Logo Przewdonik Katolicki

Jasny i ciemny los

Agnieszka Kostuch
fot. Beata Zawrzel/Reporter/East News

Sublokatorka to opowieść bardziej uniwersalna, niż mogłoby się wydawać. Hanna Krall nie lubi prostych odpowiedzi, szczególnie na trudne pytania. A takim jest pytanie o istotę „sublokatorstwa” rozumianego jako „brak przywilejów Innych”.

Sublokatorka Hanny Krall nie jest książką nową. Pierwsze jej wydanie ukazało się w 1985 r. w Paryżu. Rok wcześniej została odrzucona przez cenzurę w kraju; miał ją wydać Znak. I tak po 40 latach historia zatoczyła krąg, by książka mogła trafić do rąk polskich czytelników właśnie za pośrednictwem Znaku. Na przedniej okładce zamieszczono napis, że jest to „jedna z najważniejszych książek XX wieku”. Nawet jeśliby za taką ją uznać, to jej autorka stała się rozpoznawalna przeciętnemu czytelnikowi głównie za sprawą innej książki – Zdążyć przed Panem Bogiem, włączonej do kanonu lektur szkoły średniej.

Bez patosu
Hanna Krall słynie z poprawek kolejnych wydań swoich książek. Najnowsze wydanie Sublokatorki również przeszło taką korektę. Niestety, użycie w blurbach wielkich epitetów, nadużywanie przedrostka „naj” („jedna z najważniejszych książek”, „najbardziej osobista proza Hanny Krall”, „najbardziej awangardowa, kontrowersyjna i autobiograficzna”) wywołują u mnie efekt odmienny od zamierzonego przez wydawcę.
Paradoksalnie dzieje się to za sprawą języka Hanny Krall, który nie tylko jest daleki od patosu, ale i obśmiewa go w literaturze. Z takim też mamy do czynienia w Sublokatorce. Język (narracja) jest w tej powieści kluczowy (kluczowa). Kiedyś autorka w rozmowie z Anną Janko wyznała: „Nienawidzę martyrologii własnej i cudzej. Ona mnie brzydzi i nudzi. Potrzebna jest zawsze forma, która wszystko należycie oddali, żeby się to dało opowiedzieć bez szlochu, bez histerii. Tragedie pozbawione formy są czymś bezwstydnym” (Boscy i nieznośni. Niezwykłe biografie).
W Sublokatorce forma przybiera kształt rozmowy rozpoczynającej się od grzecznościowego zwrotu: „Proszę pana”. Jednak szybko się przekonujemy, że ta elokwencja jest podszyta sarkazmem. Krall nie lubi prostych odpowiedzi, szczególnie na trudne pytania, a takim jest pytanie o istotę „sublokatorstwa” (o czym będzie później).

Życie razem
Narratorka Maria opowiada losy swojej rodziny w czasie okupacji i po niej. Pod tytułową „sublokatorką” kryje się żydowska dziewczynka ukrywana w ich mieszkaniu. Tragizm tej sytuacji odmalowuje w sposób bardzo specyficzny, nieporównywalny z niczym, co słyszałam na temat podobnych kryjówek. Kreśli go zarówno z perspektywy córki ukrywającej kobiety, jak i z perspektywy ukrywanego dziecka. Obie są w podobnym wieku, ale w świecie urządzanym przez Hitlera i jego popleczników dzieli je bardzo wiele. Tę przepaść odczuwa tylko żydowska dziewczynka.
„Parę razy zabrałyśmy cię na spacer. Wkładałyśmy ci chustkę głęboko na czoło, podnosiłyśmy wysoko kołnierz, ale to nie wystarczało, bo jeszcze zostawały oczy, a oczy były najgorsze. Na szczęście moja matka wpadła na wspaniały pomysł: kamień. Idąc ulicą, popychałaś nogą kamień, jak w grze w klasy. Dzięki temu mogłaś mieć spuszczone oczy, nie budząc żadnych podejrzeń. Cóż bardziej naturalnego niż mała dziewczynka pochłonięta grą w klasy i nieodrywająca od kamienia oczu!”.
To jeden ze symbolicznych obrazów mówiących o tym, że życie razem nie oznaczało poczucia wspólnoty z tymi, którzy udzielali pomocy. Najdobitniej oddała to po latach Marta-Żydówka, w odpowiedzi na pytanie Marii, jak opisałaby samotność.
„Powiedziała, że można spróbować poprzez roślinę. Wysoką, na aksamitnej łodydze, z drobnymi jasnożółtymi kwiatami, zdaje się, że to dziewanna. […] Bo jest to jedyna rzecz, którą rozpoznajesz. Idziesz do nowych, obcych ludzi, i mur jest nowy i obcy, i nasyp, i płot, nawet niebo […] (próbujesz wetknąć swoją spoconą rękę w garść człowieka, z którym idziesz, ale człowiek ów jest tak spięty koniecznością pokazania się z tobą w biały dzień na ulicy, że nie może zauważyć czegoś takiego jak twoja ręka) i tylko jasnożółty kwiat jest zawsze ten sam, twój, prywatny”.

