Logo Przewdonik Katolicki

Życie cudem jest

bp Damian Muskus OFM
Il. Agnieszka Sozańska

Łk 2, 15–20 Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło

Gdy nadchodzi wyjątkowy czas świąt, warto postawić sobie to proste pytanie: dlaczego kochamy Boże Narodzenie? Jedni powiedzą, że to z powodu rodzinnego klimatu, ciepła i bliskości. Inni, że z powodu skojarzeń z beztroskim czasem dzieciństwa. Jeszcze inni, że to z powodu pięknych tradycji. Ci zaś, którzy głębiej przeżywają swoją wiarę, powiedzą, że źródłem ich wielkiej świątecznej radości jest wiara w to, że Dziecko, które przed wiekami przyszło na świat w Betlejem, przyniosło ludzkości zbawienie.
Kochamy Boże Narodzenie, bo jest to tajemnica, która przypomina nam o sprawach najprostszych: o tym, że życie jest cudem, o spontanicznej radości świata, gdy rodzi się dziecko. O zdumieniu ogarniającym człowieka na myśl o tym, ile nadziei zawiera się w zwyczajnych słowach: rozpoczęło się nowe życie. Wydaje się, że do celebrowania tej niezwykłej tajemnicy szczególnie uzdolnione są dzieci. I to wcale nie dlatego, że Boże Narodzenie jest świętem dziecięctwa i prostoty, a już tym bardziej nie z tego powodu, że bywa infantylizowane i sprowadzane do banału. Ludzie dorośli zwykle zdążyli w ciągu swojego życia tę prostą tajemnicę skomplikować, zideologizować, nasączyć własnymi interpretacjami i przesiać przez filtry nierzadko trudnych doświadczeń. Dziecko patrzy bez uprzedzeń, czystym wzrokiem, którego nie przesłania noc.
Tak patrzyli betlejemscy pasterze. Co by zrobił przeciętny katolik AD 2023 po usłyszeniu niebywałej nowiny o narodzinach Boga w miejscu i w warunkach urągających ludzkiej godności? Zapewne nie uznałby tej wiadomości za prawdziwą. Albo rozpocząłby wielką debatę na temat, czy to w ogóle jest możliwe. Co by zrobił po tym, jak po ogłoszeniu owej nowiny posłańcy zostawiliby go samego i odeszli? Pewnie zastanawiałby się, czy nie była to mistyfikacja albo czy ktoś nie zadrwił sobie z niego. Zbyt wiele spraw zasnuwa ludziom oczy, by potrafili spojrzeć na narodziny Boga wzrokiem jasnym, nieosądzającym i zaciekawionym.
Tak patrzyli pasterze. Zamiast debatować, zastanawiać się, roztrząsać i podawać w wątpliwość to, co usłyszeli, postanowili działać – zobaczyć Boga na własne oczy. Ich serca przepełniało zdumienie i wdzięczność, prosty zachwyt nad tajemnicą życia, które rodzi się pośród nocy, przynosząc nadzieję, która jaśnieje mimo wszystkich trudności i napięć, mimo odrzucenia i braku bezpieczeństwa, mimo ubóstwa i niepewności jutra. Czy takie spojrzenie na Boże Narodzenie jest dziś jeszcze w ogóle możliwe?
Wróćmy do początków. Idźmy za pasterzami do Betlejem. Wróćmy do Bożej obietnicy, że życie zwycięża zawsze, bo jest nierozdzielnie splecione z miłością. Choćby nam tej miłości dotkliwie na co dzień brakowało, choćbyśmy wątpili w nią, patrząc na to, co dzieje się na świecie, nie pozwólmy odebrać sobie nadziei w jej zwycięstwo – w zwycięstwo łagodności nad przemocą, prostoty nad pychą i podstępem, ubóstwa nad nadmiarem, bezbronnego dobra nad siłą zła, życia nad śmiercią.
Nie bójmy się wrócić do dziecięcego zachwytu i zdumienia Bożym Narodzeniem. To tajemnica, do której nigdy nie powinniśmy przywyknąć, bo objawia nam nowość Ewangelii, uwalnia od skostnienia i przyzwyczajeń, które usypiają nasze serca i wprowadzają w nie martwotę. Nie bójmy się dołączyć do rozradowanych pasterzy, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszymy i widzimy – za Boga, który stał się człowiekiem. Radość i prostota wymagają dziś odwagi, ale nie bójmy się okazywać światu, że jesteśmy ludźmi szczęśliwymi, bo uwierzyliśmy obietnicy Najwyższego i zobaczyliśmy Jego Syna.
Drodzy Czytelnicy, tej świeżości spojrzenia pasterzy, ich ufności i zdolności do zdumiewania się Bożym orędziem życzę Wam i sobie. Idźmy z radością do Betlejem. Odwagi!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki