizowały egzaminów maturalnych. Jako jedyne umożliwiały to gimnazja – paradoksalnie – na terenie zaboru rosyjskiego.
Kiedy w 1856 r. uniwersytety w Zurichu, a potem w 1865 r. w Genewie, zezwoliły kobietom na podjęcie studiów, też przyjmowały tylko panie po maturze. Polki, które były kształcone w rosyjskich gimnazjach, w drugiej połowie XIX w. czasem wyjeżdżały na studia do Szwajcarii. One też były pionierkami studiowania. Sytuacja zmieniła się dopiero mniej więcej od 1892 r., kiedy upowszechniły się prywatne, żeńskie gimnazja i uzyskały prawo do nadawania państwowego dyplomu maturalnego. To ułatwiło przełamanie dużej niechęci społeczeństwa do kobiet na uniwersytetach. Pierwsze tzw. hospitantki, studentki, zostały przyjęte na Uniwersytet Jagielloński w 1894 r. A pierwszym kierunkiem była właśnie farmacja. Kobiety dobrze sprawdzały się w tym zawodzie. Co ciekawe, farmacja była na Wydziale Filozoficznym. Panowie reagowali na obecność kobiet: O, idą filozofki!
Dziś Wydział Filozoficzny obejmuje dyscypliny takie jak socjologia czy psychologia, które rozwinęły się dopiero w drugiej połowie XIX w.
– Farmacja jest natomiast na Wydziale Farmaceutycznym Collegium Medicum UJ. Wtedy Wydział Filozoficzny obejmował wszystkie dyscypliny oprócz prawa, medycyny i teologii. Prawie wszystkie obecne kierunki z niego „wypączkowały”.
Temat sióstr Studzińskich powinien zostać dobrze przebadany. Wiele ciekawych rzeczy na pewno znajdzie się w archiwach zakonnych.
– Tak, na razie odkryliśmy kilka faktów. Warto jednak zainteresować się dokładniej życiem tych kobiet, przeanalizować ich biografie. O jednej z sióstr wiemy, że później trafiła do Poznania, o drugiej nie wiadomo prawie nic. To otwiera pole do poszukiwań.
Czy znamy nazwisko profesora, który je przygotował do egzaminu? Kiedy jeden z ojców socjologii, Georg Simmel, na przełomie XIX i XX w. wspierał studia kobiet, zapraszał je na swoje wykłady, spotkały go za to w Niemczech szykany na uczelni.
– To był prof. Florian Sawiczewski, który potem został dziekanem Wydziału Lekarskiego, a jeszcze potem rektorem UJ. On je egzaminował i kierował rozwojem naukowym. Była to forma prywatnego kształcenia. Dyplomy magisterskie były już publiczne, bo wystawiał je uniwersytet.
Kościół aż do encykliki Pacem in Terris z 1963 r. krytykował aktywność kobiet w sferze publicznej, w tym pracę zawodową. Kwestia kobiet wyglądała jednak rozmaicie w różnych Kościołach chrześcijańskich. Pan specjalizuje się w Kościele ormiańskim, który narodził się po Soborze w Chalcedonie w 451 r.
Mało o nim wiemy, choć Armenia była pierwszym państwem na świecie, który uznał chrześcijaństwo za religię państwową. Podobno były tam diakonisy…
– Od początku aż do dzisiaj kobiety w Apostolskim Kościele Ormiańskim pełnią funkcję diakonis. Wiąże się ona – tak jak dawniej w całym Kościele – z innymi zadaniami niż w przypadku mężczyzn diakonów: z pomocą charytatywną, z opieką nad chorymi, z pomocą ubogim. Kobiety, które uzyskały tytuł diakonisy, miały jednak ważny przywilej: tylko one mogły objaśniać siostrom Pismo Święte. Musiały mieć dość dużo wiedzy na poziomie, który im to umożliwiał.
To niezwykłe…
– Monastycyzm ormiański, w odróżnieniu od naszego, nie jest uporządkowany prawnie. W naszej tradycji każde zgromadzenie ma regułę, zwyczaje, stroje i tradycję. Armenia długo była pod panowaniem ludów muzułmańskich. Zakonnice nie mogły się afiszować, gdyż to było niebezpieczne. Czasem po prostu mieszkały razem w prywatnym domu. Były tylko konsekrowane przez biskupa. Nakładano im welon. Brakowało natomiast klasztorów i życia według formalnej reguły. Inni nawet nie wiedzieli o tym, że wstąpiły do zgromadzenia. To dotyczyło też mężczyzn. Monastycyzm trwał w ukryciu, ze względu na prześladowania i wojny.
