W Ewangelii o pomnażaniu talentów jest coś, co musi nam sprawiać dyskomfort. Dlaczego to właśnie ten sługa, który najmniej otrzymał, nie pomnożył tego, co dostał? Gdyby bowiem to raczej ten, który otrzymał najwięcej talentów, został przez swego pana ukarany, to byśmy ze zrozumieniem, a może nawet pewną satysfakcją graniczącą z resentymentem, pokiwali głowami: „zdolni niech nie będą leniwi; dobrze, że ich Pan Bóg należycie rozlicza!”. Ta Ewangelia jest jednak o czymś więcej niż o potrzebie pracowitości i proporcjonalnego pomnażania darów. To ten, który otrzymał najmniej, okazuje się sługą nieużytecznym, byśmy sobie nigdy nie wyobrażali, że mamy tak mało, iż nie warto troszczyć się o pomnożenie tego, co mamy.
To bowiem zwykle małoduszność w ocenie naszych możliwości jest naszym największym niebezpieczeństwem. Zawsze znajdzie się przecież ktoś, kto czymś nad nami góruje. I to w takim kontekście Jezus chce powiedzieć każdemu z nas: „Na pewno masz dostatecznie dużo talentów. Nawet jeśli wydaje ci się, że masz tylko jeden, nie szkodzi, to wystarczy, by zapracować na nagrodę – życie wieczne”.
Trudno zresztą, by było inaczej. Różnica między Bogiem a nami to przepaść niezależnie od tego, czy mamy jeden czy pięć talentów. Przeżywane przez nas frustracje, że otrzymaliśmy za mało, czy chwile samozachwytu, bo wydaje nam się, że mamy więcej niż inni, są z Jezusowej – ostatecznej – perspektywy śmieszne. Nagroda życia wiecznego pozostaje bez żadnej proporcji wobec naszych starań, niezależnie od tego, czy przyniesiemy dwa czy dwadzieścia talentów.
Warto w tym kontekście pamiętać też, że klasyczna teologia konsekwentnie podkreślała, iż frustracja sobą jest grzechem niebezpieczniejszym niż samozachwyt. Frustrując się sobą, będąc sparaliżowani brakiem wiary w wartość tego, co otrzymaliśmy, i brakiem wdzięczności za to, kim jesteśmy, ubliżamy Stwórcy – kwestionujemy Jego dzieło. Próżność, choć także zaburza nasz rozwój, jest przynajmniej nieuporządkowaną radością z dzieła stworzenia. Z podobnych powodów Akwinata uważał, że bezpieczniej jest grzeszyć wobec nadziei przez nadmiar – zuchwalstwem, niż przez niedomiar – rozpaczą. Oczywiście, najlepiej w ogóle nie grzeszyć.