Logo Przewdonik Katolicki

Sklep nie powinien zachęcać do picia

Piotr Wójcik
11 czystego alkoholu w przeliczeniu na osobę powyżej 15. roku życia wypijamy co roku w Polsce, fot. Arkadiusz Ziolek/East News

Wolność jednostki jest ważna, ale nie mniej istotna jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Wciskanie klientom dodatkowego tuzina puszek piwa trudno uznać za działalność odpowiedzialną społecznie.

Tegoroczny sezon majówkowy rozpoczął się od gorącego sporu o dostępność alkoholu. Posłanka lewicowej partii Razem, Paulina Matysiak, skrytykowała promocję w jednej z sieci dyskontów, w której za zakup 12 piw można było dostać kolejny tuzin gratis. „Czas skończyć z prawem, które pozwala sprzedawcom na takie oferty!” – napisała na Twitterze, co spotkało się ze sporym oburzeniem ze strony wolnorynkowej prawicy, która tradycyjnie oskarża lewicę o zmuszanie ludzi do zmiany stylu życia i jest wyczulona na wszelkie tego typu pomysły.
Ograniczenia w sprzedaży alkoholu nie są niczym nowym. Większość z nich jest już tak oczywista i niepodważalna, że nawet ich nie zauważamy. Wszak najskuteczniejszym ze znanych nam sposobów ograniczania konsumpcji alkoholu jest określenie wieku uprawniającego do jego legalnego zakupu. A nikomu chyba nie przyszło jeszcze do głowy, żeby to znieść. Kluczowe pytanie brzmi, czy w Polsce mamy problem z nadmierną konsumpcją trunków, a jeśli tak, to w jaki sposób najskuteczniej ją ograniczyć.

Raz a (nie)dobrze
Warto spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że jednak mamy z alkoholem w Polsce problem i to niemały. Według danych OECD, spożywamy 11 litrów czystego alkoholu w przeliczeniu na osobę powyżej 15. roku życia. To ósmy najwyższy wynik wśród członków tej organizacji. 11 litrów spożywają także m.in. Rosjanie, ale akurat w tym przypadku można mieć wątpliwości co do jakości danych. Minimalnie mniej piją od nas Niemcy, wyraźnie mniej wszyscy Nordycy czy nawet lubiący wino Włosi (8 litrów rocznie). Oczywiście więcej spożywają obywatele krajów typowo winiarskich (Węgrzy i Francuzi – po 11,5 litra), lubiący biesiadować Czesi oraz Bałtowie (Łotysze spożywają aż 13 litrów rocznie per capita).
Poza tym wydatki na alkohol drenują nasze domowe budżety. Według Eurostatu kupno alkoholu pochłania 3,4 proc. budżetów gospodarstw domowych w Polsce, co jest piątym najwyższym wynikiem w UE, po Bałtach i Czechach.
Jak powszechnie wiadomo, styl picia w Polsce jest bardzo ryzykowny. Bardzo niski odsetek Polaków pije codziennie (mniej niż 2 proc.), co nas odróżnia od państw z Europy Południowej, gdzie alkohol codziennie konsumuje kilkanaście procent ludności. Największy odsetek Polaków pije raz w miesiącu, niestety zwykle są to „ciężkie epizody alkoholowe”, czyli upijanie się. Prawie jedna piąta z nas „zalicza” przynajmniej raz w miesiącu taki epizod, przy czym nadal utrzymuje się istotna różnica między płciami. Wśród mężczyzn prawie co trzeci upija się co miesiąc lub częściej – wśród kobiet odsetek jest ponad trzy razy mniejszy.
Często przytaczana jest teza, że spożycie alkoholu nie ma związku z zamożnością. Przecież dwie dekady piliśmy mniej (ponad 8 litrów per capita), a byliśmy wtedy znacznie biedniejsi. To nie do końca prawda. Spożycie alkoholu ma silny związek z nierównościami ekonomicznymi. Wśród mężczyzn, należących do najbiedniejszych 20 proc. społeczeństwa, odsetek „upijających się” co miesiąc lub częściej jest dwukrotnie wyższy niż w najzamożniejszych 20 proc. populacji. Za to wśród kobiet różnice klasowe pod tym względem praktycznie nie  występują.

