Nocne awantury, bójki oraz niszczenie mienia publicznego i prywatnego – to codzienność wielu polskich miast. Częstym powodem takich zachowań jest nadmiar spożywanego alkoholu, kupowanego w nocnych sklepach i pitego w przestrzeni publicznej. W miejscowościach turystycznych problem ten potęgują jeszcze goście, którzy przybywają do nich właśnie po to, aby poimprezować. Od sześciu lat samorządy korzystają z prawnej możliwości ograniczania łatwego dostępu do kupna alkoholu i wprowadzają tzw. nocną prohibicję.
Piją, ale mniej
Wprowadzenie przez samorządy zakazu sprzedaży alkoholu w określonych godzinach umożliwiła nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, które weszły w życie na początku 2018 r. Rozwiązanie to często jest nazywane nocną prohibicją, choć nie do końca jest to ścisłe określenie, gdyż zakaz nie obejmuje np. lokali gastronomicznych. Ustawodawca nie narzuca też godzin obowiązywania zakazu. Jak wygląda praktyka? Samorządy decydują się zarówno na wprowadzanie zakazu od godziny 22.00, jak i 23.00, północy czy 1.00 w nocy.
– Nocna prohibicja to rozwiązanie, które służyć ma przede wszystkim bezpieczeństwu publicznemu, a dopiero w drugiej kolejności zdrowiu publicznemu. Najczęściej samorządy wprowadzają je właśnie z inicjatywy mieszkańców, którzy mają dość zakłócania porządku publicznego przez imprezowiczów – mówi Katarzyna Łukowska, wicedyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU).
Centrum przeprowadziło wśród samorządowców i policji badanie dotyczące skuteczności tego rozwiązania. W ankietach pytano m.in. o to, jakie zmiany zaobserwowano po wprowadzeniu zakazu. Okazało się, że wyraźnie zauważalny był spadek przestępczości, zwłaszcza jeśli chodzi o chuligańskie wybryki.
– Nocna prohibicja sprzyja też odpowiedzialnemu piciu, choćby dlatego, że utrudnia wypicie większej niż planowana ilości alkoholu – dodaje Katarzyna Łukomska.
Zaskakująco dobre efekty
Wyniki ankiety KCPU potwierdzają dane udostępnione niedawno mediom przez krakowski magistrat. Wynika z nich, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania nocnej prohibicji zanotowano na terenie miasta mniej interwencji policji i straży miejskiej. W Krakowie zakaz sprzedaży alkoholu wszedł w życie 1 lipca ubiegłego roku i obowiązuje od północy do godz. 5.30 na terenie całego miasta. Zakaz dotyczy wszystkich punktów prowadzących sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży. Chodzi o sklepy, w tym monopolowe, supermarkety, sklepy z produktami specjalistycznymi, np. winiarskie, oraz stacje benzynowe. Władze miasta przygotowując projekt uchwały, powołały się na skargi mieszkańców, których spokój był zakłócany przez pijanych klientów sklepów, w tym turystów, szczególnie w centrum Krakowa.
Przeciwnicy wprowadzenia takiego rozwiązania argumentowali, że małe sklepy w dzielnicach oddalonych od centrum miasta, np. w Nowej Hucie, mogą się utrzymać właśnie dzięki sprzedaży alkoholu. Ostatecznie większość radnych opowiedziała się za wprowadzeniem nocnej prohibicji.
– Naszym celem było uspokojenie nocnego Krakowa i widzimy, że ten cel jest realizowany. Kraków spokojnie dostosował się do tych zmian i dzięki temu jest trochę ciszej i trochę spokojniej, szczególnie w nocy – powiedział podczas zwołanej w lutym konferencji prasowej Bogusław Kośmider, zastępca prezydenta Krakowa.
