Logo Przewdonik Katolicki

Prawo do święta

Monika Białkowska
69. posiedzenie Sejmu IX kadencji, na którym odbyło się spotkanie opłatkowe. Warszawa, 15.12.2022 r. fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER

Sejmowy opłatek, należący od lat do tradycji, od pewnego czasu budzi pytania i wątpliwości. Pytania te w ostatnich dniach zostały postawione po raz kolejny w kontekście skandalu z demonstracyjnym ugaszeniem świec na chanukiji.

Czy Sejm powinien być miejscem absolutnie świeckim i neutralnym i zniknąć powinny z niego wszelkie symbole religijne, w tym również święta? Odpowiedź na to pytanie będzie miała przynajmniej kilka składowych, z którymi z pewnością w najbliższym czasie przyjdzie nam się zmierzyć.

Po pierwsze: Sejm, czyli co
Przyzwyczailiśmy się myśleć o Sejmie jako o władzy w sensie hierarchiczym, czyli instytucji, której wszyscy jesteśmy podporządkowani. Tymczasem Sejm, owszem, jest władzą, ale ustawodawczą i w systemie demokratycznym. Oznacza to, że w jego skład wchodzą przedstawiciele społeczeństwa, wybierani w powszechnych wyborach. Sejm nie jest więc czymś, co nami rządzi jako władza zwierzchnia. Jest miejscem, w którym społeczeństwo przez swoich przedstawicieli podejmuje decyzje dotyczące życia wspólnego, często tocząc naturalne konflikty. W Sejmie zatem jesteśmy reprezentowani my wszyscy – jest to (lub powinno być) najbardziej wspólne miejsce wszystkich obywateli.

Po drugie: symbole i święta
Naród tworzą obywatele, którzy wyznają różne systemy wartości, mają różne przekonania polityczne i różne wierzenia. Mają również różne symbole i różne święta. Próba spojrzenia na człowieka i zrozumienia go w oderwaniu od jego religijności i symboliki oznacza zawsze poważną redukcję.
Owszem, w przestrzeni publicznej pojawiają się postulaty dotyczące „świeckiego państwa”. Zdrowo rozumiana świeckość państwa oznacza jednak, że religijność żadnej z grup nie wpływa na prawo stanowione dla wszystkich. Nie może jednak oznaczać, że ignorowane lub wręcz potępianie są potrzeby religijne jakiejkolwiek grupy obywateli. Akceptacja religijności drugiego człowieka, nawet jeśli sami jej nie podzielamy, należy do kanonu humanitaryzmu.
Przejawy religijności w życiu publicznym są najbardziej widoczne w postaci obrzędów religijnych, symboli i świąt.

Po trzecie: obrzędy a święta
Zakłócenie obrzędów religijnych jest traktowane w prawie polskim jako przestępstwo. W Kodeksie karnym w artykule 195 jest zapisane, że „kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”. Takim obrzędem religijnym w przypadku katolików będzie Eucharystia, nabożeństwo czy procesja. W obrzędach religijnych zasadniczo biorą udział ci, którzy wyznają daną religię.
Oprócz obrzędów religijnych mamy również święta, których korzenie wprawdzie są religijne i które przez ludzi wierzących przeżywane są w sposób duchowy – ale przeniknęły do sfery świeckiej i tam pozbawione są swojego religijnego sensu. Boże Narodzenie jest tego doskonałym przykładem. W niektórych krajach próbuje się je nazywać „świętami zimowymi”. Coraz trudniej jest kupić kartkę pocztową z Jezusem, a nie z choinką. Same choinki zresztą spotkać można nawet w muzułmańskich domach w Szwecji. Prowadzone gdzieniegdzie nawoływania, żeby niewierzący nie łamali się opłatkiem czy nie spotykali się na wigilii, skazane są na niepowodzenie: święto w świeckim świecie utraciło swój pierwotny sens, ale funkcjonuje nadal jako święto miłości, pojednania i pokoju. Samo świętowanie nie oznacza zatem, że każdy, kto świętuje, wyraża w ten sposób swoją wiarę. Świętowanie może być po prostu realizacją jednej z naturalnych potrzeb człowieka, realizowaną niezależnie od wiary i kultury.

Uszanowanie święta
Wydaje się, że do takich właśnie świąt zaliczyć można zarówno sejmowe zapalenie świec na chanukiji, jak i dzielenie się opłatkiem przez parlamentarzystów.
Zapalenie świec na chanukiji nie było stricte religijnym obrzędem, a jedynie symbolem związanym z wiarą żydowską. Właściwy obrzęd religijny obwarowany jest szczegółowymi przepisami, które określają miejsce ustawienia świecznika, kolejność zapalania świec przez osiem kolejnych dni, rodzaj użytej oliwy. Wiąże się on również z zakazem spożywania pewnych potraw i z konkretnym sposobem przeżywania święta w rodzinach.
Symboliczna ceremonia w Sejmie nie była zatem religijnym obrzędem, co raczej grzecznościowym ukłonem i uszanowaniem radosnego świętowania tych, którzy razem współtworzą i przez wieki również współtworzyli polski naród. Warto tu zresztą przypomnieć, że tradycję dzielenia radości Chanuki zapoczątkował prezydent Lech Kaczyński w 2006 r. w Pałacu Prezydenckim. W Sejmie pojawiła się ona rok wcześniej dla upamiętnienia żydowskich parlamentarzystów okresu II Rzeczypospolitej.

Opłatek BEZ WIARY
Łamanie się opłatkiem na sejmowych korytarzach zdaje się również bardziej gestem symbolicznym, wyrosłym z religijnej tradycji niż religijnym obrzędem. Nie łączy się wprost z wyznaniem wiary czy z oddawaniem czci Bogu – jest symbolem poszukiwania jedności, pokoju i prób porozumienia, pewnej wzajemnej życzliwości na najbardziej podstawowym, ludzkim poziomie. I choć część parlamentarzystów w akcie demonstracji zapewne nie weźmie w tym udziału, śląc tym sygnał swoim wyborcom, to jednak w gruncie rzeczy również biorą udział w samym świętowaniu, ubierając w swoich domach choinki i siadając z rodziną do wigilijnej kolacji.
Z takiego świętowania trudno jest kogoś wykluczać. Wydaje się również, że jeśli jakaś grupa społeczna chce symbolicznie podzielić się z resztą społeczeństwa swoją radością świętowania i życzyć im przy tym dobrze – nie ma powodu, żeby nie działo się to właśnie w Sejmie, miejscu, które jest naszym najbardziej wspólnym. Zapewne postawić trzeba jakieś granice, choćby jednego święta w roku, ale całkowity zakaz byłby w gruncie rzeczy destrukcyjny dla natury człowieka, który potrzebuje dzielić się swoją radością.

Symbol na stałe
Przy okazji pojawia się również pytanie nie o święta, ale o symbole religijne umieszczane na stałe w przestrzeni publicznej, takiej jak Sejm. Tu sprawa wydaje się trudniejsza i z pewnością wymaga poważniejszej dyskusji. Symbol, taki jak krzyż, półksiężyc czy gwiazda Dawida, wyraźnie oznacza i jednocześnie również zawłaszcza daną przestrzeń, czyni ją „swoją”. Dopóki zdecydowana większość społeczeństwa podziela wyrażany przez symbol system wartości i przyjmuje jego rzeczywistość, to symbol w przestrzeni publicznej nie stanowi żadnego problemu. Godło czy flaga Polski jest symbolem łączącym i „mówiącym” w imieniu wszystkich Polaków, dlatego jej umieszczenie nie będzie budziło kontrowersji. Symbole religijne nie mają już takiej mocy jednoczącej: we współczesnym społeczeństwie stają się przedmiotem sporu. Pojawiają się pytania, czy jako takie nie powinny więc albo zniknąć, albo pojawiać się zawsze w otoczeniu innych tak, by reprezentowane były w ten sposób różne wyznania.
Ten ostatni pomysł, choć wydaje się sprawiedliwy i daje wszystkim możliwość wyrażania swojej religijności, ma jednak swoje wady. Po pierwsze, sugeruje równość wszystkich religii, co dla wyznawców żadnej z nich nie jest satysfakcjonujące. Po drugie, co ważniejsze, sprowadza on religię do narzędzia licytacji, a sam symbol do roli bicza na wierzących inaczej. „Skoro wy umieściliście półksiężyc, to my wam dołożymy krzyż, tylko jeszcze większy”. Nie na tym polegać powinna ewangelizacja i świadectwo wiary.

Tylko religia prawdziwa?
Jeszcze bardziej niebezpieczna wydaje się odpowiedź, która również pojawiła się w przestrzeni publicznej i która brzmi: „Jedynie prawdziwa religia może mieć swoje miejsce w Sejmie”. Niebezpieczeństwo łatwo zrozumieć, gdy zada się tu pytanie: kto będzie decydował o tym, która religia jest prawdziwa? Jeśli ma to robić władza świecka (parlament, prezydent, rząd?), jednym wydająca zgodę na świętowanie, a innym tej zgody odmawiająca, to mamy do czynienia z największym możliwym aliansem władzy świeckiej i religii, a wręcz z przejęciem przez władzę świecką kontroli nad życiem religijnym obywateli. To nie mieści się w żadnych standardach współczesnego świata, nie mieści się również w zasadzie rozdziału Kościoła i państwa.
Z pewnością temat zarówno świąt, jak i symboli religijnych będziemy jeszcze drążyć, ale też wszyscy powinniśmy w tej kwestii dojrzewać, po obu stronach publicznej debaty. Jedna strona musi dojrzeć do tego, że jeśli domaga się szacunku dla siebie, to musi również uszanować wiarę lub brak wiary innych. Druga strona musi odkryć, że jeśli sprzeciwiamy się niszczeniu symboli judaizmu, to z taką samą determinacją powinniśmy się sprzeciwiać niszczeniu symboli chrześcijańskich. Dopiero w dojrzałej debacie, szanującej wrażliwość człowieka i jego naturalne potrzeby, budować będziemy mogli społeczeństwo, w którym jest miejsce dla wszystkich.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki