Wserwisach medialnych opis tego wydarzenia sformułowano tak, jakoby Saeima, łotewski parlament, ustanowił autokefalię (niezależność) Łotewskiej Cerkwi Prawosławnej, podobną do tej, którą od czterech lat cieszy się Cerkiew Prawosławna Ukrainy. To nieporozumienie, autokefalia jest procedurą wyłącznie cerkiewną, jakakolwiek agenda państwowa nie może jej ani nadać, ani odwołać. Czy zatem obradujący w Rydze parlament w bezprawny sposób przywłaszczył sobie kompetencje Cerkwi? Otóż nie, sytuacja Łotwy jest specyficzna, ale do jej wyjaśnienia potrzeba nam cofnąć się w głąb historii.
W poszukiwaniu duchowego miejsca
Łotwa jest krajem wielowyznaniowym, z przewagą luteran oraz mniejszościami katolików i prawosławnych. Jednak w sytuacji, gdy wiarę w Boga deklaruje niecałe 40 proc. obywateli tego kraju, zaś laicyzacyjne tendencje dotykają przede wszystkim luterańskiej większości, liczebność i znaczenie dwóch ostatnich wyznań relatywnie rośnie. Dość powiedzieć, że prawosławni razem z katolikami mają tam więcej wiernych niż krajowy Kościół ewangelicki. Dlatego sytuacja prawosławia jest istotna dla całości łotewskich problemów.
Od początku XVIII w. większa część tego kraju znajdowała się pod panowaniem prawosławnej Rosji, stąd prawosławie umocniło się szczególnie we wschodnich rejonach kraju, z dużą populacją o białoruskim pochodzeniu (są tam też rdzenni Rosjanie, ale ci akurat należą do Cerkwi staroobrzędowej). Wielu Rosjan osiedliło się w Rydze oraz innych łotewskich miastach. Jednak w połowie XIX w. na prawosławie zaczęli przechodzić sami Łotysze, a konkretnie łotewscy chłopi. Motywy ich decyzji były zróżnicowane. Na pewno głównym impulsem była asymilacyjna presja rosyjskich władz, obiecujących włościanom-konwertytom uwolnienie spod feudalnych powinności, jakie mieli wobec swoich panów, niemieckich baronów. Ale pewną rolę odegrały też motywy głębsze. Na Łotwie pozostały silne ślady rodzimego pogaństwa. Niemiecki luteranizm, narzucony Łotyszom podczas reformacji, w wielu wypadkach traktowany był powierzchownie. Część spośród nich nadal poszukiwała swojego duchowego miejsca.
Jednym z nich był pradziadek pierwszego zwierzchnika Łotewskiej Cerkwi Prawosławnej (ŁCP). Powstała ona w 1921 r., po tym gdy Łotwa uzyskała niepodległość. Jednocześnie w bolszewickiej Rosji Cerkiew była prześladowana, zatem jej władze, koncentrując siły na obronie własnej oraz nie mając kontroli nad obszarami leżącymi poza granicami państwa sowieckiego, zgodziły się na powołanie tejże Cerkwi, ze statusem autonomicznym wobec patriarchatu w Moskwie. Wspomniany Janis Pommers (dziś święty ŁCP) pilnował tej zależności, chociaż jednocześnie twardo występował przeciw czerwonej władzy. Gdy jednak w 1934 r. został skrytobójczo zamordowany, w dwa lata później łotewska Cerkiew przeszła pod zwierzchność patriarchatu w Konstantynopolu. Nie obyło się to bez tarć, wszelako owa decyzja odzwierciedlała wolę większości łotewskich prawosławnych. Ryga zyskała wówczas status metropolii, choć o autokefalii jeszcze nie było mowy.
Po aneksji Łotwy przez ZSSR (1940 r.) stalinowska Moskwa, za pomocą czysto administracyjnych decyzji, przywróciła zależność łotewskiego prawosławia od rosyjskiej metropolii. Cerkiew łotewska stała się egzarchatem, bez prawa nazywania się Łotewską Cerkwią Prawosławną. Taki stan rzeczy, z przerwą na niemiecką okupację, trwał do odzyskania niepodległości przez Łotwę oraz rozpadu ZSSR (1990–1991).
Jeszcze nie autokefalia
Trwał też, bez większych zmian, aż do teraz, przez trzydzieści lat niepodległego państwa. Jedyną wyrazistą różnicą był powrót nazwy Łotewskiej Cerkwi Prawosławnej. Jej zwierzchnicy, przynajmniej formalnie, stali jednak na stanowisku z 1978 r., kiedy to Konstantynopol, pod naciskiem swojej moskiewskiej „siostry”, uznał w końcu jej zwierzchnictwo nad Łotwą. Warto wszakże przypomnieć, że nawet wtedy Patriarchat Ekumeniczny nie wyrzekał się kościelnych praw do tego kraju, stosowny komunikat stwierdzał jedynie, iż struktura podporządkowanej Konstantynopolowi metropolii ryskiej pozostaje „bezczynna”.
Sytuację zmieniła wojna na Ukrainie oraz jednoznaczne opowiedzenie się moskiewskiego patriarchy Cyryla po stronie rosyjskiego agresora. Łotwa, która razem z innymi państwami bałtyckimi, podobnie jak ona ciężko doświadczonymi rosyjskim imperializmem, zdecydowanie ten najazd potępia, nie mogła dłużej tolerować niejasnej sytuacji podległości Moskwie swoich prawosławnych obywateli. 5 września prezydent Egils Levits przekazał parlamentowi do rozpatrzenia stosowny dekret, a parlament już w trzy dni potem wydał uchwałę, mocą której wszyscy prawosławni biskupi winni do 1 października złożyć rządowi notyfikację. Tym samym uznają, że są strukturą działającą w ramach struktury łotewskiego państwa. Zaś do końca października wewnętrzne statuty Cerkwi mają zostać uregulowane tak, aby nie stały w sprzeczności z łotewską konstytucją. Wszystkie te postanowienia zmierzają do jednego: definitywnego zerwania wszelkich nici formalnych zależności, łączących prawosławną Rygę z prawosławną Moskwą.
Prezydent w swoim apelu do parlamentu oświadczył, że „przywraca historyczny status” ŁCP. I jest to stwierdzenie zgodne z prawdą, ponieważ Konstantynopol nigdy nie wyrzekł się przyjęcia pod swoje zwierzchnictwo tejże Cerkwi, co nastąpiło w 1936 r. W tej chwili ustał jedynie stan „bezczynności”, o którym wspomina uzgodnienie z Moskwą. Cerkiew Łotwy chce być niezależna, taką możliwość od dawna posiada, zaś obecnie postanowiła z niej skorzystać. Nie jest to jednak, powtórzmy, jednoznaczne z autokefalią. Tę ustanowić może jedynie stosowny akt kościelny, wydany przez Patriarchat Ekumeniczny w Konstantynopolu.
Łotwa i Polska – dwa podobne przypadki
Podobnie jak w 1936 r., również i obecna decyzja wywołała sprzeciw części duchowieństwa i wiernych ŁCP. Dowodzi tego oświadczenie jej zwierzchników, wydane w cztery dni po sejmowej uchwale, z wezwaniem „do zachowania spokoju, przestrzegania ustawodawstwa państwowego i wspierania jedności w wierze”. Większość łotewskich prawosławnych popiera jednak uchwałę parlamentu – przynajmniej tak można sądzić ze skąpych wiadomości, które do nas z Łotwy docierają.
Polskie prawosławie przebyło w XX w.
podobną drogę co łotewskie. I tu, i tam narodowe Cerkwie rodziły się w bólach. I tu, i tam zamordowano ich pierwszych zwierzchników. Podobne były ich historie za niemieckiej okupacji, a po wojnie Moskwa nakazała polskiej Cerkwi wyrzec się autokefalii, nadanej w 1924 r. przez Konstantynopol. Jednak mimo wybuchu wojny na Ukrainie, mimo lansowania przez patriarchę Cyryla doktryny „ruskiego miru”, mimo wszystkich zmian, jakie toczą się u naszych prawosławnych sąsiadów, w Polsce wszyscy nadal udają, że nic się nie stało. Polska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna nadal podlega Moskwie.