Według statystyk służb od lipca do grudnia 2023 r. odnotowano spadek o 47 proc. interwencji policji i o blisko 30 proc. straży miejskiej w porównaniu do analogicznego okresu w 2022 r. W przypadku interwencji policji największy spadek, sięgający 63 proc., nastąpił w sierpniu; wtedy też największą zmianę odnotowali strażnicy miejscy – liczba ich interwencji zmalała o 54 proc. Nastąpił też niewielki spadek liczby osób nietrzeźwych kierowanych do działu opieki Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.
– Spodziewaliśmy się efektów na poziomie nieco mniejszym, bo takie efekty były w miastach, które wprowadzały ograniczenie godzin sprzedaży alkoholu w poszczególnych dzielnicach. My w Krakowie wprowadziliśmy to w całym mieście i myślę, że ta różnica przyniosła efekt w postaci dużo większego zmniejszenia interwencji policji i straży miejskiej – powiedział wiceprezydent Krakowa.
Także inne popularne miejscowości turystyczne zdecydowały się na wprowadzenie nocnej prohibicji. Przykładem są Zakopane i Sopot. W tym ostatnim ograniczono także wejścia do klubów osobom do 21. roku życia.
Wycofują się lub ograniczają
Są jednak i takie samorządy, które wycofują się z wcześniej przyjętych uchwał w sprawie zakazu sprzedaży alkoholu w określonych godzinach. Przykładem są chociażby Kartuzy i Biała Podlaska, które najpierw wprowadziły przepisy, a niespełna po roku je uchyliły. W przypadku tej pierwszej miejscowości powody były dwa: fakt, że nadal dochodziło do burd, tyle że w lokalach gastronomicznych, a także pojawiły się meliny, gdzie sprzedawano nielegalnie pędzony bimber lub alkohol z przemytu.
W Katowicach zdecydowano się na przeprowadzenie konsultacji społecznych. Tam, gdzie mieszkańcy jednoznacznie wskazywali, że chcą nocnej prohibicji, została ona wprowadzona i obowiązuje. Natomiast jak w przypadku dzielnic Giszowiec czy Zawodzie, których mieszkańcy w większości sprzeciwili się takiemu rozwiązaniu, ten głos miasto uszanowało. Ostatecznie w Katowicach nocna prohibicja obowiązuje w pięciu dzielnicach.
Także w innych miastach, jak np. Wrocław czy Poznań, nocny zakaz sprzedaży alkoholu obowiązuje tylko w niektórych dzielnicach. Jednak samorządy, które chcą wprowadzić nocną prohibicję tylko w części gminy, często mają problemy. Kwestionują takie uchwały sądy administracyjne, wskazując na konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Tak było w Krakowie, który ostatecznie wprowadził prohibicję w całym mieście.
Nad ograniczeniem dostępu do kupna alkoholu w godzinach nocnych zastanawiało się sporo samorządów, jak np. Warszawa. Pomysł zgłosiły organizacje społeczne Miasto Jest Nasze i Porozumienie dla Pragi, jednak większość radnych odrzuciła projekt uchwały w tej sprawie.
Dylematy
Taka postawa samorządowców przymierzających się do wprowadzenia nocnej prohibicji wynika z ważenia głosów za i przeciw. „Za” są najczęściej stali mieszkańcy miejsc, gdzie przeważnie nocą dochodzi do zakłócenia porządku. „Przeciw” są ci, którzy chcą korzystać z nocnego życia oraz handlowcy prowadzący nocne sklepy.
W tej ogólnokrajowej dyskusji dotyczącej celowości prohibicji brakuje często głębszej refleksji. – Nadmierne spożywanie alkoholu, nawet to tzw. weekendowe, może prowadzić do poważnych konsekwencji nie tylko dla samych pijących, ale także ich bliskich oraz całego społeczeństwa – przestrzega Artur Nowiński, terapeuta uzależnień. – Stawiam jednak bardziej na edukację niż na zakazy, co nie oznacza, że nie dostrzegam pozytywnych skutków tzw. nocnej prohibicji.