Znajduje to zresztą uzasadnienie w słownictwie Starego Testamentu, w którym zbitka wyrazowa „ciało i krew” (hebr. basar wedam) oznacza żyjącego człowieka. Kluczem tu jest przymiotnik „żyjącego” i właśnie obecność krwi na to wskazuje. Co ciekawe, z czasem zwrot ten stał się synonimem ludzkiej słabości i kruchości w porównaniu z potęgą i wszechwiedzą Boga. Mówiąc inaczej – człowieczej natury.
Życie
Krążąca w żyłach krew była w mentalności starożytnych powiązana z pierwiastkiem życia. Wynika to, rzecz jasna, z obserwacji, że jej duża utrata prowadzi do śmierci organizmu. Podobnie jest z oddechem, ale powietrze do ciała wchodzi i je opuszcza, tymczasem krew stanowi stale obecny płyn ustrojowy. Nie utożsamiano jej zresztą z samym życiem, tylko nazywano jego siedliskiem: „życie ciała jest we krwi” (Kpł 17, 11.14), a ona sama nie była uważana za element organizmu – w wizji wskrzeszenia wyschłych kości w Księdze Ezechiela wśród wymienionych części składowych powracającej cielesności nie ma krwi (zob. Ez 37, 1–14). Wynika to z postrzegania jej jako nośnika pierwiastka ożywiającego, ale nie jest tym samym co dusza (nefesz). To płyn obecny tylko w żywym ciele, dlatego zresztą niektórzy ojcowie Kościoła w tym, że wypłynęła z boku martwego Jezusa, widzieli cud.
Zakaz jej spożywania, w tym także zwierzęcej, pojawia się już w przymierzu z Noem: „Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia” (Rdz 9, 4). Stojąca za tym zakazem logika jest prosta: to Stwórca jest dawcą tego ostatniego, więc należy ono tylko do Niego, tym samym spożycie krwi, która je niesie, jest sięgnięciem po to, co bezpośrednio Boże i mające pozostać wyłącznie w Jego dyspozycji. W przypadku ludzkiej krwi, w tym samym przymierzu, karą obłożone jest nie tyle jej spożycie, ile nawet samo rozlanie: „[Jeśli] ktoś przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na obraz Boga” (Rdz 9, 6). Jako stworzeni na obraz i podobieństwo Stwórcy jesteśmy Jego reprezentantami na ziemi – zabicie człowieka to jak mord na ambasadorze jakiegoś kraju, które nie jest wyłącznie uśmierceniem konkretnej osoby, ale może być traktowane jako atak na państwo, które ona reprezentuje, czy, jeszcze za czasów feudalnych, władcę tego kraju.
Była jednak jedna praktyka w Prawie, podczas której wręcz nakazane było przelewanie krwi (ale nigdy ludzkiej!), a ona sama odgrywała kluczową rolę. Mam oczywiście na myśli składanie ofiar Bogu. W Księdze Kapłańskiej, ale też i wcześniejszych, skrapianie krwią służy, paradoksalnie, obmyciu danego miejsca, przedmiotu lub osoby. Niesłychanie czytelny wyraz tego paradoksu znajdziemy w Apokalipsie w wizji triumfu wybranych: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili” (Ap 7, 14) – zdecydowanie nie polecam zanurzania czegokolwiek w krwi w celu wybielenia rzeczy zanurzanej, zwłaszcza ubrania. Jak więc należy rozumieć te słowa anioła?
Oczyszczenie i pojednanie
W każdym opisie zawarcia przymierza z Bogiem, poza rajskim (zob. Rdz 1, 28–30), znajdujemy opis złożenia ofiary. Wiąże się to z tym, co Stwórca zapowiada jako karę za grzech, oraz z postrzeganiem krwi. Konsekwencją przekroczenia Bożego prawa (czyli zerwania przymierza) jest śmierć (zob. Rdz 2, 16), dlatego logiczne jest, że potrzebne jest przelanie krwi, będącej przecież siedzibą życia, by przymierze odnowić.
Ze strony człowieka był to gest wskazujący na zaangażowanie w to, co jest zawierane, będący przejawem uznania własnej słabości i rezygnacji z określonego dobra, by zyskać większe. Przelewana podczas kultycznego uboju krew była znakiem pojednania stron przymierza i jednocześnie dosłownie naznaczała zarówno ofiarnika, jak i przestrzeń, w której była składana. Wystarczy sobie przypomnieć noc paschy w Egipcie – domy, których odrzwia były pomazane krwią baranka paschalnego, zostały ominięte przez anioła zagłady (zob. Wj 12). Oznaczała ona: „Tu zaufano Bogu i złożono ofiarę, którą On nakazał złożyć. Tutejsi mieszkańcy dzięki temu są z Nim zjednoczeni, a więc wykupieni od kary”.
Kiedy Izraelici zaczynają sprawować kult po zawarciu przymierza na Synaju, wśród ofiar są też te przebłagalne. Ich krew oczyszcza składających je z grzechów, a więc odnawia przymierze z Bogiem i na nowo z Nim jednoczy. Jednocześnie wciąż muszą być ponawiane, do czego odnosi się autor Listu do Hebrajczyków, mówiąc o tym, o ile krew Chrystusa jest wyższa od tej ofiarnych zwierząt (zob. Hbr 9, 13–14). Ona nie wpływa tylko na sferę cielesną, ale uzdrawia całego człowieka, aż po dno duszy.
Rozdzielenie prowadzące do jedności
Jak wspomniałam wyżej, zwrot „ciało i krew” oznaczało także ludzką naturę. Kiedy na krzyżu Jezus zostaje całkowicie wykrwawiony, a więc w pełni oddaje swoje życie, oznacza to także oddanie Ojcu całej ludzkiej natury Syna. Jezus był bezgrzeszny, więc nie istniała żadna podstawa do tego, by musiał umierać, aby odnowić przymierze. Dlatego przelana przez Niego krew ma tak wielką moc, jak to opisuje autor Listu do Hebrajczyków – jako dobrowolnie przelana w doskonały sposób obmywa tych, którzy zostali z Chrystusem zjednoczeni. Doskonałe czystość i posłuszeństwo Baranka są obrazem wielkości Bożego miłosierdzia – Bóg umiera jako człowiek, by w ten sposób obmyć nas z grzechu i otworzyć przed nami możliwość pojednania ze Stwórcą. Składa doskonałą ofiarę, która dzięki swojej doskonałości ma moc przywrócić pełnię życia.
Być może to, co teraz napiszę, u części czytelników wywoła niesmak, ale skoro ojcowie Kościoła (m.in. Efrem Syryjczyk) nie wahali się użyć tego obrazu, to mam godnych poprzedników. Chodzi o drugie, o wiele rzadziej wspominane powiązanie krwi z życiem. Mam na myśli sferę płodności, a dokładnie poród – po przebiciu boku Jezusa na krzyżu wypływają te same płyny, które traci rodząca. Jeśli na to nałożymy starożytne rozumienie poczęcia (uważano, że istotną rolę w tym procesie odgrywa krew menstruacyjna), upływ krwi przestaje być widziany wyłącznie jako prowadzący do śmierci, ale także jako znak początku nowego. Od siebie dodam do tego obrazu, że rozwijające się w łonie matki dziecko jest odżywiane i leczone za pośrednictwem jej krwi. Tym samym ta Chrystusowa jest nie tylko znakiem pełni Jego ofiary, ale także zapowiedzią rozwoju i narodzin Kościoła.
Wino
Skąd jednak w tym całym pejzażu sfermentowany sok z winogron? W Starym Testamencie znajdziemy fragmenty, w których ten płyn jest nazywany krwią winogron (zob. np. Pwt 32, 14; Syr 39, 26), a wojna jako doświadczenie krwawych zmagań jest opisywana za pomocą obrazu tłoczni winogron (zob. np. Iz 63, 2nn; Jl 4, 13). Metafora ta opisuje także doświadczenie Bożego gniewu (zob. Ap 19, 15), a obraz kielicha wina jest w Biblii ambiwalentny – może być znakiem święta (kielichy paschalne), ale jeśli spożywa z niego grzesznik, staje się obrazem kary. Jezus, przemienia wino w swoją Krew, co czerpie z tych właśnie obrazów z Pisma.
Z nich też wynika, ostatni już w tym tekście, aspekt znaczenia Krwi, a dokładniej kielicha – Bóg zaprasza nas nie tylko do swojego stołu, ale na ucztę, na co wskazuje właśnie obecność wina. Jesteśmy odkupieni, jest co świętować.