Cena robi różnicę
Celem polityki publicznej w Polsce powinno więc być ograniczanie spożycia alkoholu. Rozwiązań jest sporo, jednak różnią się skutecznością. Czwórka badaczy z Prevention Research Center w Oakland w Kalifornii przeanalizowała skuteczność podejmowanych w USA działań i opisała w artykule A Review of Alcohol and Other Drug Control Policy Research. Jak wyżej wspomniano, szczególnie skuteczne okazało się ustanowienie wieku uprawniającego do kupna alkoholu na poziomie 21 lat, co miało miejsce w 1984 r. Dzięki temu zanotowano aż 19-procentowy spadek liczby zgonów, spowodowanych alkoholem, oraz zmniejszenie liczby przypadków sprzedaży alkoholu nieletnim nawet o 45 proc. W Polsce trunki można legalnie kupić już trzy lata wcześniej, chociaż wielu 18-latkom mentalnie wciąż jest bardzo daleko do dorosłości.
Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby w Polsce podwyższono wiek legalnego picia o te trzy lata, pozostają więc rozwiązania bardziej realne. Mowa przede wszystkim o opodatkowaniu alkoholu, co oczywiście jest w Polsce stosowane od lat. Według amerykańskich badaczy, urzędowy wzrost ceny alkoholu przynosi szereg korzyści, nie tylko bezpośrednio związanych ze sprzedażą i spożyciem. Według przeanalizowanych badań, podwojenie opodatkowania alkoholu może przynieść spadek liczby zgonów związanych z jego spożyciem aż o jedną trzecią. O jedną dziewiątą spada liczba zgonów podczas wypadków drogowych, zredukowana jest także liczba przypadków chorób przenoszonych drogą płciową (6 proc.), a także przestępstw i rozbojów – chociaż już mniej, bo o 2 proc.
Efekty podnoszenia ceny alkoholu widać także w Polsce. W ubiegłym roku weszła w życie istotna podwyżka akcyzy, a także dodatkowy podatek obciążający tak zwane małpki, czyli niewielkie butelki z wódką (100 i 200 ml). Średnio ich ceny wzrosły odpowiednio o 1 i 2 złote od butelki. W efekcie sprzedaż „setek” w ubiegłym roku spadła o jedną czwartą, a „dwusetek” aż o niecałą jedną trzecią. To przełożyło się na spadek ogólnej sprzedaży wódki – o 11 proc. rok do roku.

Pauza na sprzedaż alkoholu
Trzecim najskuteczniejszym rozwiązaniem jest ograniczanie czasu, w którym można sprzedawać trunki. Władze mogą ustanowić konkretne godziny lub dni, podczas których sprzedaż alkoholu jest niedozwolona. W Szwecji napoje wyskokowe można kupić jedynie w specjalnych sklepach należących do państwa, otwartych w tygodniu jedynie do godziny 19.00. Gdy otwarto je także w soboty (do godziny 15.00), zanotowano ogólny wzrost sprzedaży alkoholu o 3 procent. Dostępność alkoholu można także zmniejszać poprzez redukcję „nasycenia przestrzeni punktami sprzedaży” – czyli mówiąc po ludzku, zmniejszeniem liczby wydawanych koncesji.
To rozwiązanie znane także z niektórych polskich miast, gdyż w naszym kraju tego typu regulacje można wprowadzać na szczeblu samorządów. W Katowicach wprowadzono zakaz sprzedaży trunków w sklepach po godzinie 22.00 w trzech dzielnicach – Śródmieściu, Załężu i Szopienicach. Przyniosło to zadziwiające rezultaty. W Śródmieściu o przeszło połowę spadła liczba wydawanych pouczeń za picie w miejscu publicznym, a liczba przypadków doprowadzenia do izby wytrzeźwień o niecałe 30 proc. W rezultacie mieszkańcy dwóch kolejnych dzielnic – Dąbrówki Małej i Bogucic – opowiedzieli się za wprowadzeniem podobnych rozwiązań w ich miejscu zamieszkania. Temat poddany został też pod głosowanie w Giszowcu, jednak upadł.
Zakaz promocji na piwo przeciwdziałałby zaniżaniu ceny alkoholu, mógłby więc być podobnie skuteczny co wzrost akcyzy. Takie rozwiązanie nie jest też żadnym radykalizmem. Wszak już teraz istnieją chociażby ograniczenia w reklamie alkoholi, które także „uderzają” w wolność gospodarczą. Wolność jednostki jest ważna, ale nie mniej istotna jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Wciskanie klientom dodatkowego tuzina puszek piwa trudno uznać za działalność odpowiedzialną społecznie. A gdy biznes nie potrafi dobrze rozpoznać skutków swoich działań, państwo powinno mu w tym pomóc, wprowadzając rozsądne regulacje.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki