H orrory w repertuarze kinowym pomijam, to nie jest mój ulubiony gatunek filmowy. Nie interesują mnie ani te o potworach, ani te o duchach, ani te o demonach. Nie lubię oglądać w kinie straszydeł i dawać się wciągać w krwawe historie z potworami w roli głównej. Wystarczy mi świat realny z jego problemami.
Dlatego kiedy w maju wszedł do kin film Egzorcysta papieża, nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Co innego teraz, kiedy można go obejrzeć na platformie streamingowej na kanapie w domu. Skusił mnie w jesienne samotne popołudnie twarzą Russella Crowe’a w roli – uwaga – ks. Gabriela Amortha. Spodziewając się, że obejrzę biograficzny film o najsłynniejszym egzorcyście, z ciekawością włączyłam „play”. Zaczyna się cytatem, który ks. Amorth często powtarzał: „Diabeł cieszy się najbardziej, gdy wmawiamy sobie, że on nie istnieje”. A potem otrzymujemy horror klasy C, oczywiście pełen klisz, powtórzeń i pastiszowych rozwiązań.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 46/2023, na stronie dostępna od 21.12.2023