Logo Przewdonik Katolicki

Afryka nie jest przyszłością Kościoła – to teraźniejszość

Michał Kłosowski
fot. Godong/UIG/East News

Nie tylko demografia, ale i coraz wyraźniej słyszalny głos afrykańskich duchownych, liczba kształconych w Rzymie kapłanów i spójna odpowiedź, odzwierciedlająca podejście większości katolików poza Europą i USA na dokument Fiducia supplicans, wskazują, że ten czas w Kościele należy do Afryki.

Liczby są nieubłagane. Badacze Centrum Badań Stosowanych w Apostolacie (CARA) na Uniwersytecie Georgetown, które od 1964 r. zajmuje się analizowaniem danych liczbowych na temat religii, zwłaszcza katolicyzmu, w globalnym ujęciu, doszli niedawno do zaskakujących wniosków.
Na początku 2023 r. na blogu CARA pojawił się post zatytułowany „1964”, który przedstawia dane dotyczące wskaźników uczestnictwa we Mszy św. w 36 krajach o dużej populacji katolików. Raport opiera się na wynikach cyklu badań World Values Survey (WVS), w ramach którego od 1981 r. badano trendy w prawie 100 krajach świata. Nie jest zaskoczeniem, że już wtedy głównym wnioskiem było to, że frekwencja uczestnictwa w liturgii jest znacznie wyższa w krajach rozwijających się, zwłaszcza w Afryce, niż w krajach rozwiniętych. Jednak to zeszły rok sprawił, że zmieniła się optyka patrzenia na Kościół na świecie.

Pępek świata?
W Nigerii 94 proc. katolików twierdzi, że uczestniczy we Mszy św. przynajmniej raz w tygodniu, a w Kenii to 73 proc. Liban osiąga solidne 69 proc., a Filipiny 56 proc. Dla kontrastu, najwyższy odsetek w Europie występował dotychczas w Polsce – 52 proc. (ale wiemy, że to się zmienia), a w Europie Zachodniej – we Włoszech (34 proc., również obserwujemy silną zmianę, zwłaszcza w najmłodszym pokoleniu). O ile wcześniej często mówiono, że „Afryka jest przyszłością Kościoła”, o tyle w 2023 r. badacze wskazali dokładnie, że ta przyszłość właśnie nadeszła.
W badaniu WVS pytano także ludzi, czy uważają się za „religijnych”, niezależnie od tego, jak często uczęszczają na nabożeństwa. Na blogu CARA zauważono, co potwierdzają również najnowsze raporty amerykańskiego Pew Research Centre, że te dwie rzeczy nie zawsze są ze sobą powiązane – na przykład duży odsetek Libańczyków twierdzi, że chodzi na Mszę, ale odsetek katolików uważających się za „religijnych” nie jest większy niż w Wielkiej Brytanii. Według niektórych analiz ma to związek z lepszą korelacją występującą pomiędzy uczestnictwem we Mszy i religijnością z jednej strony, a PKB na mieszkańca z drugiej. Dosadniej rzecz ujmując (z pewnymi wyjątkami, rzecz jasna): im biedniejszy kraj, tym prawdopodobnie bardziej religijny, choć oczywiście to, co znaczy „religijny”, ma odmienne znaczenia pod różnymi szerokościami geograficznymi. Od tej reguły są oczywiście wyjątki: Brazylia, gdzie frekwencja we Mszy św. jest niższa, niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę PKB na mieszkańca, oraz Włochy, gdzie jest ona wyższa.