Lepszy i gorszy los
Drugi ważny wątek w książce stanowi historia aresztowania majora Kralla, ojca Marii, i próby dotarcia do prawdy o jego dalszym losie. Od niego odchodzą kolejne wątki – historie ludzi uwikłanych w zbrodnie władzy komunistycznej (w tym aresztowanie Kralla), którzy z czasem sami stali się jej ofiarami. Autorka kreśli zagmatwany układ tych relacji. Dopuszcza do głosu wszystkich swoich bohaterów. Ta polifoniczność chwilami wytrąca czytelnika z głównego nurtu opowieści, którą jest opowieść o losie Marty i jej podobnych.
„Podobnych”, bo Sublokatorka to bardziej uniwersalna opowieść, niż mogłoby się wydawać, co klarownie wykłada nam Natalia Judzińska w dołączonym do książki tekście Zamiast posłowia. Komplikacje z przypisami. Robi on wyjątkowo dobrą robotę, bo nie jest tylko hymnem pochwalnym na cześć „najwybitniejszej polskiej reporterki”, ale pokazuje aktualność jej przesłania.
Judzińska przywołuje rozumienie „sublokatorstwa” przez Krall jako „braku przywilejów Innych” oraz pojęć „jasnych” i „ciemnych” ludzi. Cytuje słowa autorki ze Szczegółów znaczących: „Nie jest to podział na lepszość i gorszość. Ani na płytkość i  głębię. Ani na talent. Ani na szpetotę i piękno. Raczej na lepszy i gorszy los. Może na przeznaczenie”.
Los Marty-Żydówki jest ciemny, los Marii-Polki – paradoksalnie – jest jasny. Paradoksalnie, bo obie dziewczynki stają się sierotami w czasie wojny, ale jednak tylko jedna z nich nie może oficjalnie pokazywać się w przestrzeni publicznej.
Judzińska próbuje wyjaśnić różnice między nimi na przykładzie losu dwóch uchodźców/emigrantów próbujących się przedostać do Polski przez wschodnią granicę z Białorusią. Ich los – noszących to samo imię Karim – na początku wydaje się jednakowo godny pożałowania i jednakowo mroczny. Ale po przekroczeniu granicy między ich sytuacjami pojawia się przepaść. Jeden ze względu na swój wiek trafia do domu dziecka, drugi – do prywatnego domu mieszkańców Podlasia i przebywa w  nim nielegalnie.
„Karim pierwszy nie chciał chodzić do parku. Mógł nie chcieć. Karim inny nie bardzo mógł wyglądać za okno. Musiał nie móc. Nie ma więc najmniejszej wątpliwości, który jest jasny, a który ciemny w tej wersji opowieści. Jasność i czerń kształtowane są więc przez kontekst, w jakim się pojawiają. Czarny wśród jasnych może za chwilę okazać się jasnym w porównaniu z tym, któremu w życiu jeszcze ciemniej. […] mechanizm wykluczenia po tych czterech dekadach, zdaje się, że nie zestarzał się ani o dobę”.

---

Nasuwa się pytanie, czy mamy ważyć cierpienie tych dwóch? Tak jak wcześniejsze cierpienie Marii i Marty? Krall i Judzińska tego nie robią. Pokazują jednak istotną różnicę w ich losie, której niektórzy z nas wciąż nie chcą widzieć. Nie raz spotykałam się osobiście, jak i w mediach społecznościowych, z zarzutami o większe „przejmowanie się” cierpieniem Żydów niż Polaków w czasie wojny i podważanie sensu inicjatyw upamiętniających tych pierwszych. Dla mnie wystarczającą odpowiedź na te zarzuty dał kiedyś Jan Karski: „Dla nas, Polaków, to była wojna i okupacja. Dla nich, Żydów, koniec świata” (Tajne państwo).
Sublokatorka to mocny głos w tej dyskusji. Mocny, bo wygłoszony przez córkę zamordowanego żołnierza polskiego: „Ja, córka majora Kralla, jestem jasnym wariantem losu mojej Sublokatorki”.

---

Sublokatorka,
Hanna Krall,
Znak Literanova 2024

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki