Ewangeliczne słowo „błogosławieni” tłumaczy się często jako „szczęśliwi”. Czy jednak drugie błogosławieństwo nie brzmi paradoksalnie, wskazując nam drogę do szczęścia przez łzy?
W homilii wygłoszonej 24 marca 2000 r. w Korazim Jan Paweł II mówił do młodzieży, że Pan Jezus nie tylko głosi błogosławieństwa, ale żyje nimi i sam jest Błogosławieństwem. Papieskie słowa wywarły szczególne wrażenie, bo zostały wypowiedziane nieopodal miejsca, gdzie Zbawiciel wygłosił Kazanie na górze. Ojciec Święty podzielił się z młodzieżą refleksją, że Pan Jezus zawsze wywyższa ludzi, którzy w oczach świata uchodzą za słabych, przegranych i błogosławi im, jako prawdziwym zwycięzcom, do których należy królestwo niebieskie. To wyzwanie, na które człowiek powinien odpowiadać gotowością do ustawicznej metanoi ducha, czyli wielkiej i głębokiej przemiany serca:
„Wy, młodzi ludzie, zrozumiecie motyw, dla którego jest potrzebna ta zmiana serca! Jesteście bowiem świadomi także innego głosu w was samych i wokół was: głosu przeciwnego. Ten głos mówi: «błogosławieni pyszni i brutalni, ci którzy dążą do sukcesu za wszelką cenę, którzy nie mają skrupułów, są pozbawieni litości, bezwstydni, którzy dążą do wojny zamiast do pokoju i którzy prześladują tych, którzy stanowią przeszkodę na ich drodze». Ten głos wydaje się mieć sens w świecie, w którym często brutalni jakby triumfują, a bezwstydni cieszą się powodzeniem. «Tak», mówi głos zła – «ci są zwycięzcami, ci są prawdziwie błogosławieni i szczęśliwi!».
Kilka lat później, w Orędziu na XIII Światowy Dzień Chorego 2005 r., Jan Paweł II podkreślił, że antynomię – tzn. sprzeczność, paradoks – którą zdają się tworzyć radość i cierpienie, znosi działanie Ducha Świętego, który niesie pociechę: „W rzeczywistości istota ludzka nie pragnie jedynie dobrego samopoczucia fizycznego lub duchowego, lecz «zbawienia», które wyraża się w pełnej harmonii z Bogiem, z samym sobą oraz z ludzkością. Do tego celu dochodzi się jedynie przez tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa” – pisał Ojciec Święty.