Kościoły wschodnie powstały głównie w czasie pierwszych soborów. Te, które nie przyjęły ich głównych postanowień, odłączyły się od Rzymu. To wspaniała chrześcijańska tradycja, prawie zupełnie u nas nieznana. Jak zaczęła się historia Kościoła ormiańskiego?
– Ormianie zamieszkiwali Wyżynę Anatolijską, czyli obszar dzisiejszej wschodniej Turcji i Armenii, do Gór Kaukaskich. Dzisiejsza Republika Armenii obejmuje zaledwie dziesiątą część jej historycznego terytorium etnicznego. Państwo ormiańskie i różne dynastie, które nim rządziły, istniały już w starożytności. Na początku IV w., kiedy w Cesarstwie Rzymskim trwały prześladowania chrześcijaństwa, w Armenii religia była w dużej mierze już ugruntowana.
O początkach mówią legendy. Król Trdat III (z gr. Tiridates) początkowo był wrogiem chrześcijaństwa. Pewnego dnia na dwór przybyły dwie kobiety, które uciekły z Rzymu przed prześladowaniami Dioklecjana. Bardzo się królowi spodobały. Były to: Hripsime (według niektórych to odmiana rzymskiego imienia Eufrozyna) i Gayane. Odrzucały jednak jego zaloty, więc zamęczył je na śmierć. Potem przybył misjonarz, o którego narodowość toczy się spór (według jednych był Ormianinem, według innych Grekiem). On z kolei został przez króla wrzucony do jaskini, gdzie przebywał 14 lat. Zgodnie z legendą Bóg ukarał króla za te czyny i zamienił go… w wieprza. Przerażona siostra króla dokarmiała uwięzionego Grzegorza, prosząc, aby brat wrócił do ludzkiej postaci. W wizji otrzymała polecenie, żeby wyciągnąć misjonarza z jamy, a kiedy się okazało, że żyje, król znów stał się człowiekiem. I postanowił się nawrócić.
Intrygująca metanoia (śmiech).
– Król wysłał Grzegorza do Cezarei w Kapadocji, gdzie ten otrzymał święcenia biskupie. Po powrocie bp Grzegorz zorganizował Kościół Armenii. Mógł już święcić księży i tworzyć struktury. Nadano mu przydomek Oświeciciel, bo oświecił krainę pogrążoną w pogaństwie.
Ormianie uważają, że król przyjął chrzest w 301 r. To budzi dumę narodową, ponieważ oznacza, że Armenia przyjęła chrzest 12 lat przed ogłoszeniem edyktu mediolańskiego w 313 r. przez cesarza Konstantyna Wielkiego (to on zakazał prześladowania chrześcijan). Dziś historycy uważają to za mało prawdopodobne, może był to 314 lub 315 r. Jednak to i tak jest wcześnie, bo edykt mediolański nie czynił z chrześcijaństwa religii uprzywilejowanej, po prostu stała się jedną z wielu. W Armenii natomiast nastąpił chrzest króla, dworu i możnych, stała się pierwszym chrześcijańskim państwem na świecie. To wspaniała tradycja i szkoda, że słabo w Polsce znamy pluralizm chrześcijaństwa, ograniczając się do podziału na katolicyzm, prawosławie i protestantyzm. Co ważne, diakonisy istniały w Kościołach o sukcesji apostolskiej. Trudno łączyć je tylko z postępem i ordynacją kobiet u protestantów.
---
Prof. dr hab. Krzysztof Stopka
kierownik Katedry Historii Kultury, Nauk Pomocniczych Historii i Archiwistyki w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyrektor Muzeum UJ, członek Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego w Krakowie, przewodniczący Rady Fundacji Kultury i Dziedzictwa Ormian Polskich; autor studiów z zakresu kultury i historii Kościoła w wiekach średnich (Szkoły katedralne metropolii gnieźnieńskiej w średniowieczu. Studia nad kształceniem kleru polskiego w wiekach średnich, 1994, współautor Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2000) oraz dziejów Ormian (Ormianie w Polsce dawnej i dzisiejszej, 2000, Armenia christiana. Unionistyczna polityka Konstantynopola i Rzymu a tożsamość chrześcijaństwa ormiańskiego, 2002)