Logo Przewdonik Katolicki

Każdemu według zdolności

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

Mt 25, 14–30 Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden

O czym jest ta przypowieść? O udanych inwestycjach? O lęku przed utratą tego, co się ma w kieszeni? O strachu przed karą? A może o niesprawiedliwym podziale dóbr, według którego jeden otrzymuje dużo, a drugi niewiele? Nade wszystko jest to opowieść o wdzięczności i umiejętności dzielenia się dobrem.
Aby pojąć, jak działa wdzięczność i jakie owoce przynosi poczucie obdarowania przez Stwórcę, trzeba najpierw usłyszeć jedno, ale bardzo ważne zastrzeżenie w tej przypowieści. Otóż Jezus mówi, że udający się w podróż człowiek powierzył swój skarb sługom „każdemu według jego zdolności”. Nie jest więc tak, że podzielił swój majątek niesprawiedliwie, że wyżej cenił możliwości jednej osoby, a krytyczniej spoglądał w stronę innej, uważając ją za mniej godną zaufania. Każdy otrzymał tyle, ile mógł i potrafił udźwignąć, na miarę własnych sił i możliwości. Ani mniej, ani więcej.
Przyjęcie tej prawdy działa na nas wyzwalająco, bo dzięki niej odkrywamy własną wartość w oczach Boga. Nie porównujemy się z innymi i nie tracimy energii na wyrzucanie Panu, że inne osoby mają „lepiej w życiu”. Porównywanie z innymi prowadzi albo do pychy, albo do frustracji. W obu przypadkach są to reakcje nieuzasadnione i zamykające na twórcze myślenie. Bóg daje nam akurat tyle, ile potrzebujemy, by głosić Ewangelię i dzielić się jej pięknem. Gdy skoncentrujemy się na bogactwie tego, co złożył w nasze ręce, możemy odkryć nieskończone możliwości tego daru, osadzamy się w naszym tu i teraz, nie tracąc przy tym perspektywy przyszłości. Stajemy się współpracownikami Boga w takim zakresie, jaki On dla nas przewidział, i zawsze jest to zakres niewyczerpanego potencjału. Nie musimy oglądać się na innych i własnej inercji usprawiedliwiać argumentem, że ktoś ma więcej. Rodzi się wdzięczność za ofiarowany dar.
Nie ma rozwoju i twórczości bez umiejętności doceniania narzędzi, w jakie wyposaża nas Bóg, byśmy mogli żyć Dobrą Nowiną i fascynować nią innych. Pomnażanie skarbów, o którym mówi Jezus w przypowieści o talentach, nie dotyczy przecież samorozwoju i zwielokrotniania naszych osobistych przymiotów. Pan składa w nasze ręce swoją miłość. To ona jest stawką. To ona jest walutą, którą mamy pomnażać, dzieląc się nią, poszerzając obszary ewangelicznego oddziaływania.
To jest Boża inwestycja, jeśli więc z jakichś powodów przestajemy o nią dbać – czyli zakopujemy ją i ukrywamy przed światem – przykładamy rękę do osłabienia mocy głoszenia. Zamiast popatrywać na innych i zastanawiać się, w czym są lepsi bądź gorsi od nas, warto by było zadać sobie pytanie, co sprawia, że nie pomnażamy miłości Boga w świecie i dlaczego siła naszego świadectwa blednie w konfrontacji z różnymi okolicznościami życia. Co jest tą ziemią, w której zakopujemy Boży skarb? Jakie schematy, przyzwyczajenia, wewnętrzne opory i lęki powodują, że zamiast dzielić się Ewangelią, drżymy na myśl o gniewie Pana, który jest właścicielem złożonych w nasze ręce bogactw?
Takie pytania powinna dziś zadawać sobie wspólnota Kościoła, coraz częściej borykająca się z obojętnością świata wobec ewangelicznego orędzia i nieskutecznością jego głoszenia. Aktualność Dobrej Nowiny nie ulega przedawnieniu, jest źródłem życiodajnej siły dla ludzi różnych pokoleń, zmieniających się czasów i kultur. Nie wystarczy więc dojść do wniosku, że świat nie interesuje się nauką Chrystusa. Właściwym pytaniem, które domaga się odpowiedzi, jest to, czy robimy wszystko, by było inaczej? Czy dzielimy się czystą Ewangelią hojnie i bezinteresownie? A może tkwi zakopana w ziemi dawno przebrzmiałych sposobów jej komunikowania światu, zamknięta w naszych lękach przed nowymi wyzwaniami?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki