Zarówno wśród polityków, jak i dziennikarzy spore wrażenie zrobił tekst prof. Andrzeja Nowaka w sprawie przyszłości Prawa i Sprawiedliwości. Znany naukowiec, życzliwie patrzący na PiS, napisał, że Jarosław Kaczyński jest odpowiedzialny za to, że jego partia musiała oddać władzę po ostatnich wyborach, jak i za inne błędy PiS w ostatnich latach. Powinien więc odejść i zostawić partię komuś młodszemu. Za osoby, które mogłyby zagospodarować bardziej radykalne skrzydło prawicy, uznał Patryka Jakiego i Przemysława Czarnka. Tyle tylko, że zaproponowane lekarstwo jest gorsze od choroby. Duża część krytyki prof. Nowaka sprowadza się do tego, że – jego zdaniem – PiS w ostatnich latach był… zbyt delikatny. Uważa, że nie wyjaśniono należycie katastrofy smoleńskiej, że komisja do spraw badania wpływów rosyjskich powstała tak późno, że nie zdążyła wydać wyroku na Donalda Tuska itd.
Kłopot w tym, że np. Antoniego Macierewicza w ostatnich latach było za dużo w PiS, a nie za mało, a jego kontrowersyjny sposób wypowiadania się i zachowania raczej tej partii szkodził, niż otwierał na nowych wyborców. Tak samo było z ostrą antytuskową retoryką, którą PiS przyjął w ostatniej kampanii wyborczej, która zmobilizowała znacznie bardziej przeciwników PiS niż jej zwolenników. To m.in. hejt na Tuska dał władzę opozycji. Jeśli więc tak wpływowa osoba jak Andrzej Nowak podpowiada PiS, że powinien być jeszcze bardziej radykalny, to mam wrażenie, że życzy tej partii źle. Tym bardziej, że radykalizacja staje się coraz poważniejszym problemem w polityce, nie tylko prawicowej, ale na prawicy szczególnie.
W 2015 r. PiS nie musiał stać się radykalny, nie musiał iść na wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym, z sądownictwem, z całą Unią Europejską (co sprawiło, że wyborcy PiS stają się coraz bardziej eurosceptyczni, a nawet antyzachodni). Mógł zachowywać się jak umiarkowane partie prawicowe (dość wspomnieć rząd ODS Petra Fiali w Czechach) i nie rozpoczynać niepotrzebnych wojen. Ale liderzy PiS świadomie podjęli decyzję o radykalizacji, o uprawianiu polityki tożsamościowej, o szermowaniu hasłem godności, budowie narodowej dumy, walce o prestiż naszego kraju, czy wreszcie wybrali wojnę kulturową.
Ale dotyczy to przecież nie tylko Polski. Jeśli republikanie wybiorą Trumpa, postawią tym samym na polityczny i prawicowy radykalizm, zwany w USA alt-rightem, czyli prawicą alternatywną (w przeciwieństwie do prawicy mainstreamowej i umiarkowanej). Coraz silniejsze są partie eurosceptyczne w krajach Europy Zachodniej. Zjawisko jest więc znacznie szersze niż dotyczące polskiej sceny politycznej, co opisuję w mojej książce Prawica dla Opornych.
PiS-owi te wszystkie konflikty, w które popadł z powodu radykalizacji, uniemożliwiły prowadzenie skutecznej polityki. Dlatego przegrał. I będzie przegrywał, jeśli nie zrozumie, że utwierdzanie się w radykalizmie, w jeszcze większym eurosceptycyzmie będzie pchało partię na margines. Czy przyjdzie nowa prawica? Tego nie wiem. Wiem tylko, że polskiej polityce potrzebna jest sensowna prawica. Tak samo, jak potrzebna jest konstruktywna lewica, zdroworozsądkowe centrum i rozsądny liberalizm.