Wychowałam się na telewizyjnych programach przyrodniczych. Nie wiem, skąd teraz dzieci czerpią wiedzę na temat zwierząt, życia na innych kontynentach i zjawisk przyrodniczych, ale trudno mi uwierzyć, żeby z własnej woli włączały sobie filmy przyrodnicze. Kiedy nie było internetu, a dostępna telewizja liczyła dokładnie dwa programy, nie byliśmy zbyt wybredni. Niedzielne przedpołudnia, szczególnie te zimowe, spędzało się, oglądając program pierwszy lub drugi. I właśnie wtedy były najczęściej proponowane filmy przyrodnicze. To z nich czerpałam wiedzę o zwyczajach pingwinów, polowaniach lwów i o tym, jak wychowują swoje dzieci słonie. Pewnie gdybym miała do wyboru jakiś świetny film albo grę, to nie spędzałabym czasu, obserwując foki. Wyboru nie było, ale za to potrafiłam sobie wyobrazić, jak wygląda świat, do którego nie miałam szansy trafić. No i zwierzęta. Dzieci lubią zwierzęta.
Dlaczego w ogóle o tym wspominam, dlaczego przywołuję jakieś sentymentalne historyjki z zamierzchłej przeszłości mojego dawnego dzieciństwa? Bo kilka dni temu obejrzałam film przyrodniczy. Mam niewielki telewizor, rzadko używany. Właściwie stoi, przeważnie zapomniany między książkami na regale. Włączył go mój mąż i przerzucając bezmyślnie programy, natrafił na stację BBC Earth. Było późno, w zasadzie kładłam się spać, ale zatrzymał mnie kojący głos Krystyny Czubówny i małe pingwiny, które przez śnieżną pustynię zmierzały do oceanu. Usiadłam i zaczęliśmy oglądać. Opadło ze mnie napięcia dnia, wciągnęłam się w naturę, zahipnotyzowały mnie stworzenia Boże. Ten film podziałał na mnie niczym tabletka uspokajająca. Pomyślałam nawet, że to byłby niezły pomysł: na koniec dnia wyciszyć się w taki właśnie sposób i zamiast zniszczeń ze Strefy Gazy skupić się na pięknie natury. Obecnie możliwości technologiczne są tak rewelacyjne, że kamera może podpatrywać dzikie zwierzęta naprawdę z bliska.
A jednak kiedy wprowadziłam swój plan w życie i zaczęłam wieczorami oglądać filmy na tym kanale, natrafiłam na program, który pokazywał myśliwych i śmierć pięknych niewinnych istot. Śmierć dla rozrywki. I przypomniało mi się, że istnieje zło, że owszem, warto dbać o swoje samopoczucie i nie biczować się złymi wiadomościami, ale chwila relaksu nie zaprzeczy istnienia na tym świecie przemocy. Pomyślałam, że nie powinno się alienować i udawać, że zło nie istnieje. Bo wtedy nie będziemy zauważać tych, którzy potrzebują naszej uwagi i pomocy. Więc nie chcę zamknąć oczu na tych, którzy dzisiaj cierpią głód i chłód, którzy giną w okopach na Ukrainie, którzy umierają w bombardowaniach w Gazie. Informacje ze świata już o nich nie wspominają, bo zbliżają się święta Bożego Narodzenia, nadchodzi Nowy Rok, no i tyle nowego dzieje się w naszym kraju...