Logo Przewdonik Katolicki

Właściwy kult Matki Bożej

Elżbieta Wiater
Fot. Unsplash

Na początek będzie trochę greki, ale proszę nie przewracać strony – tylko trzy słowa, mianowicie: latreia, dulia oraz hyperdulia. Wszystkie trzy można oddać polskimi „sprawować kult” lub „oddawać cześć”, jednak w przekładzie gubi się pewne rozróżnienie.

Latreia przynależy tylko Trójjedynemu, bo oznacza ona kult związany ze składaniem ofiar i uwielbieniem. Dulia to określenie czci świętych, która polega na proszeniu ich o wstawiennictwo i wspominaniu świadectwa ich wiary. Maryi dotyczy właśnie ta druga forma, jednak, aby podkreślić szczególne znaczenie Jej osoby, w teologii określa się ten kult słowem hyperdulia. Jest ono trudne do przełożenia na polszczyznę, choć spróbuję – nad-cześć. Mówiąc prościej i bez neologizmów, czcimy Ją tak samo, jak innych świętych, jednak w sposób nieco wyższy, z większą rewerencją. I tu właśnie jest główny problem – jak oddawać Jej cześć, jak właściwie odnaleźć to „miejsce” pomiędzy lateria oraz dulia?
Matka Boża nie jest boginią i nie składamy Jej ofiar, choć niektóre popularne modlitwy czy rozważania mogą sugerować zwłaszcza to ostatnie. Jest doskonale wolnym od grzechu człowiekiem, co nie oznacza, że nie rozumie naszych zmagań z pokusami. Od tych ostatnich nie był wolny nawet Jej Syn, wystarczy zajrzeć do opisów kuszenia na pustyni lub Męki Pańskiej. Nasze trudności z postrzeganiem Jej osoby mogą wynikać z tego, że jest zarówno niesłychanie nam bliska, jak i pełna danego Jej przez Boga majestatu. W końcu jest Jego Matką. Jak więc zbudować wobec Niej właściwą relację?
Na szczęście Ona sama zostawiła nam kilka podpowiedzi na temat tego, jak możemy oddawać Jej cześć. Mam na myśli wskazania, które przekazała w objawieniach z wieków XIX i początku XX.

O co prosiła Maryja?
Spróbuję tu z orędzi w La Salette, Lourdes i Fatimie wydobyć łączące je prośby dotyczące tego, czego Ona oczekuje od swoich czcicieli. Zanim jednak przejdę do tego tematu, chcę podkreślić jedną prawidłowość, mianowicie, że za każdym razem posłuszeństwo wizjonerów nie wynikało z chęci zdobycia czegoś w rodzaju odznaki grzecznego ucznia czy harcerskiej sprawności. Nie, na początku był zachwyt Maryją. Pociągnęła ich ku sobie, a przez to ku Bogu, swoim pięknem i dobrocią. To pierwsze wskazanie, nie wiem, czy nie najistotniejsze – cześć, która nie rodzi się z zakochania się w Niej, zawsze będzie tylko formalna.
Nie chodzi o to, żebyśmy teraz wszyscy mieli objawienia maryjne, zresztą nie są one konieczne. Wystarczy prośba do Niej, by pomogła nam Ją poznać, pozwoliła się Nią zachwycić. Dobrym ćwiczeniem jest też wdzięczność i pamięć o otrzymanych dzięki Jej wstawiennictwu łaskach.

Wierność modlitwie
Wróćmy jednak do objawień. Powracają w nich trzy tematy: wierność modlitwie, szczególnie różańcowej, wstawiennictwo w intencji grzeszników i dusz czyśćcowych, połączone z ofiarowaniem za nich umartwień, wreszcie gotowość na przyjęcie krzyża.
Pierwszego nie muszę chyba szerzej objaśniać. Napiszę tylko, że nieodmiennie zachwyca mnie połączenie w różańcu prostoty i głębi. Dla mnie najczęściej jest to modlitwa drogi – odmawiam ją, kiedy spaceruję, jadę, czekam na autobus. Chociaż zdecydowanie zbyt rzadko skupiam się w pełni na wypowiadanych słowach, to nieodmiennie towarzyszy mi poczucie, że ten wewnętrzny rytm słów „dostraja” mnie do Bożej rzeczywistości, obmywa moje serce i umysł, jak woda obmywa zanurzone w niej przedmioty. Widzę też przemianę ducha, która dzięki temu powoli, ale konsekwentnie się we mnie dokonuje.

Wstawiennictwo i ofiara
Co do drugiej prośby, mam wrażenie, że we współczesnej narracji duszpasterskiej została odsunięta na dalszy plan ważna prawda, na którą tu Maryja wskazuje. Chodzi o to, że Kościół jest w świecie po to, by jak najwięcej ludzi dostąpiło zbawienia, głównym celem jego istnienia jest zbawienie dusz, a to osiąga się przez głoszenie Ewangelii, ale i ofiarę.
Dlatego, o ile grzech jest nie do przyjęcia, grzesznicy zamiast odrazy powinni budzić w nas współczucie (w końcu wszyscy, dopóki żyjemy, należymy do tej kategorii ludzi). Co więcej, ma to być nie tylko uczucie, ale postawa wyrażająca się w dobrowolnym podejmowaniu się umartwień i pokuty w zamian za tych, którzy nie są gotowi, by potrzebę tej ostatniej zobaczyć.
Gigantyczne wyzwanie, przynajmniej dla mnie, kiedy myślę chociażby o zbrodniach dokonywanych za naszą wschodnią granicą i ich sprawcach. Maryja jednak nie tylko prosi o taką praktykę, ale też obiecuje wsparcie Bożej łaski. Bez niej to może być ciężar nie do udźwignięcia.

Gotowość na krzyż
Prosi też o pamięć o duszach czyśćcowych. Najwspanialszym darem, jaki możemy im ofiarować, jest Msza św. w ich intencji. Z pewnością jednak z wdzięcznością przyjmą inne modlitwy i drobne ofiary. Tu warto pamiętać, że Bogu i Maryi można oddawać nie tylko to, co trudne, ale też radość z tego, co piękne i udane. Cenną wskazówką, jeśli chodzi o dary dla Boga, jest też uwaga o. Krzysztofa Pałysa OP, że są ludzie, dla których najtrudniejsza forma ascezy to przyjęcie własnego życia. Mówiąc inaczej – jeśli się dobrze rozejrzymy wokół siebie, z hojnym sercem i prostotą, znajdziemy mnóstwo darów, które wystarczy podnieść i zanieść na eucharystyczny ołtarz.
I tu już wchodzimy w sferę trzeciej prośby – o gotowość do przyjęcia krzyża. Ta konieczność budziła sprzeciw nawet w Jezusie, który w Ogrójcu przecież prosił o oddalenie tego kielicha. Nie chodzi więc o brak entuzjazmu w chwili, kiedy mierzymy się z naszym krzyżem, ale umiejętność rozpoznania, co w moim życiu jest cierpieniem/trudnością nie do uniknięcia, i zgodę na to, by dokonała się wola Boża, nie moja.

Trzy uwagi na marginesie
Wszystkich wizjonerów Matka prosi o posłuszeństwo, a w La Salette mówi wręcz o tym, by się Jej oddać. Nawiązuje to do praktyki, którą już na przełomie wieków XVII i XVIII promował św. Ludwik Maria Grignon de Montford, łącząc oddanie się Maryi z praktyką odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych. Powierzenie Jej naszego człowieczeństwa – ciała i duszy – i wytrwanie w tej postawie sprawiają, że Ona nas prowadzi. Delikatnie, ale konsekwentnie, pomagając wydobywać dobro nawet z naszych upadków i porażek. Ostatecznym celem jest zjednoczenie każdego z nas z Bogiem, której to jedności Maryja jest najdoskonalszym przykładem, a przez to też najlepszą Mistrzynią w przyuczaniu do niego. Tym samym uczy nas, jak najdoskonalej wypełnić zobowiązania wynikające z sakramentu chrztu. Pomaga nam „rozpakować” ten wspaniały dar, jakim jest obmycie w krwi Chrystusa i perspektywa wypełnionej szczęściem wieczności.
W tych samych objawieniach Matka Boża zapowiada wiele fałszywych znaków nadzwyczajnych, które będą służyły zwodzeniu ludzi. Myślę, że to wskazanie, by nie biec wszędzie, gdzie dzieją się jakiekolwiek cudowności, i ogólnie podchodzić ostrożnie do wszelkich zjawisk nadnaturalnych lub wyglądających na takie. Największe dzieła Boże dokonują się w ciszy ludzkiego serca, a cuda są tylko znakami, które do tej przemiany mają nas podprowadzić. Trzeba patrzeć na owoce takich wydarzeń i  prosić Ducha Świętego o rozeznanie. Dobrą miarą w ich ocenie jest też słowo Boże.
Wreszcie trzecia uwaga, także z objawień w La Salette – Matka Boża zaleca posłuszeństwo władzom kościelnym. Ogólnie znana prawda mówi, że jeśli dzieło jest Boże, to nawet kuria go nie zmoże, jednak bywa, że oczekiwanie na zrealizowanie się tej zasady bywa długie i bolesne, a droga do niego kręta. Jednak bezpośredni akt nieposłuszeństwa biskupowi nie jest czymś, co podoba się Matce Bożej i przez co jesteśmy w stanie oddać Jej cześć.

Elżbieta Wiater
Doktor teologii, historyk, zawodowo redaktor językowy. Mieszka w Krakowie

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki