Sztuczna inteligencja mnie przeraża. Nie chcę na jej temat nic wiedzieć, bronię się, jakoś podświadomie omijając wszelkie informacje z nią związane. Mimo że jestem humanistką, to także córką inżyniera i zwykle na nowinki technologiczne byłam otwarta. Ale myśląc o sztucznej inteligencji (AI – z ang. artificial intelligence), kojarzyłam momentalnie, tylko i wyłącznie, film Stevena Spielberga z 2001 r. Tymczasem w nieunikniony sposób namnożyło się wokół mnie AI właściwie tak jakby naturalnie – choć wiadomo, że sztucznie.
Siri w moim iPhonie, która uczy się ode mnie, słucha moich komend, a potem mi podpowiada, ułatwiając mi życie i korzystanie ze wszystkich możliwości telefonu, to właśnie AI. Pani lub pan odbierający telefon w centrum obsługi klienta to też AI, a nie rzeczywisty człowiek. Nie znoszę z nimi rozmawiać. Właściwie to czuję się strasznie głupio, starając się formułować polecenia, żeby były zrozumiałe dla jakiegoś „Roberta” czy jakiejś „Ewy”. A i tak mi nie wychodzi.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 46/2023, na stronie dostępna od 21.12.2023