Logo Przewdonik Katolicki

Wskrzeszeni do nowego życia

Agata Miśko
fot. Archiwum Fundacji Dobro się niesie

Szacuje się, że w Polsce żyje minimum 35 tys. osób w kryzysie bezdomności. W poznańskich Domach Świętego Łazarza mężczyźni, którzy doświadczyli bezdomności, rozpoczynają nowe życie we wspólnocie.

Sebastian dowiedział się o Domach Świętego Łazarza, gdy przebywał na oddziale leczenia uzależnień w jednym z poznańskich szpitali. Był wówczas osobą w kryzysie bezdomności, a po ukończeniu terapii malowała się przed nim pespektywa dalszego życia na ulicy. Kryzys w jego życiu pojawił się wraz z wyjazdami pracowniczymi za granicę. Tęsknotę za rodziną i samotność zaczął koić alkoholem. Gdy po powrocie do kraju jego małżeństwo zaczęło się psuć, nadal sięgał po alkohol. W końcu zdał sobie sprawę, że powinien iść na terapię uzależnień. W trzeźwości wytrzymał cztery lata. Druga terapia, a potem kolejne zapicie. Utrata rodziny i kolejna terapia. W szpitalu znalazł ulotkę Fundacji Pro Publico, która w tym czasie tworzyła Domy Świętego Łazarza. Zadzwonił, a gdy pierwszy raz zobaczył Macieja Białkę, założyciela Domów, zwątpił. Co taki dzieciak może wiedzieć o bezdomności?
Spotykam się z Sebastianem i Maciejem prawie pięć lat po tych wydarzeniach. Pijemy kawę w salonie Domu Świętego Łazarza – dzisiaj nazywanym „pierwszym”, gdyż od czasu przybycia Sebastiana w 2019 r. powstały jeszcze kolejne dwa domy. Towarzyszy nam Marcin, były mieszkaniec, który jakiś czas temu wyprowadził się już na swoje. Rozmawiamy o tym, w jaki sposób, dzięki relacjom, stawianiu wymagań i Bożej łasce, osoby bezdomne zaczynają nowe życie.

Odpowiedź na potrzeby
Domy Świętego Łazarza działają poza państwowym systemem pomocy społecznej. Prowadzi je Fundacja Dobro się niesie, założona w 2021 r. przez Macieja Białkę. W 2018 r. Maciej, jeszcze jako pracownik Fundacji Pro Publico, odpowiadał za „Jedno okienko dla najuboższych”, współpracując z siostrami elżbietankami w Jadłodajni przy ul. Łąkowej w Poznaniu. – Miałem udzielać informacji osobom bezdomnym, gdzie, co, jak i kiedy można załatwić, np. otrzymać ubranie, umyć się, przenocować – opowiada. Podczas tych konsultacji okazywało się jednak, że bezdomni bardzo dobrze wiedzą, co robić. Problem leżał gdzie indziej. Czasami instytucje nie chciały albo nie mogły udzielić takiej pomocy, aby była skuteczna. Przykładowo, ktoś potrzebował iść do przychodni, ale odmówiono mu przyjęcia, bo nie miał meldunku – opowiada.
Powtarzającym się problemem była rejonizacja. W Polsce istnieje kilka form pomocy osobom w kryzysie bezdomności. Ogrzewalnie i noclegownie działają w sposób doraźny. Dzięki nim osoba bezdomna nie musi spędzać nocy na ulicy, może się ogrzać, wykąpać. Schroniska i domy treningowe dają już pewną namiastkę stabilizacji, a ich celem jest przygotowanie do samodzielnego życia. Nie jest jednak tak łatwo się do nich dostać. Zgodnie z obowiązującą Ustawą z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej osoby bezdomne mogą otrzymać miejsce w schronisku tylko w tej gminie, w której są zameldowane lub w której po raz ostatni miały stałe miejsce zameldowania. – To rodzi problemy – mówi Maciej. – Na konsultacjach ktoś mówi mi: dobra, pójdę na detoks, pójdę na terapię, ale co dalej? Bo ja nie jestem z Poznania, tylko z Łodzi, a tam nie chcę wracać, bo jestem skłócony z rodziną i mam tam kolegów od picia. Co mam zrobić? I tak pojawił się pomysł, żeby stworzyć miejsce, które będzie pomagać osobom nieobjętym rejonizacją.

Miłość stawia wymagania
Jak wygląda droga osoby bezdomnej do zamieszkania w Domu Świętego Łazarza? Na początku chętnego czeka rozmowa z pracownikiem Fundacji, podczas której się poznają. Jeśli potrzebujący jest w nałogu, musi odbyć 8–10-tygodniową terapię na oddziale leczenia uzależnień, 
a wcześniej – jeżeli to konieczne – również detoks. Po skończonej terapii i akceptacji regulaminu domu podopieczny może się wprowadzić. Bardzo ważną rolę odgrywają gospodarze domów – osoby, które same trafiły do domów z ulicy, a teraz pomagają „nowym” wdrożyć się w nowe życie. Pierwszy miesiąc pobytu mieszkańca jest opłacany przez Fundację, po tym czasie podopieczny sam musi opłacić czynsz wysokości 750 zł. W ciągu 7–10 dni od przybycia powinien on znaleźć pracę, w czym pomagają zarówno pracownicy Fundacji, jak i współmieszkańcy. Podjęcie pracy jest nie tylko ważnym elementem resocjalizacji, ale także umożliwia spłatę długów (np. wynikających z alimentów), którymi wiele osób w kryzysie bezdomności jest obciążona. Przez pierwszy rok mieszkaniec z uzależnieniem musi także chodzić na terapię dochodzoną.
Twarde warunki? – Człowiek w wolności podejmuje decyzję, że chce u nas zamieszkać i w wolności godzi się na warunki, które stawiamy – tłumaczy Maciej Białka. – Domy Świętego Łazarza nie kwalifikują się ani do domów treningowych, ani do domów wspomaganych. Nie podlegamy ustawie, przez co nie musimy jej wykonywać. Ma to swoje plusy i minusy. Nie otrzymujemy żadnych dotacji państwowych (utrzymujemy się z wpłat darczyńców), ale za to możemy stawiać przed podopiecznym warunki, których państwowe ośrodki nie mogą wyegzekwować. A one mają mu przede wszystkim pomóc w uwolnieniu się od nałogu, który dotyka wielu osób bezdomnych. Dopóki tego nie zrobi, nie da się powiedzieć, że jest całkowicie wolny.

Relacje uzdrawiają
Domy Świętego Łazarza działają na zasadzie wspólnot. Podopiecznych łączy nie tylko mieszkanie w tym samym budynku, ale przede wszystkim relacje i troska o siebie nawzajem. Budowaniu wspólnoty służą obowiązkowe cotygodniowe spotkania integracyjne, świętowanie urodzin i jubileuszy trzeźwości czy wyjścia na akcje o charakterze wolontariatu. Nawet jeśli ktoś upadnie, opuści dom i „pójdzie w ciąg”, ma wiedzieć, że są ludzie, którzy się o niego martwią i czekają na jego powrót.
– Jeżdżę na oddział leczenia uzależnień, żeby odwiedzić ludzi, którzy tam się leczą. Jak sam byłem na tym oddziale, nikt do mnie nie przyjeżdżał. Wiem, jakie to przykre – opowiada Sebastian. – Kiedyś jeden nasz mieszkaniec, Wojtek, bardzo się temu dziwił. Mówię mu: „Chodź, przejedziesz się ze mną”. Pojechał. To było przed Bożym Narodzeniem. Zawieźliśmy chłopakom prezenty. Jeden rozpłakał się już w drzwiach, drugi też miał łzy w oczach. Pytam Wojtka: „Teraz już wiesz, czemu jeżdżę?”. „Teraz wiem”, odpowiedział.
Podobny cel mają także wolontariaty rodzinne. Chętna rodzina może odwiedzić mieszkańców domu, pójść wspólnie na Eucharystię, ugotować wspólnie obiad czy pograć w gry planszowe. Chodzi o to, aby podopieczni, którzy często mają bardzo trudne relacje z własnymi rodzinami, otrzymali pewną namiastkę życia rodzinnego.
Na początku działalności podopieczny mógł spędzić w Domu Świętego Łazarza maksymalnie półtora roku, a po tym czasie powinien już się usamodzielnić. Obecnie górna granica pobytu nie istnieje. – Doświadczenie pokazuje mi, że są osoby, które nigdy się nie usamodzielnią – mówi Maciej Białka. – Choćby dlatego, że mają długi finansowe, przez które nie będą w stanie wynająć sobie żadnego lokum po cenach komercyjnych. Są też takie osoby, które po prostu boją się mieszkać same. Obawiają się, że bez wsparcia wspólnoty wrócą do picia. Trafiają się też osoby tak mocno poranione, że nie są w stanie ukończyć terapii. Wtedy działamy na zasadzie niwelowania szkód, tworzymy takie warunki, żeby ich okresy trzeźwości były jak najdłuższe. Gdyby wróciły na ulicę, w niedługim czasie mogłyby umrzeć – wyjaśnia założyciel Domów.