Bogactwo wiary
Ale kwestie finansowe to nie jest jedyna odpowiedź, jakiej można udzielić. „Dokładne mechanizmy związane z rozwojem gospodarczym i bogactwem, które wpływają na uczestnictwo katolików w wierze i identyfikację jako osoby religijne, są niejasne” – stwierdza raport. Może więc prym wiedzie tu kultura, która sprawia też, że w kościele 2024 rządzić zaczyna Afryka?
Spoglądając więc na Czarny Ląd, zacznijmy od Nigerii. Uzyskanie dokładnych danych dotyczących liczby osób wierzących jest tam niezwykle trudne, biorąc pod uwagę silne upolitycznienie przynależności religijnej w największym na świecie mieszanym kraju muzułmańskim i chrześcijańskim – wiara definiuje tam tożsamość i na odwrót. Szacunki dotyczące populacji nigeryjskich katolików wahają się więc od 20 do 45 mln (a nawet więcej), ale dla naszych celów użyjmy liczby oficjalnie przedstawianej przez Watykan, wynoszącej 32,5 mln. Jeśli 94 proc. tych ludzi uczestniczy we Mszy św. raz w tygodniu, oznacza to 30,5 mln katolików. Dla kontrastu weźmy z drugiej strony pięć największych krajów katolickich w Europie Zachodniej: Włochy, Hiszpanię, Francję, Niemcy i Portugalię. Korzystając z wartości procentowych danych WVS, łącznie w każdą niedzielę do kościoła przychodzi tam w sumie ok. 30,4 mln katolików. Innymi słowy, w samej Nigerii liczba regularnie praktykujących katolików jest mniej więcej taka sama jak w całej Europie Zachodniej.
W rzeczywistości globalne dysproporcje są znacznie większe, niż sugerują dane WVS i innych ośrodków badawczych, ze względu na problemy z dostępem do wiarygodnych danych. Na przykład krajem o największej populacji katolików w Afryce jest Demokratyczna Republika Konga (DRK), licząca 45 mln mieszkańców, a mimo to nie jest ona ujęta w raportach WVS. Jeśli jednak uśrednimy wskaźnik frekwencji na Mszy św. w Nigerii i Kenii, przyjmując to za swego rodzaju afrykański punkt odniesienia, wyjdzie nam 83,5 proc. Gdyby zastosować tę średnią do DRK, oznaczałoby to, że w każdą niedzielę na Mszy św. pojawia się tam 37,5 mln katolików.

Globalne dysproporcje
Nigeria, Kenia i DRK razem wzięte stanowiłyby więc populację 80 mln osób uczęszczających co tydzień na Mszę św. – to o około jedną czwartą więcej niż łączna suma dla całych Europy i Ameryki Północnej. I co najbardziej interesujące, afrykańscy hierarchowie coraz mocniej zdają sobie z tego sprawę: zabierają głos w najważniejszych dla Kościoła sprawach, nie obawiając się rozmawiać z największymi globalnymi tytułami prasowymi, i wysyłają swoich księży do Rzymu na studia. Oczywiście, liczby i obserwacje to nie wszystko. Wiara na kontynencie afrykańskim ma swoje własne problemy, a współistnienie z islamem czy scheda po kolonializmie są tylko jednymi z wielu.
Spójrzmy na to wszystko jednak jeszcze z innej strony. Dwa największe kraje katolickie na świecie to Brazylia i Meksyk, z populacją katolików odpowiednio 123 i 97 mln. Jednak w Meksyku wskaźnik frekwencji na Mszy św. wynosi 47 proc., a w Brazylii zaledwie 8 proc., co oznacza, że w sumie w każdą niedzielę do kościoła przychodzi tam około 55,4 mln katolików. Tymczasem Nigeria i Demokratyczna Republika Konga łącznie generują 68 mln osób uczęszczających na Mszę co tydzień. Innymi słowy, dwa największe katolickie narody Afryki osiągają lepsze wyniki niż dwa największe w Ameryce Łacińskiej, przebijając je o około jedną piątą.
Chociaż katolicyzm oficjalnie liczy około 1,3 mld 
wyznawców na całym świecie, znaczna część tej liczby jest nominalna. Jeśli chodzi o nadawanie tonu w Kościele, ci, którzy są bardziej aktywni, na ogół uderzają znacznie powyżej swojej wagi, generując np. więcej powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Jeśli dodamy do tego wszystkiego zakorzenienie w rodzinie, która na kontynencie afrykańskim pełni niesamowicie ważną funkcję, otrzymujemy pełny ogląd sytuacji.

Korzyści nie dla siebie
W posynodalnej adhortacji Ecclesia in Africa (1995) papież Jan Paweł II napisał, że Kościół w Afryce, gotów do współpracy z każdym człowiekiem dobrej woli i ze społecznością międzynarodową, nie szuka korzyści dla siebie samego. „Solidarność, którą okazuje, zmierza do przekroczenia samej siebie, do nabrania specyficznie chrześcijańskich wymiarów całkowitej bezinteresowności, przebaczenia i pojednania” – stwierdził w dokumencie papież, twierdząc dalej, że Kościół pragnie się przyczynić do nawrócenia ludzkości, prowadząc ją do otwarcia się na zbawczy plan Boga poprzez swoje ewangeliczne świadectwo, któremu towarzyszy działalność charytatywna na rzecz ubogich i najsłabszych. Czy dla globalnego Kościoła takim ponownym otwarciem będzie przejęcie sztafety pokoleń przez Kościół afrykański?
Kiedy dla Europejczyków chrześcijaństwo staje się niemodne, a liczba wiernych w kościołach w całej Europie sukcesywnie spada, w Afryce czy Azji liczba wiernych wzrasta. Kraje takie jak Nigeria czy Kenia znajdują się też na czele rankingów rosnącej liczby katolików. Potencjał ewangelizacyjny, drzemiący w dotychczasowych peryferiach, jest więc ogromny. Czy teraźniejszość Afryki przełoży się na Europę? To też kwestia zmiany mentalności, ale także skali migracji, która dotknęła Europę w ostatniej dekadzie. Dynamiczny rozwój, nie tylko ludnościowy, ale także ekonomiczny i społeczny, sprawia bowiem, że przyszłość Kościoła jest w rękach mieszkańców krajów, które dotychczas znajdowały się poza głównym nurtem Kościoła – i to nie tylko na obszarach, które dotychczas uznawaliśmy za odległe. Konieczność dotarcia do nich i szansę, jaką niosą, zdają się już rozumieć watykańscy hierarchowie, coraz częściej podróżując do krajów Afryki. Jasno też w rozmowie z francuskim filozofem Dominikiem Woltonem tłumaczył to papież Franciszek: „Musimy zbudować nie syntezę, ale ścieżkę, po której będziemy mogli kroczyć wspólnie”.

Jutro jest dziś
Nadszedł więc czas Afryki. Choć w 1900 r. w Afryce było zaledwie 9 mln chrześcijan, do 2000 r. przybyło około 380 mln wiernych. Ten boom wiąże się oczywiście z niezwykle szybkim wzrostem liczby ludności kontynentu, nie tylko z pracą europejskich misjonarzy. Chrześcijaństwo w Afryce wykazuje ogromną różnorodność, od starożytnych form wschodniego ortodoksyjnego chrześcijaństwa w Egipcie, Etiopii i Erytrei po najnowsze afrykańsko-chrześcijańskie denominacje Nigerii – kraju, który przeżył ostatnio wielkie nawrócenie na chrześcijaństwo. W związku z tym niektórzy eksperci przewidują przesunięcie centrum chrześcijaństwa z europejskich, wysoko uprzemysłowionych państw, do Afryki i Azji. Jak stwierdził prof. Lamin Sanneh z Uniwersytetu Yale, „afrykańskie chrześcijaństwo nie jest tylko egzotycznym, ciekawym zjawiskiem w niejasnej części świata, ale może być kształtem przyszłej wiary”.
W Kościele od dawna mówi się, że Afryka jest jego przyszłością. Patrząc jednak na liczby i procesy pod kątem tego, jak rozwija się wiara we współczesnym świecie, Afryka nie jest przyszłością. To teraźniejszość, i to już od jakiegoś czasu. A przyszłość? Zważywszy na liczbę powołań i wzrost populacji katolików, okazuje się, że szukać także należy gdzie indziej niż dotychczas. Nie bez powodu kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Seulu. I być może weźmie w nich udział papież zupełnie innego pochodzenia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki