Maurycy Mochnacki to postać nietuzinkowa i właściwie nieposiadająca w naszej historii analogii. Znawca muzyki i literatury, myśliciel, polityk, filozof, powstaniec – każdy z tych terminów niby określa naszego bohatera, z drugiej jednak strony zbytnio go szufladkuje. Mochnacki wymykał się prostym kategoriom, stanowiąc przykład człowieka osobnego – pasującego i niepasującego jednocześnie do całości.
Poeta teorii
Mochnacki zdawał się nigdy nie odpoczywać. Żył w ciągłym biegu, niemal nigdy nie tracąc energii i zapału. Tak jakby wiedział, że na ziemi jest jedynie na trzy dekady.
Mówi się o nim najczęściej jako o teoretyku polskiego romantyzmu. Doprawdy, trudno znaleźć mniej adekwatne określenie na tę niezwykłą osobowość. Mochnacki bowiem nie tylko reflektował nad literaturą, ale żył nią. Jego teksty, przepełnione płomiennym uczuciem, do dziś czyta się z zapartym tchem. Moglibyśmy go wręcz określić „poetą teorii”, a nie teoretykiem poezji. Mochnacki był pionierem, który odkrywał dla Polaków nową wielką ideę, jaką był romantyzm. Sam był pierwszym prawdziwym romantykiem w Warszawie – zarówno pod względem pióra, jak i światopoglądu.
Wróg Rosji
Był z pewnością jednym z najbardziej oryginalnych umysłów swej epoki. Zawdzięczał to otwartości, która jednak daleka była od modnego wówczas kosmopolityzmu. Mochnacki nie wpadał w dogmaty, swój idealny świat budując z różnorodnych elementów. W czambuł potępiał tylko jedno – Rosję. O tym, jak bardzo nienawidził tego państwa, świadczy chociażby jego francuski nagrobek, na którym znalazło się miejsce na następujący napis: „obywatel Polski, wróg Rosji”. Zniszczenie imperium carów stanowiło dla Mochnackiego warunek konieczny dla zapanowania wolności i pokoju w Europie. Wobec Moskwy nie miał nasz bohater żadnych złudzeń, nie niuansował swojej narracji. Rosja była dla niego Azją; ciałem obcym, które utkwiło w sercu stolicy.
Było być może w tym coś z osobistego rewanżu. Raz bowiem nasz bohater splamił swój honor, a nie byłoby to możliwe bez rosyjskiego miru. Jako młodzieniec Mochnacki za swą działalność spiskową trafił do więzienia, z którego wydostał się, składając denuncjację. Formalnie nie zaszkodziła ona nikomu, niemniej był to jeden z nielicznych momentów, gdy nasz bohater złamał własne prawa. Tego nie mógł wybaczyć.
Filozof czynu
Co znamienne, Mochnacki nie poprzestał jedynie na pisaniu. Swój romantyzm potrafił realizować także w praktyce. Trudno było znaleźć organizację patriotyczną, w której działalność nie byłby zaangażowany. Związek Wolnych Polaków, Towarzystwo Patriotyczne, wreszcie Sprzysiężenie Podchorążych, które doprowadzi do wybuchu powstania listopadowego – Mochnacki żył tym wszystkim. W momencie próby trudno było znaleźć w stolicy bardziej radykalnego powstańca niż Mochnacki. Jego agitacja w dużej mierze sprawiła, że insurekcji nie wygaszono u samego zarania. Nasz bohater chciał rewolucji większej i szybszej, bez kunktatorstwa, mierzenia sił, bez odwrotu.
Mochnacki wyznawał filozofię czynu i ideę tę realizował w pełni. Zamiast schować się za stertą ksiąg lub szukać prestiżowej posady, ruszył na powstańczy front. Choć z racji pochodzenia mógł uzyskać od razu oficerskie szlify, wolał najpierw walczyć jako zwykły szeregowiec. Jego szlak bojowy objął Olszynkę Grochowską, Okuniew, Wawer, Długosiodło, Ostrołękę. W tej ostatniej, decydującej bitwie został czterokrotnie ranny, co wyeliminowało go z walki do końca powstania.
Oczywistym było, że z takim życiorysem „polski Byron” stał się celem numer jeden dla carskich żandarmów. Mochnacki wzorem wielu udał się na emigrację do Francji. Tu spisał swoje refleksje odnośnie do powstania. Mimo niepowodzenia nie popadał w rozpacz – insurekcja była dla niego etapem, z której należało wyciągnąć wnioski, ale która też nie przekreślała ostatecznej wiary w zwycięstwo.
Polak radykalny
Mochnacki, mimo młodego wieku, cieszył się wielkim szacunkiem. Nie przekładał się on jednak na poparcie. Nasz bohater nie miał wielu stronników, zresztą o nich nie zabiegał. Wewnętrznie był przeświadczony o słuszności swych racji, które prędzej czy później i tak będą musiały zostać zrealizowane.
Jego oryginalny światopogląd łączył w sobie wiele nieraz pozornie sprzecznych elementów. Z wyjątkiem romantyzmu trudno byłoby go związać jednoznacznie z którymś z rodzących się wówczas nurtów politycznych. Mimo to był radykałem, radykałem w swej polskości. Kochał to, co krajowe, a to, czego w Polsce nie kochał, chciał naprawiać i uwznioślać.
Jedną z kwestii, które mocno zajmowały Mochnackiego, było pojęcie narodu, który rozumiał jako społeczność samoświadomą. O byciu Polakiem według tej koncepcji miało świadczyć nie pochodzenie, nie krew, ale utożsamianie się z rodzimą kulturą. Ogromną rolę w procesie narodotwórczym Mochnacki upatrywał w literaturze, a zwłaszcza poezji, która stanowiła dla niego wrota prowadzące do transcendencji. Ważniejsze dla Mochnackiego, niż wydarzenia polityczne, niż wielkie czyny i bitwy, były utwory, które o nich opowiadały. Literatura tym samym przenikała do życia codziennego, stając się integralną częścią zbiorowej wyobraźni, nicią porozumienia między przedstawicielami tego samego narodu.
Oczywistym było, że wspólnotę Polaków Mochnacki znów rozumiał radykalnie. Mieli na nią składać się mieszkańcy wszystkich trzech zaborów, a także wszystkich stanów. Daleki był przy tym Mochnacki od rewolucji – nie chciał Polski nowej, ale Polski wskrzeszonej. Porównywał ją do domu, który należy odbudować w pierwotnej formie, ale we wnętrzu umeblować na nowo. Choć był społecznym radykałem, to jednak nie po drodze było mu ze środowiskami jakobińskimi. Mochnacki nie chciał budować równości przez skracanie szlachetnie urodzonych o głowę. Myślał zgoła odwrotnie – chciał, aby wszyscy stali się szlachtą. Chciał wprowadzać równość przez wywyższenie dołów, a nie poprzez poniżenie szczytów.
Piewca rycerstwa
Mochnacki, mając takie cele, wiele oczekiwał od kultury. Widział ją w roli służebnej wobec narodu. Sama afirmacja piękna czy tzw. sztuka dla sztuki zdawały mu się drogą donikąd. Kultura miała podnosić, uskrzydlać, uwrażliwiać, koncentrować wysiłki ku wspólnemu celowi. Źródeł upatrywał Mochnacki w symbiozie chrześcijaństwa i średniowiecznego rycerstwa. Nasz bohater był piewcą ostatniego zjawiska, rozumiejąc je w sposób może naiwny, ale intrygujący. Mochnacki kategorycznie odrzucał feudalizm, z idei rycerstwa biorąc przede wszystkim zdolność człowieka do czynu. Poświęcenie, opieka nad słabszymi, szacunek do kobiet, odwaga – cały etos rycerski był kodeksem, który należało odkryć na nowo.
Co ciekawe, Mochnacki niezbyt przychylnie odnosił się do kultury antycznej, a także jej kontynuacji w postaci francuskiego klasycyzmu. Uznawał dawne idee za mało odważne, tym samym pozbawione ożywczej siły średniowiecza i romantyzmu. Inspiracji należało czerpać w kulturze ludowej. Miał w niej zachować się dawny duch Polaków, który chrześcijaństwo pozbawiło najagresywniejszych i najbardziej destrukcyjnych cech. Polska kultura miała, zdaniem Mochnackiego, należeć do kręgu północnego, ale jednocześnie stanowić pomost między północą a południem, czy raczej jakbyśmy powiedzieli współcześnie – między wschodem a zachodem Europy.
Nie wierzył przy tym Mochnacki w dziejowy determinizm. Siłą, która miała w jego koncepcji przemieniać świat, była wola człowieka, wola jednostki.
Powidok
20 grudnia 1834 r. w Auxerre pękło przedwcześnie serce Maurycego Mochnackiego – niezmordowanego Polaka. W powszechnej świadomości nasz bohater nie doczekał się należytego uznania. Żył zaledwie 31 lat. To za mało, aby stać się legendą; to za mało, aby wychować następców. Gwiazda Mochnackiego, jasna i jakże odmienna od innych, zabłysnęła na polskim niebie i równie szybko z niego zniknęła. Jej powidok będzie jednak trwał, budując wyobrażenie polskiej kultury romantycznej.