Dzieło Boże
Gdy pytam o to, czy pracownicy Fundacji czują nad sobą Bożą Opatrzność, słyszę śmiech. – Ale w innych sytuacjach niż w kwestiach finansowych? – pyta Maciej. – W ciągu pięciu lat, dzięki darczyńcom, udało się otworzyć aż trzy domy z 33 miejscami. Czasami jest trudno, ale wtedy mówię: „Mamo, musisz to załatwić, bo będzie źle” i wtedy nagle pojawia się jakiś darczyńca. Ale tak na serio, największym wyrazem Bożej Opatrzności są historie naszych mieszkańców.
– Moja mama powiedziała kiedyś, że moje życie to materiał na film i kilka książek – opowiada Marcin. Alkohol, złe towarzystwo, próby samobójcze, leczenie psychiatryczne w Anglii i tragiczna śmierć córeczki. Żal do Boga, żal do ludzi, nienawiść do samego siebie i terapie, z początku nieudane, bo tak naprawdę niechciane. Do Domu Świętego Łazarza trafił dzięki jadłodajni dla ubogich. Chciał zawalczyć o swoje życie. Dziś jest w związku, wynajmuje kawalerkę i nie może doczekać się spotkania z siedmioletnim synem, z którym odnowił relację. Mówi o miłości, której doświadczył od Boga, o przebaczeniu również samemu sobie. Jego świadectwa można posłuchać na kanale YouTube Tomasza Samołyka.
Sebastian po czternastu miesiącach pobytu w Domu znów zapił. Miał ponad 2,5 promila we krwi, gdy poprosił Macieja o pomoc w dotarciu na detoks. I znów podjął walkę, znów zaczął od nowa. Głos mu się łamie, gdy opowiada o pojednaniu z rodziną, życzliwości okazanej mu przez pracodawcę, nawróceniu. Obecnie jest gospodarzem domu, pomaga innym mieszkańcom w zmaganiach o trzeźwość i samodzielność. Dzieli się tym, co otrzymał od Boga i ludzi. Nie jest łatwo, ale jest dobrze.
– Ja sam nawróciłem się w 2008 r. Wspólnota, w której to się stało, posługiwała w schroniskach dla bezdomnych – dodaje Maciej. – Moją pierwszą świadomą spowiedź odbyłem właśnie w schronisku. To był przypadek. Po prostu przebywał tam ksiądz, u którego chciałem się wyspowiadać. Wtedy jeszcze mi się nawet nie śniło, że będę pracował z osobami w kryzysie bezdomności, ale myślę, że już wtedy Pan Bóg przygotowywał to wszystko.     

Co zrobić, gdy spotkasz osobę w kryzysie bezdomności?

Dowiedz się, jakie formy pomocy osobom bezdomnym funkcjonują w twojej miejscowości. Zapisz numery telefonu i adresy do odpowiednich instytucji, żebyś w razie potrzeby mógł/-a się nimi podzielić.

Rozmawiaj. Przedstaw się i zapytaj spotkaną osobę o jej imię. Osoby bezdomne na ogół cieszą się z okazanego im zainteresowania i chcą opowiadać o swojej sytuacji. Uszanuj jednak, jeśli ktoś nie będzie chciał z Tobą rozmawiać.

Informuj, gdzie osoba w kryzysie bezdomności może otrzymać kompleksową pomoc. Nie przekazuj pieniędzy ani zapakowanej żywności – ludzie będący w nałogu nierzadko wymieniają żywność na używki.

Zadzwoń po pomoc, jeśli widzisz osobę bezdomną śpiącą na mrozie bądź nieprzytomną.

Nie osądzaj, nie wiesz, jaką historię życia ma człowiek, którego spotykasz. Zawsze dostrzegaj w nim swojego bliźniego i brata.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki