Wydaje się oczywiste i logiczne, że zaraz po święcie Podwyższenia Krzyża następuje w kalendarzu liturgicznym Kościoła katolickiego obchód ku czci Najświętszej Maryi Panny Bolesnej. Tak jak następnego dnia po uroczystości Zesłania Ducha Świętego katolicy obchodzą Święto Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła, a po uroczystości ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa przypada wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny.
Piątek przed Palmową
Jednak bardzo długo dla uczczenia cierpień Maryi obchodzono w Kościele dwa święta. Dopiero w trakcie reformy kalendarza liturgicznego po Soborze Watykańskim II, papież Paweł VI postanowił, że po święcie Podwyższenia Krzyża obchodzone będzie tylko jedno w całym roku wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej.
Jak podają historycy Kościoła, święto nazywane m.in. Compassio Mariae (termin ten oznacza udział Maryi w cierpieniach Syna) obchodzono od roku 1423 w diecezji kolońskie j w piątek po trzeciej niedzieli wielkanocnej. Miało ono charakter zadośćuczynienia za gwałty, jakich na świątyniach katolickich dokonywali husyci. Stopniowo obejmowało poszczególne europejskie kraje. W Rzymie znane było w pierwszej połowie XVI stulecia, a pod koniec tego samego wieku pod różnymi nazwami i w różnych terminach obchodzono jest na całym Starym Kontynencie. Papież Benedykt XIII w roku 1727 wprowadził święto Matki Bożej Bolesnej w całym Kościele. Kierując się tradycją dominikańską (sam należał do tego zakonu), wyznaczył dzień obchodu na piątek przed Niedzielą Palmową.
Cała we łzach
Jak zauważył ks. Wincenty Zaleski SDB w swej książce Rok kościelny, drugie święto miało nieco innych charakter. Skupiało się na przypominaniu najważniejszych wydarzeń związanych z cierpieniem Maryi. Do jego rozpowszechnienia przyczynili się serwici, czyli katolickie zgromadzenie zakonne, którego pełna nazwa brzmi Słudzy Najświętszej Maryi Panny (Ordo Servorum Mariae). Najbardziej znanym z jej siedmiu założycieli jest kupiec z Florencji, św. Aleksy Falconieri. W Wielkanoc 1215 roku przy Ponte Vecchio ukazała mu się Matka Boża cała we łzach. Opłakiwała fakt, że ludzie byli podzieleni, rozdarci nienawiścią i wojną. Kilkanaście lat później, 15 sierpnia 1233 r., Matka Boża miała pojawić się po raz drugi, okryta żałobą i pełna boleści.
Pod wpływem objawień Aleksy porzucił dotychczasowe zajęcia i żył w ubóstwie i pokucie. Jego biogramy podają, że założył ze swymi towarzyszami pobożną konfraternię, która podejmowała zadośćuczynienie za życie i grzechy współziomków. Członkowie konfraterni rozważali Mękę Pańską i mieli żywą cześć do Matki Bożej Bolesnej. Serwici w roku 1668 uzyskali zgodę Stolicy Apostolskiej na obchód osobnego święta skupionego na rozpamiętywaniu cierpień, których doświadczyła Matka Jezusa. Najpierw obchodzone było w trzecią niedzielę września, później 18 dnia tego miesiąca, aż w końcu Pius X w roku 1908 wyznaczył mu w kalendarzu liturgicznym datę 15 września. Nosiło nazwę święta Siedmiu Boleści Najświętobliwszej Maryi.
Siedem boleści
Kult Maryi jako Matki Bolesnej sięga znacznie wcześniej niż poświęcone Jej obchody liturgiczne. W IV stuleciu św. Ambroży pisał o Niej: „Stała i Matka. Ożywiona miłością, nie dbała o to, że groziło Jej niebezpieczeństwo”. Akcentował, że „Maryja, jak przystało na Matkę Chrystusa, stała pod krzyżem, gdy uciekli Apostołowie i miłującymi oczyma przypatrywała się ranom Syna; nie czekała na śmierć Dziecka, lecz na zbawienie świata”.
Cześć oddawana Najświętszej Maryi Pannie Bolesnej jest oparta przede wszystkim na wydarzeniach opisanych w Piśmie Świętym oraz na Tradycji. To w nich ma swe źródło rozważanie Siedmiu Boleści Maryi. Chodzi o trzy wydarzenia z czasów dzieciństwa Jezusa: przepowiednię Symeona (Łk 2, 34–35), ucieczkę do Egiptu (Mt 2, 13–14) oraz pozostanie dwunastoletniego Jezusa w świątyni w Jerozolimie (Łk 2, 43–45). Kolejne cztery bolesne dla Maryi wydarzenia to spotkanie z Jezusem niosącym krzyż (choć nie wspominają o nim Ewangelie, jednak wydarzenie to jest mocno zakorzenione w Tradycji), ukrzyżowanie i śmierć Jezusa (Mt 27, 32–50; Mk 15, 20b–37; Łk 23, 26–46; J 19, 17–30), zdjęcie ciała Jezusa z krzyża (Mk 15, 42–47; Łk 23, 50–54; J 19, 38–42) oraz złożenie Go w grobie (Mt 27, 57–61; Mk 15, 42–47; Łk 23, 50–54; J 19, 38–42). Dziś rozważane są one m.in. w formie Koronki odmawianej również w Polsce w niektórych parafiach.
Miecze i Pietà
Maryja, jako matka współcierpiąca z Synem, jest od wieków obecna w sztuce i w literaturze. To właśnie Jej siedem boleści przedstawiają obrazy lub rzeźby, na których uwidoczniona jest z siedmioma mieczami wbitymi w serce. W taki sposób została przedstawiona m.in. w znanej nie tylko koneserom rzeźbie z kościoła Świętego Krzyża w Salamance. Tak pokazuje ją przejmujący wizerunek z podkrakowskich Staniątek. Zdarzają się też wizerunki, na których serce Maryi przebija jeden miecz, odwołujące się do przepowiedni Symeona.
To niejedyny sposób ukazywania w malarstwie i rzeźbie Matki Bożej Bolesnej. Bardzo często ukazywana jest pod krzyżem, na którym umiera Jej Syn, Jezus, tak jak np. na znanym Tryptyku Ukrzyżowania Rogiera van der Weydena z połowy XV wieku, który można zobaczyć w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu. Wzruszająca jest Jej postać przytulona do krzyża, podtrzymywana przez św. Jana, uwieczniona przez późnogotyckiego artystę.
Rozdzierający serce jest też kolejny sposób ukazywania przez artystów Matki Bożej Bolesnej. To Pietà (wł. pietà – „miłosierdzie”, „litość”; łac. pietas – „miłość zgodna z powinnością”). To charakterystyczne przedstawienie Maryi opłakującej Jezusa, którego ciało spoczywa na Jej kolanach. Najsłynniejsze takie przedstawienie Najświętszej Maryi Panny to pochodząca z końca XV stulecia rzeźba Michała Anioła, która znajduje się w bazylice św. Piotra w Watykanie. Wybitnemu artyście udało się w niej w przejmujący sposób połączyć widoczny ból i cierpienie Maryi ze spokojem, który emanuje z jego dzieła.
Stała Matka boleściwa
Cierpienie Matki Chrystusa to temat pojawiający się w wielu dziełach literackich. Przede wszystkim w postaci tłumaczeń i rozmaitych tekstów inspirowanych znaną z liturgii sekwencją Stabat Mater (dolorosa) (Stała Matka bolejąca). Muzykę do tej sekwencji komponowali m.in. Luigi Boccherini, Antonín Dvořák, Joseph Haydn, Giovanni Battista Pergolesi, Franz Schubert, Giuseppe Verdi, Antonio Vivaldi. Nie zabrakło w tym gronie również polskich kompozytorów, takich jak Józef Elsner, Karol Szymanowski i Krzysztof Penderecki.
Wśród polskich wersji Stabat Mater najbardziej znany jest wiersz żyjącego w XIX wieku poety Teofila Lenartowicza. Pełen emocji utwór zaczyna się od słów:
„Wiatr w przelocie skonał chyżym,
Przeniknęła ziemię zgroza,
Krzyż na skale, a pod krzyżem,
Stabat mater dolorosa.
Żadnych słów i żadnych głosów,
Krew z korony Bożej spływa;
Wobec Boga i niebiosów,
Stała Matka boleściwa”.
Podobnie jak w malarstwie i rzeźbie, również w literaturze istnieje więcej niż jeden sposób mówienia o cierpieniach Maryi. Oprócz dzieł inspirowanych sekwencją Stabat Mater, pojawiły się utwory, w których do głosu dopuszczona została Matka Bolesna. Duże osiągnięcia pod tym względem mają twórcy piszący po polsku. Żyjący na przełomie XVI i XVII stulecia poeta Stanisław Grochowski jest autorem Prozy o boleściach Panny Najświętszej Panny. Utwór jest dialogiem z Matką Bolesną i można go uznać za wzór dla znanych ze śpiewanych w Wielkim Poście w polskich parafiach Gorzkich Żalach Rozmów duszy z Matką Bolesną.
Jak matka z matką
Za jeden z najpiękniejszych utworów średniowiecznej poezji religijnej, a nawet za jedno z największych arcydzieł lirycznych epoki, uznawany jest pochodzący z XV wieku Lament świętokrzyski nieznanego autora. Dzieło znane jest również pod tytułami Żale Matki Boskiej pod krzyżem lub Posłuchajcie Bracia Miła (od pierwszych słów wiersza). To swoisty monolog, w którym Maryja zwraca się nie tylko do słuchaczy, ale też do swego Syna, do archanioła Gabriela, do wszystkich matek.
Lament świętokrzyski pozwala zrozumieć, dlaczego tak silny jest kult Najświętszej Maryi Panny Bolesnej. Z jednej strony mamy do czynienia ze współcierpieniem Matki Zbawiciela (podkreślają je mocno aktualne teksty mszalne na obchodzone 15 września wspomnienie). Z drugiej strony dotyczy on doświadczenia wielu rodziców, zwłaszcza matek, we wszystkich czasach, którzy cierpią z powodu śmierci swoich dzieci (ale także np. choroby lub jakiegoś nieszczęścia, które je dotknęło). Cierpienie Maryi jest tak bardzo ludzkie, że czuje się Jej bliskość i Jej miłość. Można z Nią współodczuwać, jak matka z matką, jak rodzic z rodzicem. Nie ma wątpliwości, że jest Ona jedną z nas, ludzi, którzy kochają swoje dzieci i odczuwają ogromny ból za każdym razem, gdy dzieje im się krzywda.